2023/5 - MAMA

                                                                                                                 2023 Rok.

 

„Prawda to jest coś co można wyrażać wieloma opowieściami bo jest jak ten ogród, do którego weszli mędrcy : każdy widział co innego.”                                                                                                                                                     Olga Tokarczuk


 

Mama.


Mama – jedyne słowo, którego nie trzeba tłumaczyć na wszystkie języki świata. Jedyne i pierwsze słowo, które zna każde dziecko, kiedy tylko zaczyna mówić. Jedyne słowo, które jest dla każdego synonimem miłości, dobroci i troski…

 

Mama, to też słowo, które czasem kojarzy się z apodyktycznością i dyscypliną. I taka właśnie była moja Mama. Moja kochana Mama, której wszystko zawdzięczam.

 

Nazywałem ją czasem Heterą, choć nie wiem skąd we mnie wzięła się ta nazwa jako synonim kobiety niezależnej i apodyktycznej. Wszak Hetera, z greckiego hetaíra, oznacza towarzyszkę, a w starożytnej Grecji była odpowiednikiem kurtyzany. Ta zaś, od kobiety "lekkich obyczajów", różniła się właśnie niezależnością i wysoką pozycją towarzyską, której charakter i wysokie wykształcenie pozwalało na swobodny tryb życia u boku ważnych osobistości, jak wodzowie, politycy czy filozofowie. Krążyło wiele opowieści o heterach, obrazujących ich inteligencję, spryt i piękno.

 

Tyle z historii. A co z tego drzemało w mojej Mamie ? Wykształcenie, elegancja, niezależność i apodyktyczność.

 

Już bowiem w 7-m roku mojego jestestwa dopadła mnie swoimi naukami : kładź wszystko na swoim miejscu, nie siedź z rozwartymi kolanami, nie trzymaj ręki pod stołem jak jesz, trzymaj łokcie przy tułowiu, widelec w lewej a nóż w prawej ręce. Czytaj książki żebyś nie był osłem na starość, kochaj przyrodę, kwiaty i zwierzęta, no i… naucz się szacunku do pracy i ludzi. No i…

 

No i zaczęło się codziennymi dyżurami, zmywaniem naczyń, myciem podłogi i wynoszeniem śmieci…

 

Nie, nie żałuję tego. Ten zimny wychów wiele mnie nauczył i to na pewno dzięki Niej wiodę szczęśliwe życie. Nauczyłem się szacunku do pracy i do ludzi. Nauczyłem się zorganizowanego życia, nauczyłem się miłości do przyrody, do literatury i do podróży. Nauczyłem się tolerancji i akceptacji inności.

 

I tak minęło 70 lat. 70 lat kiedy pewnego słonecznego ranka, w dniu moich imienin otrzymałem od losu przedziwny prezent : wiadomość, że Mamę zaatakował nowotwór na trzustce, że jest nieuleczalny, że pozostało Mamie jeszcze 2 do 4 tygodni życia… Nie był to dla mnie dzień świętowania. Był to dzień smutku i rozpaczy, pomimo że przecież od dawna przygotowany byłem na jakąś tragiczną wiadomość o osobie kończącej 94 rok życia. Rozum wiedział, że to musiało nastąpić. A jednak…


Bezwstydna Miłość i obnażona Starość


Z coraz bardziej skazaną na odchodzenie Mamą doczekaliśmy aż do piątego tygodnia, kiedy jej stan zezwalał już tylko na pozostanie w łóżku. W łożu śmierci jak czasem go nazywała odzyskując na kilka sekund świadomość.

 

I czekaliśmy… Czekaliśmy tak jak oczekuje się wakacji, narodzin potomka czy odwiedzin przyjaciół, choć w jakże innych nastrojach. Czekanie było jednak tożsame. Czekanie, którego czas odmierzał cholernie tykający zegar ścienny.

 

Czekaliśmy, widząc jak z dumnej, niezależnej, pełnej życia Hetery, robił się zwiędnięty owoc. Jak z dojrzałego winogrona robi się maleńki i skurczony rodzynek. Jak z pełnej i pachnącej róży robi się zasuszona stokrotka w książce przywiezionej z wakacyjnej podróży.

 

Czekaliśmy, widząc jak oddaje nam swoją intymność. Jak jest bezbronna, poniżona swoją skurczoną nagością i fizjologią, która nie ma litości.

 

Czekaliśmy, widząc jak łapczywie chwyta ostanie kęsy życia, jak majaczy, kiedy rozum ustaje i kiedy ciało zwija się jakby po skończonej i męczącej służbie.

 

To były bardzo długie chwile, godziny i minuty kiedy z Jagą i Irenką siedzieliśmy w Jej sypialni oczekując na to, czego nie chcemy, ale jednocześnie chcemy by skrócić tę beznadzieję, To oswajanie ze śmiercią, ta długa chwila na pożegnanie ukochanej osoby, okazała się szczęśliwym czasem odmierzanym tylko głośnym tykaniem ściennego zegara, który jakby od niechcenia i bezmyślnie, nieświadomie i automatycznie odmierzał każdą sekundę, która targała naszymi głowami, która przypominała o mijającym czasie, która utwierdzała nas w przekonaniu, że kiedyś i na nas przyjdzie taka chwila. Jednocześnie jednak stawiała pytania : czy w tak komfortowych warunkach ? Czy we własnym domu i własnym łóżku ? Czy też otoczeni najbliższymi osobami reagującymi na każdy grymas, gotowymi do zmiany pieluszek, podmywanie i karmienie małą łyżeczką ?

 

Pokora… wiele o niej napisałem. Ale chyba właśnie tu, w objęciach śmierci, w przedsionku tamtego świata, tym bardziej wybrzmiewa wartość tego słowa. Miłosierdzie, miłość i empatia… to kolejne słowa jakże dumnie i pięknie brzmiące w naszych uszach. Tak… W tym smutnym oczekiwaniu na śmierć najbliższej nam osoby byliśmy szczęśliwi. Nie raziła nas skurczona sylwetka Mamy i jej wystające kości. Z czułością gładziliśmy jej suchą, cienką i pomarszczoną jak zużyty pergamin skórę. Nie uciekaliśmy od zapachu moczu i zmienianych pieluch. Służyliśmy Dobru.

 

Tysiące pacjentów i wyleczonych zębów. Setki wyhaftowanych obrusów i serwetek. Tysiące posadzonych i wypielęgnowanych kwiatów. Setki narysowanych portretów i szkiców. Napisane wspomnienia, opublikowane albumy, wydanie jednej książki pamiętnikarskiej i kilkanaście zagranicznych podróży. 

 

Pasjonatka historii współczesnej, polityki i literatury, prawdziwa PATRIOTKA. Harcerka w latach 1945-1946. Córka przedwojennego oficera zamordowanego bestialsko w Katyniu w 1940 roku. Żona i siostra Żołnierzy Wyklętych torturowanych i więzionych w kieleckim więzieniu w latach 1947-1948. Matka emigranta, który w imię patriotyzmu wrócił do wolnej Polski w 2002 roku. Ona, która „za pięć dwunasta”, w ostatnim przebłysku świadomości wyrzekła: "idźcie koniecznie na marsz Tuska. Pogońcie te brunatne, pisowskie koszule…"


Taka właśnie była moja Mama.

 

Wykonała Człowiecze zadanie. Wykonała człowieczą służbę w 200% bo była w fazie z biologią, bo oddała ludzkości dwoje dzieci i poprzez swoją pracę rozwijała świat.

 

Nie jesteśmy fanatykami religijnymi, ale nie jesteśmy też ateistami. Właśnie pokora nie pozwala nam twierdzić, że Bóg nie istnieje, bo może to nasz, słaby, ludzki mózg nie potrafi do Niego dotrzeć. Dotrzeć do Prawdy. Mamy jednak swoją własną teorię istnienia Boga. Bóg to nieskończone dobro. To emanacja dobra, miłości i piękna. A jeżeli mamy rację, to Mamcia właśnie do tej nieskończonej dobroci została powołana…

 

A życie posuwało się dalej. Ten przeklęty zegar dalej odmierzał sekundy i przychodził moment pragmatyzmu. Moment, kiedy nad tym uciekającym w nieskończoność duchem, zaczęliśmy rozmawiać o zakładzie pogrzebowym, o wyborze trumny i o organizacji pogrzebu, trzymając w dłoni to umykające życie i oglądając siniejące paznokcie….

 

Ostatniej nocy, w ostatnim podświadomym odruchu, zrzuciła pieluchy i koszulę nocną. Leżała naga, jakby chciała zmyć z siebie ziemski brud, jakby chciała czysta wejść tam, gdzie nielicznym dane jest wejść.

 

W dniu 11 czerwca 2023 roku, około godziny 21h10 zauważyłem słabnący oddech. Zebraliśmy się wkoło. Jaga gładziła Ją po czole. Irenka i ja trzymaliśmy Ją za ręce. Mówiliśmy do niej czule, z pełną miłością.

 

Byliśmy z Nią do ostatniego tchnienia i nie zawiedliśmy Jej miłości i Jej troski, którą otaczała nas przez całe pół wieku…


O godzinie 21h30 topniejący powoli oddech ustał. Zapaliłem świecę i padliśmy na kolana rozpoczynając modlitwą, którą nauczyła nas jak tylko zaczynaliśmy mówić : "Aniele Boży stróżu mój, Ty zawsze przy Niej stój. Rano, wieczór, we dnie, w nocy, bądź Jej zawsze ku pomocy. Strzeż Jej duszy i ciała całego, zaprowadź Ją do żywota wiecznego Amen".

 
W spokoju i w ciszy odeszła…

Cześć Jej pamięci ! 

Niech spoczywa w pokoju… Na zawsze pozostanie z nami…†



Post Scriptum :


3 lata temu podjąłem decyzję o napisaniu moich wspomnień. Głównym argumentem przemawiającym za taką decyzją była próba inspiracji młodego pokolenia do działania. Do ciężkiej pracy i uwierzenia, że chcieć to móc, że marzenia się spełniają, że wszystko leży w naszych rękach.


Dziś, do młodych, miałbym jeszcze jedno przesłanie : nie zostawiajcie swoich najbliższych w przedsionku śmierci. Przeprowadźcie ich za rękę do salonu wiecznej szczęśliwości…

 



Komentarze