2022/2 - EMIRATY ARABSKIE


                                                                                                                    2022 Rok

"Bogactwo to nie pieniądze i ropa. Bogactwo jest bezwartościowe, jeśli nie służy ludziom. To ludzie są bogactwem"                             Sheik Zayed Bin Sultan Al Nahyan



ZJEDNOCZONE EMIRATY ARABSKIE (ZEA)



Przede mną czarne, ludzkie postacie kąpiące się w błękitno-białym basenie hotelu Grand Mercure na pustynno-kamiennej górze Jebel Hafeet. To radosne Arabki w swoich strojach. Zdjąć do kąpieli hidżab i odsłonić twarz to w tym skrajnym przypadku dozwolone. Ale pokazać skrawek aksamitnej skóry, to już jest przestępstwo. Kąpiemy się więc w czarnych płóciennych spodniach i abajach (sukienkach), zakryte od stóp do głów, nie zważając na lejący się z nieba żar. Co słońce rozgrzeje do czerwoności, to schłodzi przyjemna basenowa woda. Allah tak chce.

Dziewczynki, choć na czerwono,  też ubrane od stóp do głów

Za mną regularnie, pod kątem prostym, rozrastające się miasto Al Ain pożerające bezlitośnie kolejne połacie nieograniczonej pustyni. Ze skalistej góry, wznoszącej się nagle z płaskiej pustyni na wysokość 1400 metrów, gdzie wybudowano nasz hotel, jak na dłoni widać to nieprawdopodobne zjawisko.

Hotel Grand Mercure


Gdzie tym razem rzucił nas los ?         ZJEDNOCZONE EMIRATY ARABSKIE.

W 1960 roku był to zbiór 6 państewek (Emiratów od nazwy Emir = monarcha/władca) liczących w sumie 230 000 mieszkańców, zajmujących się rybołówstwem i handlem, które w ciągu 50 lat rozwinęły się do 10 milionów obywateli. Czy tylko dzięki ropie naftowej znalezionej tu pod koniec lat 60-ch ? NIE. Dziś, udział w przychodzie narodowym ze sprzedaży ropy naftowej to niewielki procent. A reszta ? Reszta to turystyka, handel, usługi finansowe, banki i high-tech czyli nowoczesne technologie umiejscowione w Dubai Internet City.

Jak to się więc stało, że tak szybki rozwój nastąpił już w XXI wieku ? Jak to możliwe, że jego szybkość pobiła nawet rozwój Chicago, którym tak bardzo fascynowałem się podczas moich amerykańskich podróży ? Przecież z naszego punktu widzenia wydaje się, że nie ma już miejsca na tak galopujący rozwój. A jednak… W latach 2010 – 2020 przybyło w tym kraju ponad 5 milionów ludzi… tj. w ciągu 10 lat przybywało dziennie ponad 1500 osób. Skąd ? Rozmnożyli się ? Nie… Swój niesamowity rozwój, ZEA zawdzięczają mądrości Arabów, tutejszych Arabów, tak bardzo poniżanych, często nienawidzonych i pogardzanych przez Białasów w Paryżu, Berlinie, Rzymie, nie mówiąc o Polsce i jej egzotycznych i faszyzujących sojusznikach.

Ale wróćmy do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Niech kilka poniższych cyfr same przemówi do naszej wyobraźni :

Dziś, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, mieszka zaledwie 19% rdzennych Arabów. 23 % to Arabowie napływowi z okolicznych państw. 50% to Hindusi, Pakistańczycy i Irańczycy. To tzw. imigracja ekonomiczna, która tu witana była przez mądrych Arabów z otwartymi rękami podczas gdy w Polsce, rządzonej przez cynicznych ignorantów, uznawana jest za bakteriologiczne i wirusologiczne zagrożenie. Tu, Arabowie są panami a sprzątanie miast, pełna obsługa turystów, najgorsze roboty ziemne i prace rolne powierzane są właśnie imigrantom. To Arabowie są właścicielami, szejkami, deweloperami, dyrektorami i stanową arystokrację. Czy naprawdę musimy wierzyć naszym hipokrytom, że nikt nie posprząta ulic, nie wykona najcięższych rolniczych prac, nie obsłuży zagranicznych turystów tak jak my sami ? My Polacy ? Czy sami musimy sprowadzać się do poziomu najniżej wynagradzanych wyrobników zamiast kierować imigrantami, traktując ich „miłosiernie” i dając jednocześnie schronienie przed wojnami i tragedią dyktatur w ich własnych krajach ??

TOLERANCJA : słowo, które tak często przewija się w moich wspomnieniach. RÓWNOŚĆ i głośny sprzeciw dyskryminacji i pogardzie wobec INNYCH. Jeszcze wczoraj u Murzyna z Senegalu kupowałem świeżo wyciskane soki w nieprawdopodobnym ośrodku wypoczynkowym HATTA na bezludnej, kamienistej pustyni. Jeszcze wczoraj jedliśmy wspaniałe szaszłyki z jagnięciny przyrządzane przez Murzyna z Ghany. Już dziś obsługiwani jesteśmy przez czarnych jak smoła, życzliwych i uśmiechniętych kelnerów. Jakżeż oni są inni od zakompleksionych Murzynów, których pamiętam z XVIII dzielnicy Paryża. Tu, są pewni siebie, spokojni, nie pogardzani przez nikogo, nie wyśmiewani… Tu - RÓWNI. Żadnej z Arabek „zamurowanej” hadżibem, nie przyszłoby do głowy by ich poniżać. Nikomu z Arabów w idealnie wyprasowanych śnieżnobiałych kandurach nie przyszłoby do głowy, że INNI to znaczy GORSI. A oni sami ? Arabowie o przystojnych twarzach, białych lub czerwono-białych kefijach (chustach) zaciśniętych agalem czyli rzemykiem, który niegdyś służył do pętania wielbłądzich nóg…? Tu są U SIEBIE i TU czują się znakomicie.

Własna inicjatywa (budka) Senegalczyka

Co więc robią Murzyni i Arabowie w tej Białej, szowinistycznej, europejskiej i chrześcijańskiej społeczności ? Dlaczego nie przyjadą do tego przyjaznego kraju, a sprzątanie ulic, zrywanie jabłek i czyszczenie hotelowych sraczy nie pozostawią nacjonalistycznym Białasom ??? Dziwny jest ten świat.

30% ludności Zjednoczonych Emiratów Arabskich mieszka w Dubaju choć administracyjną stolicą i siedzibą prezydenta i rządu, jest Abu Dhabi. Co więc zobaczyliśmy w Dubaju i co zrobiło na nas największe wrażenie ?

Skoro postawiono na turystykę to oczywiście odnowiono wszystkie zabytkowe budynki dzielnicy Bur Dubai.

W starym Dubaju i odpoczniesz na pięknej ławeczce i....
....zaczekasz w pięknym otoczeniu, na wolny stolik w tradycyjnej restauracji

Tu, w kilku ponad 100 letnich rezydencjach perskich kupców, umieszczono 4-ro gwiazdkowe hotele. Kupców ? Oczywiście, wszak Dubaj był kiedyś centrum handlu złotem, perłami, suknem i przyprawami. 

Tutaj, turyści dostają zawrotu głowy spacerując po tradycyjnych bazarach (sukach). Nieodparcie przypominają mi się moje emigracyjne początki w Paryżu. Leche vitrine (lizacz witryn) było określeniem biedaków oglądających witryny sklepów z luksusowymi towarami. Nie dla nas był Louis Vitton, Christian Dior, Yves Saint Laurant czy Gucci. My, "lizacze witryn" mogliśmy jedynie zadowalać się oglądaniem pięknie wyeksponowanych towarów a kompleks niższości i przygniatające nas ubóstwo, zabraniało nawet pomyśleć o wejściu do takiego sklepu.

Dziś, w Dubaju, jestem świadkiem takiego właśnie zachowania Białych turystów. Ogrom złota kapiącego za sklepowymi witrynami przytłacza, robiąc z Brytyjczyków, Francuzów, Niemców i Amerykanów, właśnie takie Leche Vitrine. Dziś, to oni nie mają odwagi wejść do środka, gdzie przystojni subiekci w swoich  kandurach, kefijach i agalach prezentują złote wspaniałości zakwafionym Arabkom i towarzyszącym im Arabom... Świat obrócił się o 180 stopni.

Branzolety
 
                     Wisiory, bluzki, sukienki, rękawiczki i buty ze szczerego złota...                                                                                                  

Dubai - miasto Złota       

                                                                                    My jednak, weszliśmy do środka                                                                                

Suk z przyprawami

A skoro postawiono na turystykę to nic dziwnego, że najwięcej jest tu 5***** hoteli. To nic dziwnego, że w głębi lądu zbudowano marinę otoczoną chmarą wieżowców i połączono ją z morzem.

To nic dziwnego, że wybudowano sztuczne wyspy by postawić na nich najwspanialsze hotele. To nic dziwnego, że znajduje się tu najwyższy budynek świata (830 m), Burj Khalifa, gdzie dyskotekę umieszczono na 144 piętrze, taras widokowy na 123 piętrze a restaurację na 122 piętrze.

W tle, Burj Khalifa

Skoro w końcu postawiono na turystykę, to nic dziwnego, że znajduje się tu najpiękniejszy ogród botaniczny na świecie (pobił nawet ten na Martynice)...


 

 .... i że wybudowano metro na powierzchni miasta, by jadąc jego środkiem podziwiać przez 60 kilometrów kolejne dzielnice finansów i biznesu, osiedla willowe z wspaniałymi domami i utkanymi meczetami, centra handlowe i wielopoziomowe skrzyżowania.


Chcecie zobaczyć Dubaj w ciągu jednej godziny ? Kupcie bilet metra pierwszej klasy w jedną tylko stronę, rozpocznijcie rano w Dubaj Marina a po południu w starej dzielnicy Deira (oby nie zatrzymał Was suk z wyrobami ze złota) i stojąc przed przednią szybą na miejscu konduktora (tu wszystko działa komputerowo) zobaczcie jego wspaniałość.

A skoro postawiono jeszcze na turystykę, to dlaczego nie wybudować wspaniałego hotelu na górze Hafeet (gdzie właśnie jesteśmy), z widokiem na pustynię i rozbudowujące się miasto Al Ain.

A dlaczego w końcu nie wybudować na kamienistej pustyni parku sportów wszelakich, gdzie mieszka się jak na Marsie i jada to co samemu się  "ugriluje", wszelako za cenę noclegu w najlepszym, 5***** hotelu…

Nasz bungalow


Wszystko, by uprawiać różnorakie sporty  i aktywnie spędzać czas

           

 Rowery górskie też... 


                  Nasz apartament z przodu i od tyłu z ławeczkami i grillem                                              


Co jeszcze zaskoczyło nas w ZEA ?

Benzyna po 2,5 PLN, spalenie naszego Nissan Sunny poniżej 5 l/100 km, myjnie po 30 PLN gdzie 5 Hindusów rzuca się na Wasz samochód by szmatką, pianką, odkurzaczem, gąbką i Bóg wie czym jeszcze, zrobić go błyszczącym i pachnącym w ciągu 10 minut. Zaskoczyły nas także szerokie, doskonałe autostrady (nie spotkaliśmy dróg jednopasmowych), w pełni oświetlone nocą i zacieniane zielenią po obu stronach i palmami w środku. Ileż wody na to potrzeba ? Ileż wiertnic musiało tu pracować by dostarczyć te olbrzymie ilości wody ? Jakiż tu był i wciąż jest rynek zbytu i przedsiębiorcze możliwości…


Sekret zieleńców, kwiatów i palm na pustyni to stałe zasilanie wodą i nawozami poprzez system wielokilometrowych przewodów

A w środku tej technologii, inwestycji i gospodarki przez wielkie „G”, tradycyjna rodzina, poligamiczna rodzina, Arabowie w swoich śnieżnobiałych kandurach z Arabkami w hadżibach. Z kilkoma Arabkami. Z ciekawością obserwowałem rodzinę „dwużonową” z dwójką dzieci siedzącą przy sąsiednim stoliku w jednej z lepszych dubajskich restauracji… Każda z żon miała swoje dziecko, ale też każda dbała o to nieswoje choć wychowywane w jednym, trzyosobowym związku. I znów nie od rzeczy zadać sobie pytanie : i cóż złego jest w poligamii ? Nawet jeśli my sobie tego nie wyobrażamy to czy musimy negować INNOŚĆ ? Czy musimy na siłę uszczęśliwiać INNYCH na naszą modłę ? Nieodparcie wraca myśl o śmierci Atahualpy, ostatniego króla Inków… Oskarżony przez miłosiernych chrześcijan o poligamię został barbarzyńsko uduszony… Czy naprawdę było to miłosierne ? Czy te poligamiczne rodziny są na pewno gorsze od naszej monogamii ? A może gorsze ze względu na brak kochanek, prostytucji, hipokryzji i obłudy ??

"Dwużonowa" rodzina z dzieckiem

Trzy żony - przyjaciółki

A skoro piszę o Zjednoczonych Emiratach Arabskich to jak pominąć Abu Dhabi, które jest administracyjną stolicą państwa, siedzibą prezydenta, rządu i miejscem największego w kraju meczetu, który wybudowany został przez szejka/prezydenta Zayed bin Al Nahyan, który tu został pochowany…

Zacznijmy więc od niego… Sheikh Zayed bin Sultan Al Nahyan. Lider (przez duże "L"), przedsiębiorca, wizjoner, pierwszy prezydent ZEA i twórca tego zjednoczonego państwa.

Niech cytat, którym zacząłem ten post, a także ustanowienie na jego cześć, 2019 roku, Rokiem Tolerancji, świadczy o wielkości tego człowieka... To z pewnością kolejny Człowieczy Autorytet na drodze naszych podróży.


Przetłumaczcie sobie sami, bo warto...

Jeszcze 50 lat temu, Abu Dhabi było niewielkim, glinianym miastem, kiedy odkryto tu ropę naftową. Na zaproszenie szejka Zayed, miasto zaprojektował japoński architekt, na wzór amerykańskich „nowych miast”, w siatce jednakowych kwadratów i prostopadle przecinających się ulic. Samo miasto jest o wiele mniejsze i dalekie od szumu, dolarowego biznesu i finansowych dzielnic Dubaju. Tu, za wyjątkiem kilku przypadków, wieżowce są identycznej wysokości i nie przekraczają 10-go piętra.

wczoraj...

...i dziś...

                                                                                                                                                                       

Wszystko w Abu Dhabi jest jednakowo poukładane, czyste, nowe, zazielenione i nowoczesne. Nie ma tu wiele miejsc do zwiedzania, gdyby nie…właśnie, gdyby nie Pałac Prezydenta i Wielki Meczet.    Zacznijmy od tego pierwszego :

1,4 x 1,4 km a więc około 2 km2. Do jego budowy użyto miliony metrów sześciennych pustynnego piasku i gruntu rodzimego by podnieść wybrany na budowę pałacu teren o 6 metrów. Trudno wyobrazić sobie ogrom tej inwestycji i tysiące koparek i ciężarówek wykonujących tylko tą pracę. Pałac mieści w sobie jedno z „mieszkań” prezydenta ale jego 3 oddzielne skrzydła pełnią głównie funkcję biur : Prezydenta, Rady Ministrów i Rady Emirów…

 Główne wejście

                                                                                                                                                                                                                Główny hall                     

     Jadalnia

                                                                                                                                                                                                                                                        Sala obrad               

Wewnątrz pałacu znajduje się nietypowa rzeźba lokalnego artysty, przedstawiająca kulę ziemską wykonaną ze splecionych ze sobą,  złotych, arabskich słów Szejka Zayed : "Wealth is not money and oil. Wealth lies in peoples, and it is worthless if not dedicated to sereve the people", co w moim własnym tłumaczeniu zawarłem jako cytat na początku tego postu.

A Grand Mosque czyli Wielki Meczet ? NIEPRAWDOPODOBNE bogactwo z podziemnymi parkingami na tysiące samochodów, z restauracjami i galerią handlową. Wszystko wykończone białym granitem i marmurem odbijającym się wspaniale w pełnym, arabskim słońcu. 

Oczywiście zwiedzanie tylko w abaji

                                                                                                                                                                      
                                                                                                                                                                      

 

Na koniec zaś,       „Opowieść o staruszkach podróżujących przez świat” :

 


Tak, to o nas, 70-cio latkach…. To wprost niesamowite. Świat przekroczył nasze wyobrażenie. Podczas gdy my przyzwyczajeni jesteśmy do papierowych dokumentów… tu, nic z tego. Kiedy na stacji benzynowej zapytałem o mapę drogową ZEA, przystojny Arab zapytał „- o jaką mapę chodzi ? Masz przecież Google Maps….” Kiedy w restauracji poprosiłem o jadłospis ? „- Jaki jadłospis”, zapytał grzecznie Czarny kelner : „na stole jest przecież kod QR, zeskanuj i zobacz nasz jadłospis w swoim telefonie”. Kiedy nerwowo szukałem paszportu covidowego na którejś granicy, policjant wskazał na mój telefon : „otwórz apkę na pewno tam jest” (?!)”. A Kiedy do jednej z 5-ciu kart kredytowych szukałem w portfelu odpowiedni PIN, stojący obok Arab zapłacił kartą w telefonie nawet nie mrugając okiem.

Dopiero tu tak naprawdę dotarło do mnie, dlaczego telefon nazywa się smartfon (od smart = sprytny/inteligentny). Zawsze uważałem, że to jest telefon z kilkoma dodatkowymi funkcjami… Otóż NIE, to nie jest fonsmart… To jest smartfon, bo funkcja telefonu jest to zaledwie jedną z kilkudziesięciu, których my, staruszkowie podróżujący przez świat, zupełnie jeszcze nie poznaliśmy. Bo my wciąż dźwigamy aparat fotograficzny, kamerę, dwa telefony, 5 kart kredytowych z ukrytymi PIN’ami, zapominając często, gdzie je schowaliśmy i TYSIĄCE kabli do ich ładownia, czyli kilogramy w naszym bagażu. Beduin na pustyni, mieści to wszystko w jednym smartfonie z jednym, jedynym, małym i lekkim kabelkiem do naładowania…


KTOŚ NIE WIERZY, ŻE PODRÓŻE KSZTAŁCĄ ?




 

Komentarze