2023/12 - INDONEZJA - Sulawesi



                                                                                                                2023/12



„Pokój jest jedyną walką, którą warto stoczyć"
                                                                                                                                       Albert Camus




Na początku był chaos... Jeszcze w hotelu zauważyliśmy zmienne twarze tubylców. Skośnooka żółć przechodziła w negroidalną czerń. Hotel pełen był autochtonów, którzy jednak zachowaniem i wyglądem daleko odstawali od swoich ziomali z wyspy Jawa.





Ale hit programu nastąpił kolejnego dnia, kiedy nasz przewodnik Armin zaczął raczyć mnie historią Napoleona Bonapartego przekazaną mu przez Francuzów. Ignorantów, którzy wiedzieli, że gdzieś dzwoni, ale zupełnie nie w którym kościele.


Ja, miłośnik Napoleona a w zasadzie Bonapartysta, dowiedziałem się przeto (a słuchałem w milczeniu nie przerywając, bo czujna ręka Irenki ściskała moje kolano i nie pozwalała na „wymądrzanie się”), że Napoleon Bonaparte urodził się na tej wyspie i uciekł do Francji, kiedy Holendrzy wprowadzili prawo rolne, z którym Napoleon nie chciał się pogodzić. Niech wybaczą ci, którzy cokolwiek znają historię Napoleona, że takie banialuki przechodzą mi przez gardło. Rzetelność jednak „reportera” zobowiązuje.


A potem rozpoczęła się 8-mio godzinna jazda samochodem do kraju ludu Toraya.



„Sklep” z kopułami do meczetów i minaretów


Sulawesi to wyspa tysiąca meczetów, gdzie przy drodze napotkaliśmy „sklepy” z kopułami do meczetów i minaretów. To bogata wyspa z dużymi pokładami niklu..

 

„Wyspa meczetów” choć nie na północy, gdzie większość to protestanci


W regionie plemienia Bugis zatrzymaliśmy się na obiad w restauracji o jakże apetycznej nazwie Kupa Beach Restaurant. Ale ta Kupa była zupełnie smaczna, zwłaszcza gdy podano nam powitalny napój z zimnego mleka kokosowego.


Kupa Beach Restaurant

Piwo ma wszędzie dobry smak

A dzieci wszędzie tak samo są radosne


Usiadłem przy stoliku i zapatrzyłem w bezkresny ocean. Palmowe liście wachlowały powietrze. W dali widziałem małą wysepkę najeżoną pióropuszem palm oblaną obwarzankiem białego piasku. Wzruszyłem się. Coś ścisnęło mój żołądek... Wyobraziłem sobie pierwszych europejskich żeglarzy, którzy tu przybyli. Portugalczycy w 1523 roku w poszukiwaniu Wysp Korzennych... Co ukazało się ich oczom ? Raj... Gorące powietrze, słońce, wspaniałe owoce, soczysta zieleń, nieznane przyprawy, otwarty i przyjacielski tak jak i dziś lud... Zmęczeni wielotygodniowym rejsem znaleźli się heaven... Czy trudno się dziwić, że chcieli pozostać tu na zawsze. ?


Wróćmy jednak do Bugis. Wszystkie budynki ich plemienia ustawione są na palach. Dlaczego ? Bo ich domy to mini kosmos. Choć wszyscy są muzułmanami to oczywiście wiara przodków jest najważniejsza. Tak więc kosmos to znaczy ziemia, atmosfera i niebo. Ziemia to przestrzeń pod domem, która służy do pracy, trzymania zwierząt i narzędzi rolniczych, ale także chroni przed ewentualnymi powodziami i złymi zwierzętami. Atmosfera to pomieszczenie mieszkalne, a strych to niebo, gdzie przetrzymuje się zbiory, biżuterię i pieniądze.


Dom plemienia Bugis


W każdym domu, wewnętrzne bambusowe ścianki są ruchome tak by przegradzać sypialnie (maty na podłogach), dziadków, rodziców i dziewczynki i chłopców.


Każdy dom posiada 3 okna informujące, że mieszkają tu dziadkowie, rodzice i dzieci. Jeżeli ktokolwiek z rodziny odchodzi do dobrych duchów to jedno okno zamykane jest na czas żałoby.


I tak przyszedł czas na Toraya people, o którym dużo czytałem. Czy uda nam się zobaczyć ich krwawą ceremonię pogrzebową ?  Nie tylko się udało, ale dzięki staraniom naszego przewodnika (wybaczyłem mu wpadkę o Napoleonie) zostaliśmy zaproszeni na takową ceremonię.


Witajcie wśród ludu Toraya

Z lewej spichlerze na ryż. Tyle ile żon... Z prawej domy mieszkalne



Spichlerze na ryż

Jakość „parapetówki” zależy od ilości zabitych byków. Ich rogami zdobi się dom


I ponownie : możemy zrobić sobie z wami fotkę ? YES, PLISSSS...


Aby jednak zrozumieć pogrzebowe zwyczaje Toraya muszę zacząć od tego, że 75% CAŁOŻYCIOWYCH zarobków przeznaczają na „życie po życiu” a tylko 25% na życie doczesne. Muzułmanie i protestanci. Katolicy i animiści. Szczątki buddystów i promile hindusów... Nic to... Życie zaczyna się po życiu, wobec czego 75% naszych dochodów przeznaczamy właśnie tam. No i zaczyna się.


Najpierw po śmierci bliskiego kupujemy od 5 do 100 byków. Tu jednak nie ma krów. Nie rodzą się nowe byczki, a jeżeli nawet to popyt jest zbyt duży by zaspokoić zapotrzebowanie. Sprowadzamy więc byki z Tajlandii, Malezji i innych indonezyjskich wysp. Na specjalnych targach wystawiane są na sprzedaż. Nie na mięso. Na uroczystości pogrzebowe. Umyte, opłukane i wychuchane muszą być dobrze odżywione, bo cena zależy od ich wyglądu.



Namydlony i płukany



Wszystkie na sznurkach



Taki nie ucieknie


Im więcej zabitych byków tym wyżej poleci w kosmos dusza zmarłego. By dojść do nieba potrzeba zarżnąć minimum 30 byków. Poniżej tego – klapa... Wisimy w atmosferze. Nic więc dziwnego, że do nieba idą tylko najbogatsi. I co z tego, że co niedziela ksiądz lub pastor mówi, że prędzej słoń przejdzie przez ucho igielne niż bogaty dostanie się do nieba... Nieee... Tu nic z tego. Zabijesz więcej byków to bliżej nieba i aniołów poleci twoja dusza. 

 

Jesteśmy więc zaproszeni na ceremonię pogrzebową. Jest już 11h00, bo wcześniej zwiedzaliśmy targ byków. Trudno, ale może i dobrze, bo zarzynanie już się zakończyło. Pozostało ćwiartowanie zadźganych chwile wcześniej zwierząt. Wchodzimy na główny plac przed domem. Krew miesza się z ziemią, wnętrznościami, flakami, żołądkami, rogami, gównami i niestrawioną trawą. Smród nieprawdopodobny, tysiące much, psy mają raj. 3 facetów w klapkach „japonkach” łazi pomiędzy tym krwawiskiem i maczetami rozwala byki na małe kawałki. Każda z zaproszonych rodzin musi dostać w worku kilka kawałków na czas zabawy. Im niżej na drabinie społecznej tym kawałki gorsze. Jelita, żołądki, płuca, wnętrzności dla robotników. Reszta dla inteligencji. Pytam ilu jest gości ? - Około 300 osób... Super. To jak duże góralskie wesele.



Krwawa jatka trwa na naszych oczach


Zaproszeni goście dostają więc po worku jatki, sami kroją na mniejsze kawałki, pieką na bambusowym ogniu, jedzą, podlewają alkoholem i śpią. A jak się obudzą to znowu jedzą, piją i znowu śpią. Zabawa trwa tak długo aż wszystko zjedzą. Dwa, trzy, 5 a nawet 10 dni. 


Pomiędzy tymi tkankami krwawicy, żałobnicy zapraszają nas do domu. Przez drzwi wlewa się krwawa maź. To pies ciągnie jelita, które haczą na niskim progu. Zwijam się w ukłonie, chcę jakoś złożyć kondolencje synowi, który serdecznie i uśmiechnięty nas wita... Nie trzeba. Tu panuje radość i krwawa jatka. Na małym katafalku, w trumnie leży mamusia. Miała 84 lata. Nie wiemy jak to zrobić (bo kości nasze już sztywne) ale dosiadamy się na podłodze do najbliższej rodziny a na tym „siedzisku-stole” czeka już na nas kawa, herbata i niezłe ciasto. Nad głową mam trumnę, ale zabawa trwa. Zerkam dyskretnie czy nic z niej nie cieknie, wszak mamusia czeka na pochówek już dwa tygodnie. Nie. Dziś szaman zamiast specjalnych liści używa formalinę. Przedstawiamy się sobie. My zwykli turyści z Polandia a tu pielęgniarka, aptekarka i pięknie ubrane dzieci bez zmrużenia oka spacerujące z wysoko podniesioną, dumną głową na tym krwawym żniwem. Wesoło i radośnie. Robimy setki zdjęć i nakręcamy film.


Przyjęcie trwa pod zwłokami mamusi


Starszyzna ubrana na czarno – młodzież wystrojona w tradycyjne stroje

Z synem mamusi... proszę o jeszcze kawałek tego pysznego ciast -😊

Żałobnicy choć to nie żałoba


Nic to Baśka, rzekłby Wołodyjowski, że psy żrą obok mnie i tuż pod trumną mamusi jakieś bycze wnętrzności. Nic to..., że smród dławi nasze nozdrza, a pokrwawione do kolan nogi oprawców odwracają nasze oczy. Nic to... Zajadamy smacznie podane ciasto chwaląc córkę mamusi za przepyszne wypieki. Jawa to czy sen ? Matriks jakiś ? Urojenie czy rzeczywistość ? Zabawa jest przednia....

 

I jeszcze jeden prezent od spóźnionych gości („opakowana” ładnie, żywa świnia)


- A co będzie dalej, po tej krwawej ceremonii ? pytam przewodnika ?


Zabalsamowane ciało czeka aż wydrąży się w skale grób. Tu chowa się ciała w liang, czyli grobach wydrążonych w skałach. Czasem w erong czyli w wiszącej trumnie jeżeli na liang nie ma pieniędzy. Są też patane, czyli groby na powierzchni ziemi dla tych, których religia nakazuje chowanie w ziemi jak np. muzułmanów. Haaa... Religia religią, ale zwyczaje przodków first... myślę sobie... 

 

Drążymy


Liang, czyli wydrążone w skale groby

Erong, czyli czekamy aż się wydrąży w skale odpowiednią głębokość

Nobless ma prawo ustawiać przed Linag’iem lalki wskazujące ile w grobie jest osób. Mają wyciągnięte ku żyjącym ręce : czekamy na ofiary


Petane dla tych, którzy „muszą” być w ziemi


No i co dalej z tymi zwłokami ? Aaaa... to jeszcze nie koniec. Co 15 lat organizowane są we wsi uroczystości zwane ma’nene. Wyjmuje się wówczas wszystkie zwłoki z grobów, myje i ubiera w nowe szaty. Moda wszak zmienna jest a ciało nieboszczyka eleganckie musi być zawsze. Takie co 15 letnie ma’nene zaplanowane są z góry tzn. tylko w jednym, jedynym roku i tym samym dniu, by wszyscy mieszkańcy wsi mogli uczestniczyć w tym święcie. Zabija się wówczas kolejne byki i świnie i przez kolejne kilka dni ucztuje jedząc, pijąc i przebierając coraz bardziej skurczone już ciała....


W niektórych wsiach stawia się dodatkowo kamienne słupy zmarłych osób. Wówczas kierowane przez szamana ma’nene odbywa się wśród tych słupów.

Urodzone nieżywe dzieci chowa się w dziuplach drzew by te wraz ze wzrostem wznosiły dziecko ku niebu


I jeszcze jedna perełka : zwłoki chowa się jak najbliżej domostw bo choć są już w niebie lub zawieszone tkwią w atmosferze to jednak schodzą czasem by chronić żyjących.


Warto było jechać trzęsąc się w samochodzie 16 godzin w obie strony ? Dla niektórych na pewno NIE. Dla nas, ciekawych życia, świata i inności... TAK - jak najbardziej.


Jak więc nazwaliśmy wyspę Sulawesi ? Oczywiście EGZOTYCZNA... Czas na zmianę. Lecimy na Flores...


A opowieść tę dedykuję profesorowi Czarnkowi i kurator Nowak za ich wysublimowane postrzeganie rzeczywistości i chęć podzielenia się swoją erudycją z polską młodzieżą...



 

Komentarze