2024/13
„Najgorsze miejsce, w którym możesz się uwięzić, to Twój umysł z negatywnym nastawieniem”
Autor nieznany
Kiedy w lutym tego roku pojąłem się organizacji tej wyprawy nie przypuszczałem, że kilka miesięcy później stanie ona pod poważnym znakiem zapytania. W maju bowiem nastąpiła 4 już rzędu na przestrzeni ostatnich 150 lat, próba oderwania się rdzennej ludności Nowej Kaledonii, ludu Kanak, od „macierzy” czyli Francji.
Nie przestraszyłem się. Nie wierzyłem by Francja (NATO) zgodziła się na oderwanie „od macierzy” tej wysepki na Oceanie Spokojnym. „Własność” Francji od 1854 roku, siedziba amerykańskich sił zbrojnych na południowy Pacyfik podczas II-giej wojny światowej, francuskie centrum badań/prób nuklearnych i największe na świecie złoża niklu to nie jedyne argumenty za jej utrzymaniem przy Francji. Nie... Francja nie mogła tego odpuścić, ale też lud Kanak nie pozostałby długo niezależny wpadając wcześniej czy później w imperialistyczne łapy Rosji lub Chin. Bardziej jednak Chin bowiem statki z chińskimi imigrantami wciąż przypływają do Noumea i w hotelach, restauracjach a nawet sklepach z pamiątkami spotkacie chińskich właścicieli.
Nie przestraszyłem się więc ogłoszonej w maju godziny policyjnej i reglamentacji paliwa i alkoholi, ale też napotkałem na opór niektórych Francuzów w organizacji podróży, którzy jakby przypadkowo próbowali oderwać Kanaków od tradycyjnego źródła ich dochodów jakim jest turystyka. Nie poddawałem się i na własną rękę szukałem kontaktów z Kanakami rezultatem czego była bezpieczna podróż, którą opisałem poniżej...
Najpierw jak zwykle był rejs morski. Nasz cel to „wyspa zbliżona do raju” jak głoszą przewodniki, czyli Wyspa Sosen (L’Ile de Pins), choć to nie sosny a wspaniałe araukarie porastają tą wyspę. Widocznie Admirał Oceanów James Cook nie zadał sobie trudu by zbliżyć się do tej otoczonej rafami koralowymi wyspy i z bliska jej zobaczyć.
Wyspa Ua... "paradise". Tak, to jest prawdziwy raj...
Najbardziej
jadowity, choć niegroźny dla człowieka wąż. Rozwarcie jego szczęk na
niecały 1 mm wyklucza bowiem prawdopodobieństwo ukąszenia.
Wróćmy jednak do naszego rejsu. Przez kilka małych oceanicznych atoli o kryształowej wodzie, wspaniałych rafach koralowych, białych plażach, z których najpiękniejsza była wyspa Ua, dopłynęliśmy do Wyspy Sosen by tu przycumować do jednej z 20 boi kotwicznych w zatoce Kuto. Naszym oczom ukazał się cudowny widok : olbrzymia, półokrągła plaża z białego, drobnego jak mąka piasku, który widzieliśmy tylko na Playa Sirena na Kubie, wianuszek palm kokosowych zamykający plażę, wyrastający nad palmami grzebień wysokich, szczupłych, mocno zielonych araukarii i bezgranicznie krystaliczna, spokojna woda pokazująca białe, piaszczyste dno aż do 10 merów głębokości.
Dopływamy do Wyspy Sosen
Byliśmy sami... Bogowie byli dla nas i naszej odwagi łaskawi bowiem wielu odradzało nam ten rejs ze względu na bezpieczeństwo. Zamiast 20 jachtów (tyle boi naliczyłem), podczas 3 dniowego pobytu byliśmy zupełnie sami w cudownej zatoce Kuto napawając się ciszą, spokojem, wspaniałą przyrodą i otoczeniem. Pobyt wśród 20 innych jachtów, z rozwrzeszczaną dzieciarnią w wodzie i na plaży, dyskoteką w jedynej restauracji (dziś zamkniętej z powodu braku turystów) byłby prawdopodobnie podobny do pobytu na wyspie Mykonos na Morzu Egejskim, która cicha, spokojna, wspaniała, typowo grecka z biegiem lat zamieniła się w pływającą, rozwrzeszczaną dyskotekę.
No i zaczęło się : najpierw wizyta u szefa plemienia Hilarego, którego wcześniej skontaktowałem poza francuskimi władzami i poprosiłem o pozwolenie na przycumowanie do wyspy. Zgodził się i poprosił o spotkanie zaraz po przycumowaniu.
Spotkanie z Hilarym, szefem plemienia Comagna, który jest właścicielem zatoki Kuto.
Byliśmy, i na powitanie wręczyliśmy małe tradycyjne upominki, czyli polską wiśniówkę, koszulkę rejsową, długopis Amago i wiśnie w czekoladzie dla małżonki. To otworzyło nam możliwość podróżowania po całej wyspie w towarzystwie kierowcy Charles’a. Ach, jak ja lubię te chrześcijańskie imiona wyryte na niezgrabnych, nieregularnych twarzach autochtonów na całym świecie. Czy narzucanie swojej religii, imion i zwyczajów naprawdę wydaje się niektórym Białasom ich prawem i normalnością ? A co z pokorą i chrystusowymi przykazaniami ?
Wyspa Sosen
Dziwne to wszystko i od pierwszego dnia pobytu w Nowej Kaledonii moja głowa nie potrafiła znaleźć winnego i niewinnego, wyzwoliciela i intruza, dobroczyńcy i złoczyńcy. Kto : Kanaki czy Francuzi mają racje ? Kto ? Byli właściciele tych ziem czy ci którzy zbudowali tu infrastrukturę ? Kto ma prawo zezwalać na przycumowanie do boi ? Właściciele zatoki czy ci którzy te boje zainstalowali ? Kto może sprzedać nam butelkę piwa i uraczyć nas kolacją ? Właściciele ziemi/plaży czy ci którzy wybudowali na niej hotel ? I jedni i drudzy pretendowali, że to właśnie jest ich prawo...
Na wyspie o powierzchni połowy Krakowa istnieje 8 plemion Kanaków, a każde składa się z około 10 klanów zawierających po ok. 60 osób i każdy jest „czegoś” właścicielem. Jakiegoś skrawka ziemi, zatoki, okolicznej wysepki, itp... Czy rzeczywiście z każdym z szefów klanów i plemion trzeba wszystko uzgadniać ? Czy to nie komplikuje spokojnego życia ? A może prawda jest jednak po stronie Francuzów, którzy dali im wszystko oprócz wolności... To pytanie wirowało w mojej głowie przez cały pobyt w Nowej Kaledonii aż w końcu chyba znalazło odpowiedź, kiedy oczekiwałem na lotnisku na powrotny samolot do Polski... Ale to już na końcu mojej opowieści.
Wróćmy do Wyspy Sosen pomyłkowo nazywanej przeze mnie podczas całego rejsu Wyspą Jodłową. Najpierw pieszo poszliśmy do cudownej, kolejnej po Kuto zatoki Kanumera. To kolejna oaza ciszy, piękna i spokoju.
Wspaniałości wyspy – cudowna zatoka Kanumera
Potem pojechaliśmy zobaczyć stary więzienny cmentarz. Zarósł. Jedynie oczodoły pustej nagrobnej ziemi, mały obelisk i tablica pamiątkowa przypominają o tych mrocznych dla ludzkości czasach. Tak, byli winni, ale czy IZOLACJA nie jest wystarczającą karą za każdą zbrodnię ? Cmentarz zaplanowany tuż przy zabudowaniach więziennych przewidziany był na 200 ciał, ale faktycznie pochowano tu 300 osób, których nazwiska widnieją dziś na pamiątkowej tablicy. W 90% byli to Komunardzi, którzy podczas Komuny Paryskiej w 1871 roku, zamarzyli o sprawiedliwym państwie.
Cmentarz więźniów z czasów, gdy było tu ciężkie więzienie i budowano infrastrukturę budynki francuskiej administracji, na obszarze plemienia Kere.
A wracając do „naszej” już zatoki Kuto, nasz kierowca Charles, zatrzymał się w miejscu pierwszej mszy katolickiej, przy obelisku ku czci „poległych za ojczyznę”. I tu doznałem kompletnego szoku. Tak, znam takie obeliski z każdego miasteczka w każdej francuskiej wsi. Są przeważnie dwa : jeden poświęcony I-ej wojnie światowej i drugi z lat 1940-1945...
Pod posągiem Matki Boskiej lub jakiegoś katolickiego świętego, na cokole wmurowana jest tablica : „Polegli za ojczyznę”. I tu pojawia się kilkanaście (rzadko więcej) imion i nazwisk lokalnych młodych chłopaków, których los bez ich specjalnej zgody rzucił w zawieruchy wojenne.
Zgrzyt gwoździa po szkle
Ale tu ? 16 000 kilometrów od Paryża ? Czy mobilizacja młodych Kanaków dotyczyła obrony ich ojczyzny ? Czy płynęli kilkanaście tygodni do Francji by walczyć i zginąć za swój kraj ? Za ziemie Ojców swoich i swoją wolność ? ?
I jak zgrzyt gwoździa po szkle, i jakby na ironię, jakby na naplucie Francuzom w twarz, ten święty cokół z Jezusem Chrystusem na szczycie, otoczony jest palisadą z totemów ludu Kanak. Totemów jako symbol wiary w duchy. Wszak wiara w duchy (animizm) była i prawdopodobnie jak w wielu innych „ucywilizowanych” przez miłosiernych katolików krajach istnieje do dziś. Ach jak wspaniałe są takie intelektualne odkrycia... Ach jakżeż warto podróżować by tego rodzaju chwasty spotykać w szerokim świecie...
Wśród licznych totemów Kanaków na Wyspie Sosen
A na koniec ? A na koniec był rejs w zatoce d’UPI, która należy do plemion Youati i Ouatchia. Zatoka płytka jest na około 1 metr. Zobaczyć więc można z bliska niebieskie koralowce o niespotykanych kształtach, pływające płaszczki i baraszkujące delfiny. Zapraszamy więc na prymitywną lokalną pirogę, służącą do dziś do połowów ryb. Zbudowana jest z 5 różnych gatunków drzew, z których najważniejszym jest oczywiście araukaria.
Czas zmienić środek lokomocji...
Czas na zmianę. Czas przesiąść się z katamarana na mechanicznego rumaka i przejechać Główną Wyspę (Grand Terre) wzdłuż i wszerz. Czas zagłębić się we wnętrze ludu Kanak by dalej szukać odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie : byle jaka wolność czy niegroźna zależność ? Fałszywa wolność czy komfortowa niewola ? Przewidywalna kontynuacja czy pójście w nieznane ? Odpowiedź na pewno pojawi się już w wkrótce...
Komentarze