2023/16 - URODZINY

 

 
                                                                                                        2023/16



„Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu“ 

                                                                                Antoine de Saint Exupery



Czy dla mnie nieprawdopodobne często musi się materializować ? Pytam sam siebie. Jeszcze wczoraj nieprawdopodobnym wydawało się obchodzenie moich urodzin u Dayaków na Borneo a dziś nieprawdopodobna stała się urodzinowa (20 dni „po”) niespodzianka jaką zrobili mi pracownicy naszej spółki.


W najśmielszych, najbardziej niewiarygodnych snach nie zobaczyłbym takiego obrazka :

Mój pierwszy dzień po urlopie. Spieszę do pracy, bo już o 9h00 czeka na mnie przedstawiciel banku by podpisać jakieś dokumenty. Jest za pięć dziewiąta. Wpadam do mojego biura, łapię za dwa długopisy - jeden w rezerwie, gdyby drugi zawiódł i z całym impetem wpadam do salki konferencyjnej.

SZOK... to zbyt łagodne słowo. Coś strzela z boku i na głowę sypie mi się konfetti. Sala pełna jest ludzi. Balonikowe dekoracje na ścianach a na sufit napiera napełniona helem cyfra 70. Na stole piękny tort, kilka butelek szampana i pięknie równiutko ustawione kieliszki... Znają mnie już 20 lat. Wiedzą, że porządek to mus. A z gardeł...? A z gardeł wyrywa się gromkie STO LAT... Łzy cisną mi się do oczu, uciekam na korytarz, nie wierzę... KTO jest temu „winien” ? Kto wpadł na taki pomysł ? Kto to zorganizował ? DREAM TEAM, choć Irenka nie była tu bez winy.




Wracam na salę i dopiero teraz widzę naszego dyrektora Bartka a na jego przepastnym brzuchu portret. Nie wierzę własnym oczom : To ja w stroju Napoleona... Na piesi widzę Legię Honorową... Nie !! Gdzie tam !! To medal z logo Amago... 

 

Na odwrocie zaś portretu następujący wiersz zatytułowany "70 urodziny Szefa wszystkich Szefów" :

 

Dziś Szef święto swe obchodzi, złożyć życzeń nie zaszkodzi.

Szef to przecież nasza władza, on naucza i doradza.

Jakich zasad trzymać się, bo on nie chce dla nas źle.

My to szczerze doceniamy i życzenia mu składamy.

Wszelkiej pomyślności, dalszych sukcesów i ludzkiej życzliwości,

Wsparcia kochających osób, by na życie znaleźć sposób.

A na koniec tylko dodamy, że bardzo Pana wspieramy.

Bo nie ważne są lata lecz to co czujemy

I nie ważna jest data gdy pełnia życia żyć chcemy

 

...życzą pracownicy... i tu pojawia się 40 podpisów zebranych nie wiem w jaki sposób w całej Polsce, z wszystkich naszych oddziałów... 

 

Kocham was to za mało powiedziane... Któż był tego „winien” ?? Ściskam każdego z osobna i dziękuje. Nirwana ? Niebo ? A przecież jeszcze nie zabito nawet jednego bawoła na mój pogrzeb... A jednak unoszę się w powietrzu. Wiem to, czuje to, kocham ich i analizuję.


 

Najwspanialszy prezent w moim życiu😍

 



Jak to jest możliwe ? Pracodawca i pracownik. Dwa antagonizmy, bo teoretycznie każdy ciągnie w swoim kierunku. Skąd więc ten nieprawdopodobny dowód sympatii ? Czym tak sobie zasłużyłem ?


Owszem, bardzo jestem z nich dumny. Tak. Bardzo dumny jestem, że razem stworzyliśmy taki zespół. Zawsze uważałem ich a partnerów, nie pracowników a firmę nie za swoją własność a za podmiot, który nam wszystkim przynosi spokojne życie. Wielu ma już za sobą 20 lat mojej dyktatury a jednak... A jednak nie odchodzą, a jednak trwają nadal... A jednak dalej wspólnie ciągniemy wózek o nazwie AMAGO. Czy czyjaś ręka czuwa nad nami ?
 


To jest też Jej zasługa - dziękuję


DREAM TEAM. Sami tak siebie nazwali kilka lat temu. Tak, to jest prawdziwy DREAM TEAM.

A ponieważ słowo DZIĘKUJĘ wydaje mi za krótkie na wyrażenie mojej wdzięczności tedy po indonezyjsku powiem TRIMAKASI... zawsze to jedna literka więcej -😊

 


                                                                         Kto da lepiej ?

 



Lepiej dała Rodzina, bo niespodzianka zrobiona przez Irenkę była kosmiczna. Nie miałem siły ani głowy na speech, czego po wielu życzeniach i gromkim sto lat domagali się zaproszeni goście. Dopiero kilka dni później ochłonąłem i napisałem do nich wszystkich PODZIĘKOWANIE.


Hmmm.... poproszono mnie o speech... Tak, słyszałem to wołanie. Z mojej lewej strony najgłośniej. Ale czy można zebrać myśli w takiej chwili ? Czy można zapamiętać jak wygląda misternie zrobiony, cudowny i przesmaczny tort utkany życiowymi sentencjami na małych chorągiewkach i udekorowany żeglarskimi elementami ? Czy można złapać oddech widząc tyle sympatii i przyjaźni ? Za co i dlaczego ? Dlaczego tyle wysiłku włożyli w to by zrobić mi tak szaloną niespodziankę ? Dlaczego Irenka zadała sobie tyle trudu by tak precyzyjnie to zorganizować ? Dlaczego poświęcili tyle czasu by przylecieć z Londynu (!!!!), przyjechać z Warszawy, Polanicy Zdroju i Krakowa do jakże małego Libiąża, do którego wielu „intelektualistów” tak bardzo wstydzi się przyjeżdżać ?




Co ich zmotywowało ? Co na nich wpłynęło ? 

 

Czy słowo dziękuję jest wystarczające ? Donośnie brzmi w moich uszach odpowiedź Pawła : - na to pracuje się wiele lat... Tak.. to na pewno jest prawdą. Ale w takim razie, dla mnie była to praca, która ZAWSZE była przyjemnością.




Poproszono mnie speech ? Oto i on...


Ten mój wspaniały dom rodzinny, wspaniały i gabarytem i pięknym ogrodem mojej Mamy, jest dla mnie nie tylko pomnikiem Rodziców, ale również wspomnieniem młodzieńczych lat. To tu uczyłem się do pierwszych akademickich egzaminów, to tu „oblewałem” z kolegami pierwsze sukcesy i to tu bawiło się wielu moich przyjaciół na „prywatkach”, jak kiedyś nazywano dzisiejsze „domówki”.


Ten dom od 50 lat zamieszkany był przez moją kochaną Mamę. Samotnie. Miała na tyle bogate wnętrze, że nie brakowało jej niczego. Miała swój ogród, swoje kochane psy, swój artystyczny i literacki świat. Była szczęśliwa. Była szczęśliwa a jednak ten duży dom wiał pustką i pachniał stęchlizną...


I nagle podczas moich 70 urodzin z precyzją i tajemniczą aurą zorganizowanych przez Irenkę, nabrał nowego życia. Jeszcze 5 miesięcy temu przeżywaliśmy smutne rozstanie z Mamą. Jeszcze 5 miesięcy temu byliśmy szczęśliwi innym, smutnym szczęściem z tak spokojnego odejścia Mamy. A dziś... A dziś ten dom narodził się na nowo. Narodził się widokiem przepięknej Elci raczkującej pomiędzy nogami radosnych gości, krzykiem zabaw malutkich Alicji i Olka, wariactwem ślicznego pieska Wojtusia choć już pora nazywać go Wojciechem, dorastającej młodzieży : mojej kochanej Karoli, Darii, która ładnieje z dnia na dzień, Leonarda, który być może zarazi się morską przygodą - i całą kochaną przeze mnie „młodzieżą”, czyli 20-to, 30-to i 40-to latkami przybyłymi z odległych zakątków Polski i Europy. Narodził się też obecnością Marysi, naszej rówieśniczki i kochanej Madzi jako jedynej przedstawicielki mojej biologicznej rodziny.


Biologicznej rodziny, która jednak ma jakże odmienne od nich wszystkich zdanie o mojej osobowości. Biologicznej rodziny, która nawet nie złożyła mi życzeń. Czy te skrajności da się jakoś zrozumieć ? Czy z jednej strony ogrom sympatii a z drugiej ogrom antypatii jest wytłumaczalny ? Czyż miałem więc prawo by być zaszokowanym i kilka razy twierdziłem, że nie zasługuję na taką wspaniałą niespodziankę ??


Cóż... Nie to powinno być teraz przedmiotem moich rozważań. Przedmiotem tego speechu niech więc będą nieprzebrane oceany mojej wdzięczności dla tych, którzy przybyli na moje święto, bo to im, oprócz cudownej niespodzianki i szczerych życzeń..., bo to im bardzo dziękuję za rozbudzenie tego domu, mojego domu i wdmuchanie w niego atmosfery tej mojej nowej rodziny. Bo nie ważne z jakich cegieł zbudowany jest dom i jak jest umeblowany... Ważne jest, ile duszy, ile miłości, ile uczucia, ile dobroci, ile miłosierdzia i ile międzyludzkiej sympatii znajduje się w jego wnętrzach. Ja i ściany tego domu, otrzymaliśmy od nich niewyobrażalnie wiele i to z tego powodu, z niezmierzoną wdzięcznością im dziękuję. A moja Mama spoglądająca na nas wszystkich z wyżyn swojego zdjęcia, na pewno była równie jak ja szczęśliwa...


Simply, dziękuję...





Komentarze