2022/9 - HAWAJE

                                                                                                      2022 Rok


„Wystarczy abyś tylko raz zrobił to, co inni uważają za niemożliwe przez Ciebie do zrobienia, a wówczas już nigdy więcej nie będziesz przywiązywał uwagi do swoich ograniczeń”
                                                                                                James Cook



HAWAJE - synonim odpoczynku, wakacji, słońca, egzotyki i tajemniczości… Zbudowane ze 137 wysp, tylko 8 jest atrakcyjnych turystycznie. Którą z nich więc wybrać mając ograniczony czas ? Co wybrać by zobaczyć, poznać i przeżyć jak najwięcej, mając tylko 10 dni ? „Duża Wyspa” (Big Island Hawaii), „Miejsce Spotkań” (Oahu), „Przyjacielska” (Moloka), „Dolina” (Maui), „Ogród” (Kauai), „Ananas” (Lana'i), „Zapomniana” (Ni'ihau) i „Docelowa” (Kaho'olawe), to przydomki które dodano do każdej z nich.


Oczywiście jako pierwszą wybraliśmy BIG ISLAND HAWAII (Duża Wyspa), czyli największą z nich. Na powierzchni około 10 000 km2 (czyli mniej niż woj. Świętokrzyskie) znajduje się 5 wulkanów z czego 2 czynne, 2 drzemiące i 1 wygasły. Powierzchnia wyspy powiększa się bez przerwy na skutek wylewającej do oceanu lawy. Od 1985 do 2003 przybyło ponad 200 km 2.


Średnia erupcja na Big Island Hawaii ma miejsce co 5 lat. Ostatnia była w 2018 roku i stąd tak wiele śladów świeżej lawy spotkaliśmy na naszej drodze. Spomiędzy czarnych powulkanicznych kamieni wynurzają się czasem niewielkie piaszczyste plaże. 

 

Droga do hotelu zupełnie nas zaskoczyła


Ale wybór na Big Island Hawai padł nie tylko z powodu jej rozmiarów, niepowtarzalnych wulkanicznych krajobrazów i różnorodności. Dodatkowo bowiem, "wyposażona jest" w historię kapitana James Cook’a, bo to właśnie tu spotkała go głupia śmierć. Nie będę kolejny raz pastwił się nad nielubiącymi historii, która jest jednak matką nauk wszelakich jak pisałem już wiele lat temu. Napomknę więc tylko, że był 18.01.1778 rok, kiedy odkrywca oceanów, Kapitan James Cook, zacumował w zatoce Kealakekua (ha, ha… świetna nazwa -😊) tej wyspy.


Cholerny zbieg okoliczności… Hawajczycy wierzyli, że to właśnie tu pojawi się Bóg płodności, któremu zawdzięczali owoce, zwierzynę, ryby i słodką wodę. Nic więc dziwnego, że przyjęli Cooka i jego marynarzy z Bogom należną czcią. I zapewne wszyscy z załóg dwóch okrętów żyliby szczęśliwie lub odpłynęli pozostawiając swe podobizny na ołtarzach Hawajczyków, gdyby zły, sztormowy los nie złamał jednego z masztów. Gdzie go naprawić jak nie tam, gdzie traktowano go jak bóstwo. Bogowie są jednak nieomylni i wszechmocni. Jak mogli dopuścić do takiej tragedii a teraz wymagali napraw od zwykłych śmiertelników ? Powrót więc, skazany był na niepowodzenie. Najpierw skradziona okrętowa łódź, potem nieszczęśliwa decyzja Cook’a o porwaniu króla, w końcu przypadkowa potyczka i w dniu 14.02.1779 roku, Kapitan James Cook padł pierwszy przeszyty włóczniami.


Zwiedzając wyspy Pacyfiku, często napotykaliśmy na ślady Cooka i jego odkryć. Hawaje to północna część tzw. Trójkąta Polinezyjskiego, którego pozostałe końce to Wyspy Wielkanocne i Nowa Zelandia. Trójkąt ten został zaludniony przez ludy „rozpływające się” z wyspy Raiatea na obecnej Polinezji Francuskiej. Jak więc nie zacząć naszej podróży od Big Island Hawaii, największej i najważniejszej z mojego punku widzenia ?


I tak też się stało. Po 7000 kilometrów przejechanych w USA i Kanadzie zasłużyliśmy też na odpoczynek. Na 4 więc dni zarezerwowałem świetny pokój w Hilton Grand Vacation Village Resort… I to był mój największy błąd.


Najpierw zaskoczyła nas wszechobecna lawa. To pozostałość po ostatniej erupcji wulkanu w 2018 roku. Lawa była wszędzie…


I nagle dojeżdżając do hotelu znaleźliśmy się w oazie piękna. Palmy, zieleń, dwa baseny, 6 restauracji, kolejka elektryczna pomiędzy poszczególnym budynkami (bo cały obiekt ma około 1 km długości), statki pływające wzdłuż kolejki… Raj. 

 

  

Niewielkie plaże wyłaniające się wśród czarnych wulkanicznych skał


Tak wydawało się na pierwszy rzut oka. Już po dwóch dniach okazało się jednak, że:
- kolejka jeździ z prędkością 2 km/godz. Szybciej i zdrowiej przemieszczać się na piechotę,
- statki pływają też po szynach, ale zanurzonych w wodzie (jak w wesołym miasteczku),
- z 6 restauracji, dwie serwują nędzne śniadania, dwie obiad z tym samym menu i dwie kolację. Te kolacyjne najbardziej nas ubawiły bowiem jedna z nich od 17h00 do 19h00 (godzina zachodu słońca) podawała zestawy 3 dań po około 200 USD/osobę a dopiero po19h00 podawano dania a la carte. Pozostała nam ta druga, włoska, o rozsądniejszych cenach, a więc pizzy i spaghetti mieliśmy po uszy.
- pokazana w hotelowych folderach plaża jest „wewnętrzną”, sztucznie nasypaną plażą, na brzegu zbiornika, do którego rzeczywiście dopływa morska woda ale NIE MA TU ŻADNEJ PLAŻY nad brzegiem oceanu, bowiem zastępuje ją czarna lawa.



W pierwszym dniu poszedłem zapytać Consierge’a jak dotrzeć do pomnika kapitana Cook’a. - Weź nasz „diner cruise” za 360 USD/osobę. Podczas kolacji statek podpływa na odległość około 100 metrów od brzegu to zobaczysz pomnik. (!,?,!,?). – No Sir, Nie po to tu przyjechaliśmy… - Jak to ? Jesteś pierwszy, który w ogóle o to pyta.. – Nie, nie, nie… Please let me know another possibity- OK : 19 mil stąd jest szlak pieszy ale to dwie godziny w dół i 3 godziny w górę, co w temperaturze 32 stopnie nie będzie komfortowe… SZOK… Przecież to niemożliwe. Wskakuję do internetu, dopytuję innych ludzi… Niestety to prawda, bo choć to TYLKO 4 mile, a więc 6 km, to jednak i tak jest to bardzo dużo.


- Misia, trudno. Bierzemy samochód i jedziemy.


Dojechaliśmy… I zaczęły się schody. Najpierw na tablicy informacyjnej przeczytaliśmy, że jest to „zaledwie” 2 mile, (nie 4) ale deniwelacja wynosi ok. 700 m !!!!!! Potem ścieżka okazała się zbyt śliska i błotnista jak na nasze adidasy. Dalej, w tym wilgotnym gąszczu, zaczęły gryźć nas komary. W końcu, spotkaliśmy wracających ludzi, kompletnie zlanych potem, z pustymi 5-cio lirowymi baniakami po wypitej wodzie (my mieliśmy po 1 litrze na głowę). Myszka zaczęła odstawać i wyrażać chęć powrotu. Ja byłem coraz bardziej wściekły. NIE PRZYGOTOWAŁEM się do tej podróży. Dlaczego o tym nie doczytałem, dlaczego mam pieprzoną marynarkę z białą wypustką jak kubański plantator tytoniu a nie trekkingowe buty… No i oczywiście dlaczego Myszka nie ma na tyle motywacji by paść, ale dojść….   

                                                      

W 1874 roku Brytyjczycy wykupili za 1 dolara kilkadziesiąt m2 ziemi, na której postawili ten obelisk ku czci Kapitana James’a Cook’a. Do dziś jest to JEDYNE terytorium Wielkiej Brytanii na amerykańskiej ziemi…W wodzie zaś, na głębokości około 50 cm, umieszczono poniższą tablicę :


                                    


Nie powiem. Nie byłem miły. Byłem zrozpaczony i bezradny. Wściekły, zrobiłem sobie zdjęcie na punkcie Nr 2 (na 7), czyli po zaliczeniu około 27% trasy i zdecydowaliśmy się na powrót do samochodu, by dalej zwiedzać tę naszą pierwszą hawajską wyspę.


                Nie, nie byliśmy przygotowanie na taki trekking ☹                                                                                                                                                    
 


Przerażenie ogarniało nas coraz większe. Choć teren zmieniał się kilkakrotnie, nie były to hawajskie klimaty, o których słyszeliśmy. Była wulkaniczna lawa, były nieprawdopodobne stepy z hodowlą bydła jak w Teksasie, była dżungla i plantacje kawy, kakao i egzotycznych owoców. Choć była tam nieprawdopodobna klimatyczna różnorodność to wracaliśmy pamięcią do nieporównanie ciekawszych i piękniejszych (INNYCH, bo inność też jest piękna), wysp Królestwa Tonga, Polinezji Francuskiej, Seszeli, Madagaskaru, Bahamas i innych… Czyżby to była pomyłka ?

Po przejechaniu 70% wyspy wróciliśmy nocą myląc drogę, bo nasza nawigacja pokazywała 5 hoteli Hilton z różnymi dodatkami, a my jak na złość nie mogliśmy przypomnieć sobie końcówki naszego hotelu.  

 

Wszędzie lawa a im wyżej tym mniej słońca a więcej czarnych chmur i deszczu.                             

Uprawy egzotycznych owoców w pełnej słońca dżungli i suche stepy z hodowlą bydła.


Nie, nie polubiliśmy tej wyspy. Może nie byliśmy wystarczająco przygotowani, może nie jesteśmy standardowymi turystami. Może niepotrzebnie szukamy jakiś historycznych śladów, pomników i monumentów. Może nie wystarczy nam „hiltonowa złota klatka”, bezmyślne moczenie się w basenie, jedzenie wciąż tego samego, braku poznawania INNOŚCI… Może, może, może…  

                         

Z dużym więc krytycyzmem opuszczaliśmy Big Island Hawaii lecąc na kolejną z hawajskich wysp - KAUAI, zwaną Ogród (Garden Isle), bo jakże by inaczej, skoro mam „na pokładzie” miłośniczkę kwiatów i ogrodów. To jakby kwiat podarowany na jej imieniny.

----------------------------------------------------------------------------------------------------


I tu świat przewrócił się do góry nogami. Znaleźliśmy się w hotelu KAUAI SHORE tuż nad Pacyfikiem, którego fale obmywały piaszczystą plażę. W restauracji na piasku już od godziny 15h00 śpiewali lokalni muzycy grając wspaniałą hawajską muzykę. Na pierwszą kolację zjedliśmy nareszcie hawajskie doskonale dania : ja krewetki z głębokiego, piwnego tłuszczu z sosem z tamaryszku i sałatkę colesław w mleku kokosowym. Irenka rybę rozpływającą się w ustach, udekorowaną hawajskim kwiatem…              

Nareszcie zanurkowałem w ciepłą oceaniczną wodę i jak dzieciak bawiłem się na dużych falach. I nareszcie tu, po kolacji, siedzieliśmy na plaży zasłuchani w szum wpadających na brzeg fal i obserwowali jak szczeniaki rozgwieżdżone niebo… ALOHA !!! Nareszcie byliśmy na HAWAJACH.                          



Ale dopiero kolejny dzień przyniósł nam przeżycia z serii „to nieprawdopodobne, co jednak się przydarzyło”. Z okazji imienin Irenki polecieliśmy helikopterem, by z lotu ptaka poznać tę najpiękniejszą podobno wyspę na Hawajach…

        


W słuchawkach grała wspaniała, kojąca hawajska muzyka przerywana od czasu do czasu ciepłym głosem pilotki Christine. To od niej dowiedzieliśmy się, że :
- tutejszy Na Pali Coast jest najpiękniejszym wybrzeżem na świecie,
- istnieje tu 1 wulkan o wysokości ok. 1600 m npm a obfite opady deszczu (11.7 m/rok) sprawiają, że jest to najwilgotniejsze, („najmokrzejsze”) miejsce na ziemi,
- przydomek GARDEN nie jest przypadkowy, bo istnieje tu 7 różnych stref klimatycznych, każda produkująca inną, odmianę roślin i kwiatów,
- istnieje tu kilkaset wodospadów, które erodując skały wulkaniczne stworzyły cuda natury, kominy, groty, jaskinie, a pomiędzy schodzącymi do morza „bruzdami skał” małe plaże dostępne tylko helikopterem (taksówki) lub trudnym trekkingiem z górskim wyposażeniem (jest tu kilka tras trekkingowych),
- wyspa Kauai nazywana jest też Grand Canion Pacyfiku,
- to Tu kręcono ponad 70 hollywoodzkich filmów w tym Piraci z Karaibów, Jurassic Park i Indiana Jones.


Lecąc, mieliśmy w oczach łzy wzruszenia. Piękno przecież też potrafi wzruszać. Ta ciągła, łagodna, hawajska muzyka w słuchawkach i ciepły, spokojny głos Christine były bajkowym przeżyciem. Irenka nakręciła kilkanaście krótkich filmików podkładając z słuchawki i muzykę i głos Christine. Może uda się zrobić z tego niezły film.


 

 



Obok mnie na leżaku, w cieniu dzikich (nie sztucznie dla turystów sadzonych) palm, leży i odpoczywa Irenka. 10 metrów przede mną ocean wrzuca łamiące się fale na piękną plażę. 5 metrów za mną, w hotelowej restauracji na piasku, Hawajczyk gra na gitarze smędząc czułe, rozrzewniające melodie…


Tak, Bóg ISTNIEJE. Wierzymy w to i zawsze to powtarzamy. Bo nie może nie być Boga, jeżeli istnieje miłość, piękno i wzruszenie…
-----------------------------------------------------------------------------------------------------


A na deser polecieliśmy na romantyczne i egzotycznie brzmiące HONOLULU (-😊-😊-😊) na wyspie Oahu – „Miejsce Spotkań”. Na 1,2 mln mieszkańców na Hawajach, mieszka tu 1,0 mln, w tym 40% w Honolulu. To tu urodził się Barack Obama i stąd jako dzieciak z biednej murzyńskiej rodziny rozpoczął nieprawdopodobną karierę, którą zawdzięcza samemu sobie, swoim ambicjom, ciężkiej pracy i zdolnościom… To kolejny przykład do naśladowania dla wszystkich rozpoczynających zawodowe życie.



Zwiedzanie Honolulu rozpoczęliśmy oczywiście od Pearl Harbor. W zasadzie wiemy już wszystko o tej tragedii i wejściu USA do II wojny światowej ale muzeum robi niesamowite wrażenie. Jest skromne i ciche a jednak pełne wiadomości, pamiątek i dokumentów. Japończycy pracowali nad atakiem ponad rok. Wyprodukowali specjalne torpedy, bomby i sprzęt wojskowy. Rok czasu i NIKT nie zauważył żadnego ruchu a przecież japońska placówka dyplomatyczna dostarczała do Tokio precyzyjne plany rozmieszczenia okrętów wojennych i samolotów z kilku lotnisk. Zaskoczenie było zupełne i niespodziewane. Nadane do Tokio hasło TORA, TORA, TORA oznaczało „pełne zaskoczenie”. Nic więc dziwnego, że Japończycy zatopili 20 amerykańskich okrętów wojennych, zniszczyli 300 amerykańskich samolotów i zabili 2500 osób a 1000 uznano za zaginionych. W tej nierównej walce Japończycy stracili 29 samolotów i 129 żołnierzy. Czy jednak drażnienie lwa i mierzenie siły na zamiary miało sens ? Historia sama odpowiedziała na to pytanie… 
    
 
Wejście do muzeum i wydobyta z dna kotowca USS Arizona. 


Zatopiona USS Arizona, którą można oglądać z tej białej kładki i główny japoński szpieg. 

Potem zwiedziliśmy Pałac Iolani – królewską, wspaniałą i bogatą rezydencję. I jak tu ponownie nie zanurzyć się we wnętrzu historii ? Nie da się. To jest zbyt pasjonujące. Tak więc, w kilku choć zdaniach :


 

Iolani Palace i pierwsza flaga Hawajów (potem dodano jeszcze granatowe pasy)


Zabicie Cooka nie nastawiło wrogo Hawajczyków do Białej rasy. Zrobili to w obronie swojego króla. Tak więc z gościnnością należną ludziom (nie Bogom) przyjmowali wizyty kolejnych brytyjskich żeglarzy wabionych rozgłosem o legendarnych wyspach hawajskich. 15 lat po śmierci Cooka, przypłynął tu jeden z jego oficerów, niejaki George Vancouver, tym razem jako kapitan. Ofiarował królowi flagę brytyjską i pozdrowienia od króla Jerzego III, którą to flagę Hawajczycy wciągali na maszt przy każdej kolejnej wizycie Białych podróżników. Nic więc dziwnego, że jak głosi jedna z wielu wersji, po dodaniu 8 poziomych pasów symbolizujących 8 głównych wysp, w taki właśnie sposób powstała hawajska flaga narodowa. I tak pozostało do dziś ku mojemu i wielu innych zdziwieniu.


Zjednoczenie wysp (wybicie innych wyspowych władców) nastąpiło w 1810 roku przez króla Kamehameha, nazwanego I-szym, który dał podstawę dynastii trwającej aż do aneksji przez USA w 1898 roku.


 

Kamehameha I-szy, pierwszy król Hawajów. W lokalnym stroju... i już ubrany przez Brytyjczyków.

 
W 1819 roku przybyli na Hawaje czcigodni Purytanie by nawracać Hawajczyków na „właściwą” wiarę. Owszem, uczyli ich rolnictwa hodowli i języka pisanego, ale… razem z nimi przybywali osadnicy, przedsiębiorcy i poszukiwacze przygód, którzy szybko zadomowili się na tej żyznej, wulkanicznej glebie tworząc przedsiębiorstwa rolnicze generujące olbrzymie zyski.


Przywleczone przez nich choroby takie jak odra, ospa czy grypa zdziesiątkowały Hawajczyków, których populacja spadała z 300 000 do 30 000 w ciągu 40 lat.


W 1881 roku, król Kalakuala wybrał się w podróż dookoła świata. Odwiedził 40 monarchicznych krajów i zaproponował dobre warunki wszystkim przybywającym osadnikom. Chyba nie był głupi. Wiedział, że populacja „czystych” Hawajczyków nie prędko się odbuduje i postanowił stworzyć nowy, wieloetniczny, wieloreligijny i wielokulturowy naród… Już gdzieś był taki jeden, który zapytał : „jak to zrobić by stworzyć jeden naród z wieku ras, religii i narodowości”. Miło jest stwierdzić, że obydwu powiódł się ten wydawałoby się karkołomny cel. W latach 20-ch XX wieku, socjologowie z całego świata nazywali HAWAJE „żywym laboratorium ludzkich relacji”.


Ale wróćmy do pasjonującej historii Hawajczyków.


W 1887 roku, kilku białych imigrantów, którzy wzbogacili się na produkcji cukru i ananasów stanęło na czele rewolucji. Król Kalākaua został zmuszony do podpisania konstytucji, która drastycznie ograniczała władzę monarchy i dawała prawo do głosowania tylko najbogatszym, co automatycznie wyeliminowało większość rdzennych Hawajczyków. W ten sposób euro-amerykańska mniejszość praktycznie przejęła władzę nad państwem. Cztery lata później, niedomagający król wyjechał do San Francisco. Na tronie zasiadła jego siostra, Lidia Liliuokalani.  

             


                                   Królowie i Królowe 😀
 

Chcąc naprawić niesprawiedliwości, królowa obwieściła wydanie nowej konstytucji. To wystarczyło nieprzychylnym monarchii  cudzoziemcom, przede wszystkim Amerykanom, za pretekst do rozpoczęcia rebelii. Chcąc uniknąć rozlewu krwi, Liliʻuokalani ustąpiła z tronu. Oświadczyła, że zrzeka się władzy do czasu, kiedy rząd USA, po zapoznaniu się z faktami, unieważni czyny swoich przedstawicieli i zwróci jej koronę. Niestety, rehabilitacja nastąpiła dopiero 100 lat później, kiedy Bill Clinton, otworzył archiwa, przyznał się do nielegalnych działań ówczesnego rządu USA i przeprosił Hawajczyków.


W 1898 roku mleko jednak się rozlało : pod pretekstem referendum, w którym „większość” zagłosowała za wcieleniem do USA, Stany Zjednoczone zajęły Hawaje i oficjalnie ogłosiły ich aneksję. W 1959 roku, Kongres uchwalił akt dołączenia Hawajów do USA jako 50 stan.


Zwiedzając Pałac Iolani, nie mogłem zebrać myśli. Coś nie grało w tych ubiorach hawajskich rybaków z 1936 roku i tych europejskich, monarszych strojów już w 1820 roku.


Nie pasowały mi polinezyjskie twarze i brązowe, spocone ciała wciśnięte w balowe suknie, męskie fraki i mundury jakby z Romanowów, Habsburgów czy Tudorów zdjętych, a opowieść o balach, gdzie do rana tańczono walce Straussa brzmiała jak zgrzyt gwoździa po szkle…


I dopiero kilka dni po powrocie do domu, budząc się i rozmyślając w środku nocy, dotarłem chyba do tej jakże brutalnej prawdy. Kiedy pobożni „nawracacze” potrzebowali przychylnego oka hawajskiego wodza, dali mu zabawkę : namiastkę europejskiego dworu. Dali ubiory szyte w Paryżu, Londynie lub Nowym Jorku, dali medale i pieniądze z podatków plantatorów. Dali też podróże po europejskich dworach i cały monarszy blichtr… Ale do czasu. Bo gdy tylko mocno stanęli na nogi i niezależne zdanie hawajskiego już monarchy nie licowało z ich interesami, to zabawka została im po prostu odebrana. I choć bajka trwała aż i TYLKO około 70 lat to pozostawiła jednak po sobie miliony dolarów wypłacanych dziś przez rząd USA dla każdego potomka królewskiej rodziny. 

      

Misjonarz/Minister z królewiczami (1820 r.) i rybak (1936 r.)


Król Kamehameha II w 1849 roku

A kiedy naiwna, amerykańska turystka, o twarzy mocno skrywającej intelekt, zapytała przewodnika : - to za co biorą te miliony jak nie pracują ? to nasz przewodnik, Hawajczyk o imieniu Izaak, wyglądzie małego chińczyka i pochodzeniu filipińsko-amerykańskim, uśmiechnął się i powiedział : - proszę państwa o przejście do kolejnej sali…
--------------------------------------------------------------------------------------------------


Niestety nie mieliśmy czasu, a ja zbyt dużej ochoty, by wypożyczyć kolejny raz samochód i zwiedzić wyspę Ohao. Jest podobna do innych choć nie tak pokryta czarną lawą jak Big Island Hawaii i tak ogrodowa jak Kauai.


Ograniczyliśmy się więc tylko do Honolulu, gdzie nasz hotel zlokalizowany był przy Waikiki Beach….


Honolulu… hmmm… Duże, ładne miasto. Nowoczesne budynki, biura, apartamenty i hotele… Dużo hoteli. Wszędzie hotele. Wysokie hotele, z których czasem należy przejść po kilkadziesiąt metrów do plaży, bo ulokowane są w drugiej lub trzeciej linii od brzegu oceanu, jak np. najdroższy i najelegantszy Trump International Hotel.


Dojść do plaży… Wielkie słowa, bo choć to długa i piaszczysta plaża, ale jest jednak bardzo wąska, Zaledwie kilkadziesiąt metrów, naprzeciw najstarszego (1953) eleganckiego hotelu Mai Tai, jest szeroka na około 10 - 20 metrów. Reszta to wąskie pasma piachu, szerokich 2 do 5 metrów, gdzie niestety cisną się leżaki wszystkich mieszkających w tych wielopiętrowych hotelach, ale także tych, którzy tu mieszkają na stałe. Wszystkie bowiem plaże są publiczne i żaden hotel (nawet Trump) nie może „przygarnąć” jakiejkolwiek z nich tylko dla swoich klientów.


Jest jednak coś co na pewno przyciąga tłumy turystów : bardzo łagodnie schodzące dno oceanu. Wydaje się, że jeszcze 100 metrów od brzegu głębokość nie przekracza 1,5 metra. Pozwala to na wspaniały, długi surfing… Stąd tłumy miłośników tego sportu…


A zamykając klamrą Honolulu nie będzie chyba przesadą, jeżeli napiszę, że nazwa jest bardziej egzotyczna i piękna niż samo miasto -☹ 

 

 

Dziękujemy i…. do zobaczenia

-----------------------------------------------------------------------------------------------------


Podsumowanie :


14 lat temu, na lotnisku wyspy Raiatea na Polinezji Francuskiej, egzotycznie ubrane hostessy witały wszystkich pasażerów przybyłego samolotu wieńcem białych kwiatów… Nie kryję, że podświadomie oczekiwałem na „lepiej” w tym hawajskim raju…. Upss… nic z tego…


Czy po 10-ciu dniach pobytu w tym kraju możemy powiedzieć, że Hawaje powaliły nas z nóg ? Czy tak egzotycznie brzmiące i dalekie nazwy potwierdziły nasze wyobrażenie o tym miejscu na ziemi ? Czy rzeczywiście powinien być to obiekt westchnień i marzeń każdego człowieka ?


I tak i nie. Na naszej ocenie na pewno kładzie się cień tak wspaniałych archipelagów i plaż jak Bahamas, Wyspy Karaibskie, Polinezja, Mikronezja, Madagaskar, Seszele, Wyspy Tajskie i inne.


Hawaje nie jawią się tu więc jako obiekt westchnień. Plaja Sirena na Kubie i Whitesundays w Australii biją na głowę wszystkie plaże hawajskie razem wzięte.


Ale też nie spotkaliśmy na świecie tak wspaniałych przyrodniczo wysp. Wysokie, powulkaniczne, pięknie wyerodowanie, szczelnie pokryte bujnym dywanem wspaniałej zieleni są niewątpliwą perłą na mapie świata.


Nie jest to największa, czarna, morska i najpiękniej błyszcząca perła, ale na pewno jest to jedna z wielu morskich, naturalnych pereł.


Nie przez swoje palmy kokosowe i plaże, ale swoją różnorodność, niebywałą rzeźbę terenu, konfigurację i klimat (7 do 12 stref klimatycznych na jednej wyspie).


Nie poprzez jakość kuchni (choć ta hawajska jest wyśmienita, ale niestety nie wszędzie dostępna) ale spokój, radość życia mieszkańców, zawsze uśmiechnięte twarze, gotowość do pomocy i uprzejmość, które wynikają być może z wzajemnej TOLERANCJI. Eksperyment ze stworzeniem narodu z mieszanki wielu ras na pewno się powiódł.


Dziś Hawajczycy to koktajl Żółtych, Czarnych, Czerwonych i Białych. Protestantów, katolików, żydów, hindusów, buddystów i dziesiątków innych wyznawców. To potomkowie chyba wszystkich europejskich i azjatyckich narodowości, w tym też Polaków.


Śmiesznie, groźnie i ponuro brzmią z tej hawajskiej perspektywy słowa wodza polskiego, dalekiego, europejskiego kraju, że właśnie „trwa groźna ekspansja antykultury, (…) a zwycięstwo tej „dżumy” grozi załamaniem naszej cywilizacji”.


Znowu jak przerażająca podróż do przeszłości, przypomina mi się książka „Hitler, studium tyranii”.


MAHALI   i   ALOHA kochane Hawaje !!!!!!!!


Komentarze