2024/11 - EMERYTURA ?

                                                                                                                      2024/11


„Dobrego człowieka poznasz po tym, że cieszy się z Twojego szczęścia nawet wtedy kiedy on sam go nie posiada”.
                                                                                                         Autor nieznany

 


Czy to możliwe - pytaliśmy samych siebie - by po 30 latach pożegnać się z naszymi „dziećmi” ? Czy to możliwe bym pozostawił swoje „dziecko” w innych rękach ? Bez wpływu na jego rozwój, jego zdrowie i jego wychowanie ? Czy to możliwe by był to ostatni etap naszego życia ? Pięknego, fascynującego, obfitującego w tyle ciekawych wydarzeń. Życia pełnego wyzwań, walki, smaku zwycięstwa i porażek. Wzlotów i upadków, ale zawsze razem, zawsze we dwoje, zawsze z optymizmem i uśmiechem na twarzach. Życia, które pozwoliło nam poznać cały świat i powąchać jego historii. Życia w spokoju, przyjaźni z otoczeniem, wzajemną sympatią z naszymi kolegami/pracownikami/parterami. Życia wymyślonego jakby właśnie dla nas i pracy, jakoby dla mnie wymyślonej. Jak napisał chiński filozof Konfucjusz Wybierz pracę, którą kochasz, a nie będziesz musiał pracować nawet jeden dzień w swoim życiu”. Tak. Ja nigdy nie pracowałem.

 

Od kliku już miesięcy stawiamy sobie to pytanie zmierzając do „naszego” jeszcze biura. A jednak biologia nie ma litości. A jednak biologia jest matematyką. A jednak starość, zmęczenie, zmiana pokoleniowa, nowe narzędzia pracy i nowe, nieznane nam perspektywy muszą odsunąć nas od naszego „dziecka”, od naszego Amago, od naszej miłości i naszego dotychczasowego życia.

 

Od kilku już lat zastanawiam się co począć z przyszłością Amago. Oczywiście moim marzeniem była kontynuacja rodzinna. Mam dwóch synów o wystarczającym poziomie inteligencji by dalej pociągnąć sagę Wiącków, ale... właśnie. Ale zabrakło im wyobraźni i umiejętności patrzenia w przyszłość. Ku mojej rozpaczy i z nieznanych mi powodów, nie potrafili tego dostrzec. A może są po prostu inaczej ulepieni ?

 

Skoro nie oni to zapewne nasi pracownicy, z którymi jesteśmy związani od wielu, wielu lat. Byliśmy wszak dla nich jak rodzice, a oni dla nas jak nasze własne dzieci. Wspólnie przeżyty czas, wspólne sukcesy i wspólne porażki, historie naszych rodzin często kładące się cieniem na naszą pracę nie były tu bez znaczenia.  

 

I wtedy z nieoczekiwaną pomocą przyszła ONA. Nasza kochana prawniczka od 20 lat prowadząca i chroniąca naszą spółkę i nas wszystkich przed zakusami hochsztaplerów, najróżniejszej maści kombinatorów i zwykłych małych, nieuczciwych ludzi.

 

To ona zadzwoniła pewnego dnia mówiąc :

 

- Czas na zmianę. Powinien pan przejść do Rady Nadzorczej i powołać prezesa, który ukonstytuuje nowy Zarząd a pan niech realizuje się w pomocy potrzebującym w miarę pana możliwości finansowych...

 

Czy wiedziała jak bardzo jest to szyte na moją miarę ? Chyba nie, bo ja słysząc te słowa uniosłem się prawie w pół drogi do nieba. Na początku mojej kariery zawodowej dawałem ludziom wodę w Afryce i to był najpiękniejszy okres w moim życiu. Czyżby na zakończenie, zamiast wody, mógłbym dawać biednym dzieciom możliwość odkrywania piękna otaczającego nas świata ? Czy tak miałoby wyglądać całkowite spełnienie ?   

 

Pytania, pytania, pytania, bo niemożliwe kolejny jednak raz wydaje się materializować. Materializować i finalizować w piękny i nieoczekiwany sposób.

 

I jakby na zakończenie naszej przygody zawodowej, jakby dla uwieńczenia 30-to lecia powołania firmy, otrzymaliśmy niespodziewanie wyróżnienie, tytuł i dyplom „AMAGO : Brylant polskiej gospodarki”.   Kto da lepiej ? Czy warto było ?????

 

 

Kilka dni później, żegnaniem się z pracownikami, rozpoczynaliśmy naszą kolejną podróż. Czynimy tak zawsze, bo traktujemy ich jak naszych bliskich. Pożegnałem się tylko na „moim” piętrze, po czym ze ściśniętą krtanią popędziłem do samochodu. Niewidoczna siła wzruszenia zawładnęła całym moim ciałem. Za parę minut doszła Irenka i powiedziała : może to już ostatnie pożegnanie ?

 

Ściśnięte i trzymane na uwięzi wzruszenie wyrwało się. Ryknąłem jak szczeniak. Łkałem nie mogąc się powstrzymać a Irenka w milczeniu głaskała moją dłoń... Przez łzy kontynuowałem jazdę. Ja też zdałem sobie sprawę, że powoli kończy się nasza przepiękna przygoda. Że to może był ostatni już raz. Że powoli wycofujemy się z Amago. Że biologia nie ma litości, że nadchodzi NOWE, że czas na zmianę. Dziękuję Wam kochani za te 30 lat. Dziękuję za wspólne chwile, wspólne porażki i wspólne sukcesy. Dziękuję za ten przepiękny czas...

 

I po słabo przespanej nocy, pojechaliśmy na lotnisko by przez Frankfurt dolecieć do pierwszego etapu naszej podróży, do Singapuru...


Komentarze

Ella pisze…
Panie Marku, dziękuję,że Pan podzielił się swoimi emocjami.
Życzę aby ten nowy rozdział Zycia przyniósł Wam
z Panią Irenką radość, relaks i wspaniały czas na wszystkie rzeczy,
które kochacie. Jesteście fantastycznymi we wszystkim co robicie!
Ściskam mocno i czekam na nowe foto i opowieści z podróży. Świetnie
Pan to robi!
Serdecznie pozdrawiam Ella