2009/1 - Ślub i wesele, HONG KONG, TAJWAN, USA, KANADA

 
                                                                                                         2009 rok


"Nic nie scala tak bardzo jak wspólne plany i jednakowe pragnienia…"                                                                                                                                Cyceron


                        
                                              Jeszcze przed....

        To był znaczący rok w moim życiu. Najpierw nasz wspaniały i niezapomniany ślub z Irenką. Doceniłem Jej klasę i uczciwość, kiedy przed aktem zaślubin poprosiła o wizytę u notariusza by notarialnie zrzec się praw do spadku po mojej śmierci i podpisać rozdzielność majątkową. Doceniłem też Jej klasę kiedy zrezygnowała ze swoich 5% udziałów w Spółce AMAGO, które ofiarowałem Jej, kiedy została zatrudniana w 1998 roku, by od początku związać Ją (podobnie jak dwie inne osoby) z nic nie znaczącą wówczas Spółką. Tych 5% Irenki, ofiarowałem Bartkowi w ramach powolnego przekazywania Spółki. 
        Dziś, bardzo chciałbym zadedykować tę postawę tym wszystkim, którzy nie widzieli we mnie CZŁOWIEKA a chodzący portfel, a wielkość Irenki oceniali miarką swojej płytkiej osobowości. "Małość" jest największym zagrożeniem człowieka, jak mawiał Gustaw Holoubek.... Miałem o tym przekonać się później jeszcze wielokrotnie.
        A potem było nasze wspaniałe wesele. Wynajęliśmy prawie cały Grand Hotel w Krakowie i zaproponowali naszym gościom Bal Maskowy. Było około 65 osób na balu, a na ślub przyszło ponad 100 osób. To było miłe doświadczenie i świadectwo sympatii, którą się otaczaliśmy. Przyjechała Rodzina Irenki i nasi przyjaciele z Kanady, Włoch i Białorusi, ale także Szczecina, Poznania, Warszawy, Wrocławia, Polanicy, Puław, Kościeliska i Lublina… To był piękny bal i piękne przeżycie… Nie zawiodłem się… Kocham ją ogromnie do dziś…

                      
                                              ... i już po....

Pozostało tylko :

                           

                                               ...Poloneza czas zacząć…

        O tego dnia, co roku w dniu 14 lutego, chodzimy na uroczysty obiad w Hotelu Grand, gdzie pamiętają nas do dziś i gdzie zawsze witani jesteśmy jako Nowożeńcy… A wspaniałe wspomnienia pozostaną na zawsze :

                             
                                                Mama jako Murzynka

                               
                                               Siostra jako Greczynka

                               
                                         Londyńczycy jako marynarze

                               
                                                    Zorro z małżonką

                                
                                                Napoleon z narzeczoną

                               
                                                       Włosi z Wenecji..

                                
                                         Wokulski z Marysieńką z Wrocławia

                                 
                                                    Hippisi z Poznania

                                  
                                                  MacGyver z królową Jadwigą 
  
                                                 Chińczycy z Puław
 
                                                      Czarnoksiężnicy z Gdańska z Góralami


                                                 Arystokracja z AMAGO
 
                                  
                                           Bal trwał do białego rana…

        A potem był ten najważniejszy i najpiękniejszy poemat (14.02.2009) :


Dworek Białoprądnicki zdobiony światłami, czekał na Nowożeńców obsypanych płatkami.
Korowód aut Amago dotarł na godzinę, dowiózł na ślub przyjaciół i kochaną Rodzinę.
Atmosfera gości czekających w salonie, wkładała jasną przyszłość w Nowożeńców dłonie.
Serca Ireny i Marka mocno razem biły, nadszedł moment przysięgi i czas życia miły.
Życzenia od gości płynęły obfite, jak tylko się spełnią życie będzie syte.
Piękny dworek czas żegnać, do wspomnień go schować, włożyć w album zdjęć kilka, dla bliskich zachować.
Bajkowa sceneria przed wejściem do dworu, była darem losu i punktem honoru.
Czas zaślubin skończony, ubrania też stare, Wiąckowie kazali szyć nowe, na miarę.
Goście zakupili już lepsze ubranka, w Grand Hotelu ich czeka do rana hulanka.
Do sali lustrzanej wszyscy przyjechali, przegląd lat historii i współczesnej gali.
Różnice poglądów zamknięto w szaf szczycie, Majtek tańczył z Piratem i nie dbał o życie.
Lordowie z Damami krążyli po sali, czynili ukłony do reszty, z oddali.
W tańcach też się wszyscy spotykali razem, Napoleon z Kowbojem i Pani pod gazem.
Polak z Białorusi z Beninką tańcował, słów pięknych nie szczędził, po rączkach całował.
Muszkieter i Dwórka z Japońcami wespół, przy stole siedzieli i tworzył się zespół.
Rzymianie, Szejkowie, Upiór z Louvr’u paryskiego, wsiedli do pociągu Rycha Rynkowskiego.
Niejaki Wokulski pociągiem kierował, jak w Orient Expresie przez hall’e buszował.
Do wolnych przedziałów Hippisi wskoczyli, o wolność słów i obyczajów cały czas walczyli.
Górale na wszystkich z góry spoglądali, nigdy nie widzieli by jeździć po sali.
Lekarz z pielęgniarką opętani w tańcu do baru chodzili, sączyli po grzańcu.
Greczynka dostojnie wśród gości kroczyła, w paluszkach aparat trzymała, zdjęć robić uczyła.
Młodzi Małżonkowie, a szczególnie żona, odtańczyli taniec – że jest top szalona.
Napoleon dumnie stanął na Rodziny łonie, kiedy tort urodzinowy ujął w swoje dłonie.
Majtki pokładowe czyścić jachtu nie chciały, gdy zaproszenie na bal ten dostały.
W atmosferze tańca, szczęścia i radości, nadszedł dzień następny, trzeba żegnać gości.
Irena i Marek nie stracili głowy, chcą dziękować wszystkim za bal kostiumowy.
Dziękują swej Mamie, że z nami tu była, jako Senior Rodów przy ślubie świadczyła.
Dziękują swym Dzieciom kochanym nad życie, że wsparły swym sercem tak ważne przeżycie.
Dziękują Rodzeństwu za rękę życzliwą, podpisali związek na miłość prawdziwą.
Wszystkim Przyjaciołom dziękują obficie, za życzliwość i przyjaźń niesione przez życie.
Dziękują za przyjazd z przeróżnych stron świata, z dalekiej Kanady do Wschodniego Brata.
Nasz jacht ruszył w drogę na wspólne pływanie, dla wszystkich przyjaciół ma miejsce na spanie.
Góral z Kościeliska jest znów Wilkiem Morskim, wziął ster w swe ręce, chce być mężem boskim.


                        


-----------------------------------------------------------------------------------------------------

    Zaraz potem polecieliśmy w sprawach służbowych, na spotkanie z producentem geosyntetyków do Tajwanu. Szukaliśmy wciąż nowych dostawców.


TAJWAN.


                        

                                  Na końcu świata szukamy nowych partnerów…

                           

                                
                                             Najpierw rozmowy biznesowe

                            
                                                  Potem posumowanie
                             

                               

                                                   W końcu, jak zwykle, zwiedzanie..

                                    
                                           Niech żyje przyjaźń polsko-tajwańska

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

        Po drodze zatrzymaliśmy się w Hongkongu by spędzić nasz Miodowy Tydzień.


HONGKONG

                                   


                                     

                                               
                                                     Kochamy te wschodnie klimaty

                                 

                                              Miodowy Tydzień w Hong Kongu...
-------------------------------------------------------------------------------------------------

        To był również doskonały rok w Spółce AMAGO. Sprzedaż rosła i kupiliśmy działkę przy autostradzie A-2 na przedmieściach Poznania. Zdecydowaliśmy się na budowę tam jednego z naszych oddziałów. Plany architektoniczne wykonał nasz zaprzyjaźniony już architekt Michał Szymanowski. 2009 rok to kolejna nagroda za najlepiej rozwijającą się firmę w Polsce. To już czwarta z kolei Gazela Biznesu.

        Ten rok, to również cztery wspaniałe wyprawy do USA, Kanady, Bahamas i Sardynii.


NOWY JORK

    Wyjazd do USA był wyjazdem służbowym. Celem był Houston w Teksasie, gdzie odbywały się coroczne targi sprzętu wiertniczego OTC. Po drodze zatrzymaliśmy się w Nowym Jorku. Mieszkaliśmy na Manhattanie w hotelu Novotel, który polecamy ze względu na znakomity raport ceny do jakości. Na Brodway’u byliśmy na spektaklu Mamma Mia by zakończyć w jednym z najlepszych, nocnych klubów jazzowych w Nowym Jorku. Nowy Jork zapamiętamy również z najlepszej pizzy margherita w przyulicznej pizzerii.


                           

                                 
                                                          Central Park rikszą

                                

                                           
                                                   Coś dla Finansistów


                                 

                                 

                              
                                               Bilet do Statuy Wolności ??

        W NYC trudno nie zwiedzić Central Park’u, zbudowanego "od zera" w miejscu poziomej prerii, nie popłynąć do Statuy Wolności podarowanej przez Francuzów, której szkielet wykonano wg projektu Gustawa Eiffel i nie zobaczyć strefy ZERO, gdzie odbudowywano właśnie wieże WTC.

        Oczywiście MUST to Wall Street gdzie moja Finansistka powąchała wielkiego świata finansów. Tydzień w New York to za mało, ale wystarczyło by poznać Manhattan. No i oprócz żółtych taksówek… udało się pojechać na lotnisko czarną, długą jak jamnik i wypasioną taksówką, której fotkę zrobiliśmy na pamiątkę.

                                     
                                                         Miła taksówka..

Może wrócimy tam jeszcze…

CHICAGO

    Z Nowego Jorku, polecieliśmy do Chicago, którego historią zachwyciłem się już kilkanaście lat temu, ale musiałem podzielić moje wrażenia z Irenką…. Było krótko, ale treściwie i dlatego skorzystaliśmy z Touristic Bus.

                              
 

HOUSTON

    W końcu polecieliśmy do Houston. „Mojego” Houston, bo to tu wszystko się zaczęło i stąd wiele sprzedanych przeze mnie wiertnic popłynęło do Polski.

                               

                                    Na stoisku amerykańskiego partnera.

                            
                                                 W biurze, ostatnie negocjacje…
                             

A po podpisaniu umowy …baseball w VIP-owskiej loży na zaproszenie producenta i...

                                      

                                      ...sprzedana wiertnica. Irenka w białym ubranku…

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

KANADA.

    Zaraz potem polecieliśmy do Kanady na Zjazd Rodziny Jazienickich (mojej) i spotkanie z Rodziną Małczyńskich (Irenki). Przed wyjazdem opracowałem program zwiedzania i napisałem najbliższych :

    Już niewiele pozostało nam do odwiedzenia z cyklu „szanujmy wspomnienia”. Jeździmy coraz dalej, pływamy coraz dalej, latamy coraz dalej, by odwiedzić miejsca związane z naszymi rodzinami, naszymi bliskimi i nami samymi.

    I tak przyszedł czas na daleką Kanadę. Po pierwsze, krewni Irenki z wileńskich czasów zakotwiczyli w VANCOUVER a po drugie, jedna z gałęzi Jazienickich zawędrowała w okolice TORONTO.

    Czas więc przygotować program, trasę przejazdu, odkurzyć zdjęcia, skontaktować bliskich w tamtych odległych stronach i pomału pakować bagaże.

    A i klimat ku temu dobry, jako że jedna z moich najmłodszych Cioć – Danusia, Daną zwana, też śladami swych przodków zawędrowała w okolice TORONTO i w tym, AD 2009 roku, postanowiła zorganizować III-ci Światowy Zjazd Rodzinny.

    Nie gustujemy w opiniach, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Żyjemy w pokojowych czasach często nie doceniając tego faktu. Dotychczasowe wyprawy z cyklu „szanujmy wspomnienia” nauczyły nas pokory i dały świadectwo, iż w momentach prawdziwych zagrożeń a nie ambicjonalnej rywalizacji, lgniemy ku sobie, liczymy na siebie, zapominamy o waśniach i urazach i z jednej strony szukamy wśród nas samych schronienia, z drugiej, skłonni jesteśmy do poświęceń oddając części własnych mieszkań czy domów, ubrań i wyżywienia. Bref ! jak powiedzieliby Francuzi – możemy liczyć na siebie. Toteż z Irenką, nie bez przyczyny, zbudowaliśmy naszą dużą, kościeliską willę. Oby nigdy się nie przydała dla ochrony i oby Rodzina przyjeżdżała tu tylko w turystycznych i rodzinnych celach.

    Ale przejdźmy do konkretów – czas spojrzeć na tegoroczną, tradycyjnie już majową trasę... Wyruszamy wkrótce. Góry Skaliste Kanady, Calgary, Vancouver i okolice Toronto otwierają się przed nami.


 

Opis trasy (ok. 2600 km) :

MACLEOD. Ta najstarsza miejscowość w stanie Alberta pochodzi z 1874 roku i słynie z pierwszego posterunku policji konnej na Zachodzie. W miasteczku zachowało się ponad 30 budynków z tamtej epoki. Na zwiedzenie zasługuje również najstarsze i najlepiej zachowane na świecie „buffalo jump“. Czarne Stopy do perfekcji opanowały zabijanie bizonów zaganianych nad przepaść, z której spadając, rozbijały się o skały. Bądźmy szczerzy... nie był to dobrowolny "jump".
 
                          

FERNIE to urocze miasteczko wśród Gór Skalistych w stylu Obersdorff, St Morritz czy Lech zur Am w Alpach.
 
                                          

FORT STEELE, to odtworzone, XIX-to wieczne, pionierskie osiedle, które założono w 1864 roku po odkryciu złota w Wild Horse Creek. Przeciekawa miejscowość, w której nocujemy i dokładnie zwiedzimy, odsiewając następnego dnia wypłukane, złotonośne piaski w pobliskim Wild Horse Creek Historic.

                           

                                                  Góry Skaliste (Banff) 
 
                                 

                               

                                                 Wodospad Niagara

VANCOUVER. Pierwszą osadą w tym miejscu był Fort Langley założony w 1827 roku. Pierwszym ośrodkiem miejskim – New Westminster, założony w 1859 roku. Początki większego osadnictwa w okolicach dzisiejszego Vancouver przypadają na lata 70-te XIX wieku, kiedy powstała tu osada zwana Granville. Bodźcem do jej dynamicznego rozwoju była budowa w 1885 roku, linii kolejowej Canadian Pacific Railway, która prowadząc pełną kaskad i przeszkód doliną rzeki Fraser, połączyła Vancouver z odległym Montrealem. Miasto miało służyć jako główny kanadyjski port na wybrzeżu Pacyfiku, a ostatecznie nazwano go na cześć Georga Vancouver’a, brytyjskiego odkrywcy i badacza. Koniec XIX i początek XX wieku, to także okres najszybszego wzrostu liczby mieszkańców.

                              

KAMLOOPS. Europejscy osadnicy dotarli tu w 1812 roku, zajmując się początkowo handlem futrami z indiańskimi plemionami, z których największe to Shuswap. Pozostałości ich siedziby sprzed 2000 lat będziemy zwiedzać w Muzeum and Native Heritage Park.

LAKE LOUISE. Jezioro nazwane zostało tak na cześć Księżniczki Luizy Caroliny Alberta (1848–1939), czwartej córki Królowej Wiktorii. Turkusowa woda bierze się od zmieszania kolorów skalnego podłoża z kolorem wody. Olbrzymi luksusowy hotel Fairmont’s Chateau Lake Louise wybudowany w początkach XX wieku, znajduje się u podnóża gór nad samym jeziorem.
 
                                

BANFF to uzdrowisko w Górach Skalistych, które wyrosło w latach 80-tych XIX wieku wokół gorących źródeł. siarkowych. Pierwsi kolonialiści dotarli tu w 1880 roku i założyli małą osadę. Już 4 lata później zdecydowano o poprowadzeniu tu trans-kanadyjskiej linii kolejowej i to prezes Canadian Pacific Railway nazwał tą osadę Banff na cześć miejscowości w Szkocji, w której się urodził. Wybudowano tu olbrzymi, luksusowy hotel Banff Spring by klientela VIP mogła korzystać z okolicznych gorących źródeł.

                         

                            

                              

                                  Toronto i Vancouver - nasze Rodziny w Kanadzie.

                              

                             


Post Factum :

        Z Calgary, gdzie odwiedziliśmy jednego z moich partnerów biznesowych, pojechaliśmy mało uczęszczaną i dłuższą trasą A3 do Vancouver. SUPER TRASA. Forty i miasteczka pierwszych kolonialistów, winnice, gdzie degustowaliśmy wino i kupiliśmy kilkanaście butelek, kopalnia złota i saloony/knajpki z lokalną country music. Vancouver choć pięknie położone, nie zrobiło na nas dobrego wrażenia. A fatalne hotele w Lake Louise i Banff przeraziły swym ogromem, oderwaniem od natury Gór Skalistych i brakiem przytulności…Wot…Ameryka…

                              

                  Nasze Seniorki

Komentarze