2025/10 - NORWEGIA i SZWECJA


 

„Lepiej siedzieć cicho i wyglądać jak idiota niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości”
                                                                                                         Mark Twain

 

 

NORWEGIA

 


Norwegia zawsze kojarzyła się z Narwikiem, łososiami i ropą naftową... A jednak jest o wiele piękniejsza, ciekawsza i fascynująca. Jeżeli kiedykolwiek chcecie przekuć powiedzenie „zapierać dech w piersiach” na rzeczywistość, jeżeli chcecie naprawdę poczuć „zapieranie oddechu”, to przejedźcie 1000 kilometrów drogą E6, z Narwiku do Trondheim, a jeszcze lepiej, „zahaczcie” o skromne Vardobaiki Museum lapońskiego ludu Sami w miejscowości Evenskjer na północny-zachód od Narwiku. 

 

 

W swoim podróżniczym życiu przejechaliśmy już około 50 000 km na różnych kontynentach świata. Do tej pory za najpiękniejszą z dróg wybraliśmy Costal Road w Omanie i drogę wiodącą wschodnim wybrzeżem Nowej Kaledonii. Nic to... Nic bowiem nie pobije drogi E6 w Norwegii, gdzie za każdym niemal zakrętem wyłania się inny widok : szczyty gór pokryte białym śniegiem na tle błękitnego nieba, skalne urwiska o najróżniejszych kształtach i powierzchniach pionowo lub łagodnie spadające w morskie fiordy, tafle wody odbijające jak w zwierciadle zielone lub ośnieżone wzgórza, tunele i wiszące mosty, miniaturowe kolorowe domki (dominuje brąz powstały z wymieszania wapna z krwią wyłowionych ryb) na małych wysepkach, wszędobylskie promy, „przecięte” wstążkami dróg skaliste wzgórza odsłaniające najróżniejszą geologię, tysiące zakrętów, podjazdów i zjazdów wszak droga wije się wkoło fiordów gdzie warunki geologiczne naturalnie zmusiły budowlańców to objazdów, podjazdów, zjazdów, zakrętów, itp...

 



 

No i wreszcie, cel naszej norweskiej, można by powiedzieć, pielgrzymki - Narwik... Tak, dzielnie walczyli. Tak, zwyciężyli. Tak, ich zwycięstwo było ważne, choć tylko symboliczne, bo zaraz „po” dostali rozkaz powrotu do Francji, a pokonani Niemcy wrócili dalej transportować cenną rudę żelaza ze szwedzkiej kopalni Kiruna. Ważny symbol ? Może tak, ale dziś prochy dziesiątek zwycięzców leżą w tej dalekiej glebie. Dziesiątki niewinnych żołnierzy z Warszawy, Krakowa, Podhala i polskich wsi, właśnie tam w kwiecie wieku zakończyło swój żywot. „Za naszą i Waszą Wolność”. A jednak zasady, prawość i sprawiedliwość tak bardzo ważne są w życiu... 



 

Nie będę rozpisywał się o tutejszym muzeum, pomnikach i cmentarzu poległych polskich żołnierzy. Niech każdy zerknie do słownika „google”, jeżeli brak mu takich wiadomości. Napiszę tylko, że byliśmy, spełniliśmy patriotyczny obowiązek, pochyliliśmy się na Polską rzuconą odmętami historii gdzieś na dalekiej, zimnej północy. Cześć ich pamięci, niech spoczywają w pokoju patrząc na fiord, który bohatersko zdobyli...

 

Tuż przed skierowaniem naszego wspaniałego pojazdu na południe, „wpadliśmy” jeszcze do małej miejscowości Evenskjer – centrum kulturalnego lapońskiego ludu Sami, gdzie znajduje się małe muzeum. „To kilka eksponatów i zdjęć z ich życia jeszcze przed kolonizacją” - tłumaczył nam przewodnik.

 


 

Moją uwagę przykuła zbroja ze skór renifera, łuk i kołczan.... – „Tak, to zbroja jednego z członków naszego ludu, który w 1219 roku zabił Olafa Świętego za kolonizację naszych ziem i narzucanie nam obcej religii” - kontynuował. „Ówcześni mieszkańcy Laponii nie zgadzali się ani na jedno ani na drugie”. 


 

Przyznam, że wystawiony w centrum muzeum, jakoby w świętej salce, bęben szamana w szklanym pojemniku, wkoło ustawione ławeczki jakoby do modlitw jakowychś, robił mocne i mistyczne wrażenie. Nigdy dotąd w tak ewidentny sposób nie zaznałem świadectwa tak jawnego oporu przeciw „zbrojnemu nawracaniu”. A szamani i szamanki na stałe zagościli ponownie wśród ludu Sami... Podziwiamy i gratulujemy...

 

Jadąc na południe tą wspaniałą E6 dojechaliśmy z powrotem do granicy koła podbiegunowego. Wjechaliśmy doń, jak pamiętamy w Finlandii, w Rovaniemi... Ta norweska tym razem granica, doskonale zaznaczona jest przy trasie. Budynek, kamienne postumenty ze współrzędnymi i dziesiątki butików : souveniry. To ostatni moment by kupić czapeczkę z napisem Arctic Cercle... Wielu turystów i pamiątkowe zdjęcia. 


 

Ale to co przykuwa moją uwagę, na skraju oddalonego parkingu to coś co przypomina sowiecką gwiazdę... Podchodzę zaciekawiony : pomnik ku czci sowieckich więźniów zbudowany przy udziale mieszkańców górniczego miasta Mo i Rana... Nie wierzę. Dawno nie widziałem takiej gwiazdy. Rzucam się do opisów : podczas II wojny światowej Niemcy sprowadzili do Norwegii ok. 90000 sowieckich jeńców do prac przy budowie dróg. Ok. 9000 z nich zmarło z wycieńczenia i to ku ich pamięci postawiono ten pomnik... Wielu z nas powinno uczyć się takiej postawy. Zwłaszcza politycy tzw. prawej, nacjonalistycznej i faszyzującej strony. Wszak śmierć jest równa dla wszystkich, bez względu na kolor skóry, wyznawaną religię i język, którym się posługuje i każdemu zmarłemu należy się minimum choć empatii... 



 

Czas na Trondheim : pierwszą stolicę Norwegii i wspaniałe kolorowe i historyczne miasto. Wszak było to centrum życia Wikingów a powstało z małego obozowiska tych (początkowo) złoczyńców, wokół którego wyrosło miasto i duży port w jednym z większych norweskich fiordów.

 

Jak wszędzie, fiordy wbijają się w ląd swoimi mackami, przy których zbudowano kolorowe kamieniczki, przy nich pomosty, a przy pomostach łodzie motorowe dla każdego domostwa. Cumują jakoby konie przytroczone przed saloonami. A wszystko odbija się w tafli spokojnej wody malując wspaniały kolorowy obraz... Och gdyby tylko lato trwało tu 8 a nie 2 miesiące -😉...

 

     
 

 

Wchodzimy do Katedry. To największy kościół w Norwegii, sanktuarium i miejsce pielgrzymek. Miejsce modlitewnych spotkań od 900 lat, najpierw katolików a potem protestantów. Pierwotny kościół zbudowany został w miejscu pochowania świętego Olafa, króla Wikingów, który urodzony w 955 roku, popłynął na podbój świata w wieku 12 lat, a odkrywszy korzyści z chrześcijaństwa w zarządzaniu krajem (jak nasz Mieszko I), przyjął chrzest w 1014 roku i powrócił do Norwegii nawracając społeczeństwo na właściwą wiarę. Zginał, jak wiemy od strzały „poganina”, członka ludu Sami, dla których ta religia nie była aż tak korzystna. 


 

Katedra jest olbrzymia a obecny kształt zawdzięcza przebudowie w 1969 roku. Postawiona jest wśród kamiennych nagrobków. Skromna, ale i bogata bowiem sam krucyfiks nad ołtarzem zrobiony jest z 70 kg czystego srebra. Największe w Europie organy, posiadają 9620 najróżniejszej wielkości i średnicy piszczałek. Ołtarz zrobiony jest z włoskiego marmuru a każdego roku jest tu chrzczonych około 100 dzieci. W katedrze znajduje się studnia – kiedyś prawdopodobnie źródło wody pitnej, dziś miejsce wrzucanie monet. W 2011 roku wybrano z niej 62 wiadra pełne monet z całego świata. Na wieży znajduje się największy w Norwegii dzwon ważący 2400 kg.

 

W końcu idziemy na plac centralny, który kiedyś był targowiskiem Wikingów. Piękny plac, na którym prezentują swoje umiejętności najróżniejsze orkiestry uduchowiając to miasto i czyniąc z niego radosną i niezapomnianą atmosferę. Z wysokości kilkunastu metrów, ze szczytu kolumny (jakoby Napoleon na Placu Vendome w Paryżu) spogląda Olaf I Święty. Nie przeszkadza mu, że jego wzrok pada na dwie duże, dumnie łopoczące, tęczowe flagi LGBT zamocowane na miejskim ratuszu. Cóż to za okazja i zwyczaje - pytam sam siebie w poszukiwaniu jakiejkolwiek odpowiedzi. A odpowiedź przyszła od hotelowej recepcjonistki, gdzie dwa podobne proporczyki LGBT zdobią recepcję... 


 

Był bowiem rok 1969, kiedy w Nowym Jorku policja zaatakowała bar dla gejów, nakazując jego opuszczenie jako „wylęgarnie grzechu” (znam gorsze grzechy, które jakoś uchodzą niektórym prawodawcom), co spotkało się z dużym potępieniem mieszkańców i spowodowało zamieszki w obronie praw INNYCH, jak nazwałbym ich dzisiaj. I to właśnie na pamiątkę tego wydarzenia w całej Skandynawii (i na całym świecie) obchodzi się w czerwcu tzw. Miesiąc Dumy (Pride Month), czyli Święto Bycia Sobą... I pomyśleć, że pewien pałacowy pajac, ośmielił się uznać INNOŚĆ za wymyśloną ideologię, że z INNOŚCI zrobił narzędzie walki politycznej i manipulowania ludu... I pomyśleć, że na szczytach polskich władz, też należałoby wykrzyczeć : EDUKACJA GŁUPCZE, EDUKACJA !!!

 

Na koniec zaś Wyspa Mnichów i najstarszy kapitan świata (probably), który prowadził nasz statek. Wyspa Mnichów - bo tą wyspę oddał mnichom (zakonowi Bernardynów) król Kanut Wielki w 1028 roku. Po 500 latach los odwrócił się jednak od katolików i podczas reformacji zesłał ich tu wraz z ostatnim katolickim biskupem... W XVII i XVIII wieku było tu więzienie, w którym najsłynniejszym więźniem był faworyt (kochanek) króla Fryderyka III. Biedak za swe niecne czyny spędził w celi 18 lat a spacerując w kółko, wydeptał głębokie ślady w kamiennej podłodze. 

 


TRONDHEIM... przepiękne miasto. I jak nie polecić go wszystkim miłośnikom podróży i inności... Czy Norwegia potrafi nas jeszcze zaskoczyć ? 



Potrafiła : właśnie dojechaliśmy do Oslo... 


Oslo to nowoczesność mieszająca się z historią. To powalające nowoczesnością opera i muzeum Muncha. To nowoczesne dzielnice przebudowane ze starych portowych nabrzeży, To bezczelnie wciskające się fiordy w środek miasta. To mnóstwo zieleni i kwiatów. To Open Air Museum, czyli wspaniały skansen „pod gołym niebem”. 




 

To wspaniały ratusz, gdzie wręcza się pokojowe nagrody Nobla. A skoro Nobel to... Alfred urodził się w 1833 roku w rodzinie naukowca i po studiach dołączył do rodzinnych poszukiwań nad materiałami wybuchowymi. Kolonizacja USA, rozwój drogownictwa i kolei żelaznych, i okres niepokojów w 1848 roku, spowodowały olbrzymie zapotrzebowanie na materiały wybuchowe. Znana nitrogliceryna była niebezpieczna i trudna do transportu. Poszukiwania Alfreda kosztowały życie wielu ludzi i strat materialnych bowiem niektóre z jego fabryk nieprzewidywanie wybuchały. I NAGLE jest ! Alfred znalazł rodzaj piasku porowatego, który wymieszany z nitrogliceryną dał dynamit. Był 1866 rok : podbój Ameryki i wojna prusko – francuska 1870 roku, spowodowały jeszcze większe zapotrzebowanie na materiał wybuchowy. Alfred trafił w totolotka... Jego fabryki na całym świecie pracowały pełną parą a jego majątek rósł w rytmie geometrycznym. Niestety, choć życie dało mu olbrzymi sukces materialny, to nie dało potomków. 27.11.1895, Alfred Nobel napisał testament : hojnie obdarował 14 dalszych krewniaków a resztę fortuny przeznaczył na to wspaniałe dzieło (wspanialsze zapewne od dynamitu), na nagrody jego imienia... Brawo Alfred ! Norwegowie mogą być z ciebie bardzo dumni... 


 

Ale nie tylko z niego. Kolejną perełką w koronie ich wybitych ludzi był na pewno Thor Heyerdahl. Kiedy jako młody zoolog, botanik i geograf wylądował służbowo na jednej z wysp Polinezji Francuskiej, to zauważył, że fale dobijają zawsze z tej samej strony wyspy i wiatry wieją z jednej, wschodniej strony. Skojarzenie i ciekawość rzuciła go do Peru by wczytując się w dostępne materiały i rozmawiając z ludźmi dowiedzieć się, że wg. legendy Polinezja zaludniona została przez potomków Inków, z jeziora Titicaca. Pasja jest boskim darem dla ludzkości… Od tamtego czasu, Thor nie przespał wiele nocy, wysłał setki próśb do sponsorów, kompletował równie jak on szaloną załogę, studiował morską nawigację i konstrukcję statków, doprowadzając do zbudowania łodzi z peruwiańskich materiałów i udanej próby przepłynięcia w 1947 roku z Peru na Polinezję Francuską… Odwaga, upór i zwycięstwo… Tak… a jednak nie zmieniło to historii, wszak to jednak ludy południowo-wschodniej Azji zaludniły cały Trójkąt Polinezyjski… Czy nie warto jednakowoż rozwijać swoich pasji i swoich marzeń ? Warto…

 

 

Co jeszcze olśniło nas w Oslo : życzliwość i pomocna dłoń sąsiadki w autobusie gdy musiałem szybko zainstalować odpowiednią „apkę” i zapłacić za bilet, spokój i brak nerwowości Norwegów, czystość, wspaniały ratusz, gdzie wręcza się pokojowe nagrody Nobla, głównie elektryczne samochody, czysta woda do picia w hotelowych kranach.

Norwegia to nasze odkrycie... Tak blisko a tak atrakcyjnie, bogato i egzotycznie, wszak „dalekie chwalicie a bliskiego nie znacie, sami nie wiecie co w sąsiedztwie posiadacie”... Norwegia : POLECAMY GORĄCO !!! -😊 

 



SZWECJA 


Anioł... I jak jej nie kochać ???

 

Już po 10 kilometrach powiedziałem do Irenki : Wellcome to Europe.. Szerokie, proste autostrady, zakłady przemysłowe, samochody spalinowe i Szwedzi - wcale nie przestrzegający ograniczeń prędkości jak Finowie czy Norwegowie... Jesteśmy nad Bałtykiem, bliżej cywilizacyjnego rozgardiaszu a dalej od przyrody.

 

Wjeżdżamy do Sztokholmu... Hmmm... Duże, szerokie ulice i wysokie kamienice. Miasto dalekie jest od olśnienia... Ale spoko. Zaraz po „wylądowaniu” w naszym hotelu idziemy do centrum miasta... I tu... jednak olśnienie. Takie same duże kamienice z XIX wielu, ale jakżeż piękne, harmonijne i rozmaite. Wielkość tym razem nas nie przeraża, ale wprawia w podziw. Ledwo rozejrzeliśmy się wokoło gdy miarowy rytm wojskowej orkiestry ściąga nasz wzrok... Cóż to za pochód ?? Wojskowa orkiestra i kilkudziesięciu paradnych żołnierzy asystowanych konną policją. Piękno samo w sobie. Cóż to jest ? I dopiero drugiego dnia spostrzegliśmy, że to zmiana warty pod pałacem królewskim. Maszerują kilka kilometrów ulicami miasta by zmienić kilkunastu wartowników wokoło Pałacu Królewskiego w tak znakomitej oprawie.

 

Idziemy dalej. Na głównym placu przed pałacem stoi potężny pomnik Karola XIV w napoleońskim kapeluszu... Chwila zadumy i już wiem, już kojarzę... TAK ! To Jean Baptiste (Jan Chrzciciel) Bernadotte... Marszałek Napoleona o dwuznacznym zachowaniu. Facet, który dał podwaliny dynastii królów szwedzkich, panującej już ponad 200 lat. Dla jednych zdrajca, dla drugich bohater. Kontrowersyjna postać, którą Francuzi krytykują a Szwedzi często przemilczają, wszak trudno doszukać się nordyckiej krwi w pirenejskim okryciu. 


Król Karol XIV vel Jan Chrzciciel Bernadotte


Na głowę walą mi się historyczne przykłady... Jak bardzo emocje decydują o losach narodów i losach świata. Jak miłość, nienawiść, zazdrość lub zwykła niechęć wplatają się w politykę i decydują o losach milionów ludzi.

 

Pozwólcie więc, że w kilku słowach opowiem Wam historię o kopciuszku, który wstąpił na tron.

 

Był rok 1793, kiedy młody kapitan artylerii, Napoleon Bonaparte, dostał polecenie wyparcia angielskiej floty z tulońskiej redy i tulońskiego portu. Jadąc z Paryża do Tulonu odwiedził narzeczoną swojego brata, Józefa. Pech nr 1 : narzeczona Józefa miała piękną siostrę Desire... a Napoleon był zawsze szybki w swoich decyzjach uważając, że lepszych jest 5 szybkich decyzji w tym jedna zła, niż jedna dobra w 50%...

 

Nie zwlekając więc zbytnio, natychmiast oświadczył się Desire (z domu Clary) i kontynuował swoją misję wymiatając artylerią Anglików z wybrzeży Francji. Napoleon, emocjonalny mężczyzna, pisywał płomienne listy do swojej młodej wybranki, która z utęsknieniem czekała na swojego coraz bardziej sławnego we Francji bohatera. Pech nr 2 : los rzucił Napoleona przed oblicze ówczesnego ministra wojny, u którego poznał jego kochankę, niejaką Józefiną Beauharnais de la Pageri, swoją przyszłą żonę i cesarzową Francji. Emocje ponownie wzięły górę a doświadczone rączki Józefiny rozkochały młodego Napoleona. Pozostało listownie zerwać narzeczeństwo z Desire...

 

Los jednak potrafi być i okrutny i wspaniałomyślny : biedna Desire nie podejrzewała nawet, jak wspaniały prezent dla niej przygotował.

 

Kilka lat po pierwszych zaręczynach Napoleona, inny ambitny i przedsiębiorczy polityk i dowódca, Jean Baptiste Bernadotte przypadkowo, jak w przysłowiowym stogu siana, spotkał na swojej drodze piękną Desire i zaraz potem, w 1798 roku stanął z nią na ślubnym kobiercu. Dziwnie toczyły się losy obu tych panów i choć mianowany marszałkiem w 1804 roku, zdolny Bernadotte wiernie służył Napoleonowi, to relacje pomiędzy nimi nie układamy się dobrze... Czy wynikało to z przerostów ambicji Bernadotte, czy może zraniona damska duma odzywała się od czasu do czasu w domowych pieleszach na coraz bardziej bogato haftowanych poduszkach ?

 

W 1807 roku w Tylży, Napoleon zgodził się by car Aleksander I zajął szwedzką wówczas Finlandię w zamian za odstąpienie Rosji od koalicji anty-napoleońskiej... Błąd, jak już kiedyś napisałem : Aleksander zajął Finlandię ale dalej wysyłał swoje wojska do walki przeciw Napoleonowi.

 

Tymczasem neutralna Szwecja rozgniewana na Napoleona za oddanie jej Finlandii Rosjanom i brak następcy tronu ostatniego szwedzkiego króla Karola XIII, rozpaczliwie szukała nowego monarchy : najlepiej wybitnego wojskowego, zdolnego polityka, ambitnego przedsiębiorcę... Któż lepiej nadawał się do takiej roli niż któryś z zaprawionych w bojach, zwycięskich marszałków Napoleona...

 

Los padł na Bernadotta... Zawahał się... Dostał co prawda zgodę od Cesarza, ale obcy, zimny kraj i możliwość uwikłania się przeciw ukochanej ojczyźnie wstrzymywał jego decyzję... Czy nie sądzisz drogi czytelniku, że w tym momencie poduszkowe podszepty Desire, córki handlarza jedwabiem z Marsylii, mającej z jednej strony koronę Szwecji, z drugiej zaś, pełny rewanż za zerwane zaręczyny, mogły mieć decydujące znaczenie ? Tak... Jean Baptiste przyjął propozycję, objął tron Szwecji a w zamian za obiecaną mu Norwegię (jako wisienkę na torcie) przystąpił do koalicji anty-napoleońskiej, a wracającym spod Moskwy w 1812 roku, zdziesiątkowanym żołnierzom francuskim, wbił bagnet w plecy w okolicach naszego Szczecina. 


Następcy Desire i Jana Chrzciciela Barnadotte : Oscar i Józefina  

 

Los jednak rzeczywiście jest przewrotny... I niech jako post scriptum dodam, że syn państwa Bernadotte, król Szwecji Oscar I, ożenił się w 1823 roku z wnuczką Józefiny de Beauharnais de la Pageri Bonaparte, też o imieniu Józefina, a ich potomkiem był kolejny szwedzki król Oscar II.

 

Ani Napoleon, ani Józefina nie doczekali jednak tych lat. Zmarli w latach 1814 i 1821, każdy w wieku ok. 50 lat, podczas gdy królowa Desire, z domu Clary cieszyła się olbrzymią władzą, szczęściem i należnym królom wielkiej Szwecji szacunkiem, aż do 83 roku życia, kiedy odeszła na spotkanie z jej pierwszym narzeczonym w 1860 roku... I tak właśnie to francuska, nie nordycka, krew płynie w żyłach szwedzkich monarchów już ponad 200 lat.

 

Perfidia losu polega jednak na tym, że młody Bernadotte wstąpił do armii w wieku 17 lat i walczył podczas rewolucji francuskiej przeciwko arystokracji masowo wysyłanej na gilotynę. Dzięki takim jak on, odcięto burbońskie, koronowane i królewskie głowy Marii Antoniny i Ludwika XVI -☹

 

Czy można nie kochać historii ?? Nie, nie da się... Pisałem już kiedyś, że historia to śmietana, to poezja i to matka nauk wszelakich...-😊-😊-😊

 

Wróćmy jednak na ziemię. Zamek królewski w Sztokholmie okazał się olbrzymi. Nie jest aktualną siedzibą królów i pełni jedynie funkcje reprezentacyjne. Zmiana warty to wspaniale widowisko. Skansen sztokholmski musi wiele uczyć się od swojego brata w Oslo, a Muzeum Wikingów też nas nie powaliło. Czekamy na otwarcie muzeum Wikingów w Oslo, w 2027 roku, bo podejrzewam, że będzie to prawdziwa uczta dla miłośników historii... 




A szwedzka starówka ? Jest wspaniała. Inna niż krakowska, wileńska czy tallińska, ale bardzo kolorowa i historycznie bogata...

 



Dziękujemy ci Sztokholmie : o było cudowne doświadczenie !!

 

Szwecję pożegnaliśmy wizytą w Göteborgu podczas festiwalu muzycznego, który był naszą ucztą duchową, podczas której uzmysłowiliśmy sobie o dobrodziejstwach płynących z bezstresowej emerytury -😉

 

Do Danii, kolejnego celu naszej podróży, przejechaliśmy drugim co do wielkości mostem na świecie łączącym dwa państwa. Tym razem Szwecję z Danią. To most o nazwie Oresundsborn. 7845 m długości, nad cieśniną Sund, oddany do użytku w 2000 rok. Marzyłem by nim przejechać a podobno marzenia spełniają się tym, którzy bardzo czegoś pragną. Pragnąłem i ja -😉




 

 



Komentarze