2024/3 - HISZPANIA

 


                                                                                                                    2024/3 


„Życie nie jest tym co człowiek przeżył, ale tym co i jak zapamiętał”
                                                                                Gabriel Garcia Marquez 
 

 

 


 

Cudowna Hiszpania. 7500 przejechanych kilometrów i 13 hoteli typu boutique. Plaże, knajpy, posiłki pod gołym niebem, cudowna oliwa, lokalne wędliny, gazpacho, paella, sangria i aperol spritz. Zamki, pałace, muzea, kościoły i świątynie. Grzebanie w historii, słuchanie przewodników, doczytywanie w hotelach, analizy i encyklopedia google. Plantacje oliwek, cytrusów, dywaniki opadniętych cytryn i pomarańczy wokół drzew, łany niebieskich kwiatów i wszędobylskie, urozmaicone góry. Wspaniale drogi i białe lub jasnobrązowe miasta i miasteczka. San Sebastian, Pampeluna, Navarra, Segovia, Madryt, Toledo, Kordoba, Sewilla, Tarifa, Marbella, Granada, Walencja i Girona. Wszystko egzotyczne, piękne i inne. Inne i zachwycające... 

 

A jednak... A jednak cholernie mi smutno. Cofnąłem się o kilkadziesiąt lat. Kontrowersje męczą mój kondensator świadomości a pytania o mój rodowód, moje miejsce na ziemi, o człowieczeństwo walą się na mój rozpalony łeb. Krzykiem stawiam na ostrzu noża trudne pytania : obiektywizm i wyrzucenie z siebie tego bólu, tej być może wadliwej analizy czy lojalność wobec korzeni ? Trudna prawda widziana oczami turysty czy hipokryzja i obłuda w imię tradycji, przekazanej wiary, miejsca na ziemi i wychowania w dzieciństwie ? 


Zdziwieni jesteście ostatnim fragmentem moich hiszpańskich wrażeń ? Oceńcie sami na końcu tej opowieści. 


A zaczęło się tak niewinnie. BASKONIA czyli Kraj Basków. 

 


 

Nie przypuszczaliśmy, że San Sebastian jest tak pięknie położony. To zatoka-muszla, w którą wlewa się Ocean Atlantycki a na jej obrzeżu, tuż za złocistą plażą rozrosło się miasto. Przyznam, że zaskoczyła mnie historia Baskoni, czyli Kraju Basków. Jak twierdzi Roman Dobrzyński w książce HISZPANIA wydanej w1977 roku, którą znalazłem w bibliotece mojej Mamy, Baskonia to relikwia neolitu. Nazwani przez Rzymian Vaskami posługiwali się językiem euskara stanowiącym jedną z największych zagadek Europy. Znaleziono zaledwie małe podobieństwo z jedynym na świecie językiem, językiem kaukasko-małoazjatyckim a jedyną z fantastycznych teorii pochodzenia Vasków (Basków) jest tajemnicza Atlantyda. Widomym jest jedynie, że przybyli nad zatokę biskajską ok. 8000 lat temu i jako jedyni zachowali odrębność po nawale plemion indoeuropejsklch....

 

Przez Pampelunę (Irunią zwaną po baskijsku) dotarliśmy do mojej pierwszej wyspy zaczarowanej.  

 


 Cafe Irunia 

Plac Centralny Pampeluny

 

 


Prawdziwy beret baskijski 


Był 1972 rok, kiedy niesiony nieświadomą młodością beztrosko śpiewałem na imprezach akademickich „Więc pijmy zdrowie, szwoleżerowie, niech smutki zginął w rozbitym szkle...” nie mając pojęcia, że już kilka lat późnej zakocham się w człowieku, który powołał do życia tą wojskową formację lekkiej kawalerii (cheveaux legers ). Ale jeszcze mniej bym się spodziewał, że pewnego dnia stanę w miejscu, w którym dzień 30 listopada przeszedł do historii jako symbol bohaterstwa polskiego oręża wojskowego. 

 


 
Bo było to właśnie 30 listopada 1808 roku, kiedy około godziny 10h30, 125 polskich szwoleżerów, ruszyło z impetem na wielotysięczną armię hiszpańską by otworzyć Napoleonowi drogę do Madrytu. SAMOSIERRA. Wąwóz na wysokości 1444 m npm o długości 2,5 km. Po nieudanym ataku francuskiej piechoty Bonaparte wydał rozkaz:

 
- Poślemy tam Polaków


- Sir, to niemożliwe by konno zdobyć ten wąwóz utkany działami wroga - krzyknął prawie cały sztab wojsk Napoleona. 


- Laissez faire aux Polonais (zostawcie to Polakom) - odrzekł Cesarz. 


I z okrzykiem Jana Leona Kozietulskiego „Naprzód psiekrwie, cesarz patrzy” ruszyli... Ruszyli siłą wielkiej woli i z rozmachem by jakoby masą bezwładnościową w ciągu zaledwie 8 minut zdobyć kilkanaście dział, wiele chorągwi i wziąć do niewoli około 3000 przerażonych i uciekających hiszpańskich żołnierzy. Kompletne zaskoczenie, wielkie zwycięstwo i wielka wygrana.

 
Łącznie straty naszych bohaterów w zabitych i rannych wyniosły 57 ludzi (w tym 22 zabitych i zmarłych od ran po bitwie). Zginęło też kilkadziesiąt koni. 


Bonaparte, który posuwał się tuż za wojskiem był pod wrażeniem szarży. Najpierw swoim fantastycznym zwyczajem udekorował rannych krzyżem Legii Honorowej, a potem rozkazał uformować pułk z podniesionymi szablami. A gdy padła komenda „baczność !”, Napoleon zdjął kapelusz i zawołał: - „Cześć najdzielniejszym z dzielnych!” by po 216 latach wycisnąć moje łzy wzruszenia.

 



 
Nie koniec to jednak tej historii, bowiem 15 lat po moich akademickich imprezach, los rzucił mnie do wiercenia studni na dalekim południu Czadu, w najczarniejsze z czarnych afrykańskich państw. I tam, po skończonej pracy, w małej wsi ulokowanej daleko od jakiejkolwiek cywilizacji, usłyszałem od półnagiej autochtonki, której zaproponowałem pół butelki mojego piwa… – Non, merci, hier j’etais soul comme une polonaise (nie, dziękuję, wczoraj byłam pijana jak Polka)… SZOK !!! Skoczyłem jak oparzony wrzątkiem.. - Co ty opowiadasz ? Skąd to wiesz ? Kto ci to powiedział ? Czy wiesz gdzie leży Polska ? Czy wiesz co znaczy Polonais ? Czy wiesz, że Polska to tak samo wielki kraj jak Francja, którą znasz jako jedyne państwo oprócz Czadu ? I w końcu… czy wiesz, skąd francuscy ignoranci przywlekli to powiedzenie na ten koniec świata ? Czy wiesz co to była Samossira ? I czy wiesz, że oficerowie Bonapartego po zwycięskiej bitwie stwierdzili - Il faut etre soul comme un polonais pour le faire (trzeba być pijanym jak Polak by to zrobić), na co Napoleon odpowiedział - Bivez comme Polonais mais sabrez aussi comme eux…“ (pijcie jak Polacy ale walczcie (szablą) też jak Polacy. 


Chwila zadumy w małym kościele na przełęczy Samossiera, duma i radość ze spaceru śladami Kozietulskiego i Bonapartego, doskonały obiad w tamtejszej knajpce i zakup kilku butelek doskonałego czerwonego lokalnego wina, które zasili moją piwniczkę w Kościelisku zakończyło ten kolejny, jakże wspaniały etap naszej podroży… Czas na Segovia i Madryd…

Komentarze