2011/1 - BELIZE, GWATEMALA,

                                                                                                                        2011 rok


"Nigdy nie oceniaj wysokości góry, dopóki nie osiągniesz jej szczytu. Wtedy zobaczysz, jak była niewysoka.                                                                                                                                                                                        D. HAMMARSKJOLD

 

    Nowy rok rozpoczęliśmy od kolejnej wyprawy : tym razem Ameryka Środkowa czyli Belize, Gwatemala i Meksyk - Jukatan…


BELIZE.

    Przy okazji moich imienin czy też urodzin, moja Kochana Siostrzyczka podarowała mi książkę pod tytułem „W Ojczyźnie Majów” autora o nazwisku Jan Gać. Nie przypuszczała chyba wtedy, jak wielkie wrażenie zrobi na mnie ta książka. Oliwy dodał ktoś kto dorzucił również jako prezent, „Ostatnie dni Inków” Kim’a Macquarrie. Stąd był już tylko krok do pierwszych podróży w moim kondensatorze świadomości. Już tylko krok do marzeń, które zawsze są motorem działania, planowania a w końcu ich realizacji.

    I tak dotarłem do firmy czarterującej jachty właśnie w centrum cywilizacji Majów : BELIZE – to tam właśnie rozpocznie się nasza kolejna przygoda.
    Były Honduras Brytyjski – od 1973 BELIZE - to obszar oszczędzony zbawczym "nawracaniem" hiszpańskich konkwistadorów. Dopiero około 1650 roku przybyli tu z Nowej Szkocji pierwsi brytyjscy drwale – „czyści duchowo”, Purytanie. Reagując nie w hiszpański, krwawy i bezwzględny sposób, to jednak „uznali” tę ziemię jako swoją i natychmiast podporządkowali koronie brytyjskiej, a istniejącą od 3 tysięcy lat cywilizację Majów jako nieistotny „wybryk historii”. Dziś niepodległe, choć należące do tzw. Wspólnoty Narodów Brytyjskich (jak chyba 30% globu) BELIZE, to państwo wielkości województwa małopolskiego z 220 tysiącami mieszkańców, z których większość to potomkowie byłych czarnych niewolników (jak wszędzie w obszarach Morza Karaibskiego), około 10% potomkowie Majów mówiących ciągle swoim językiem i około 8% tzw. Garifuna czyli mieszanki Murzynów i Karibów przybyłych z wyspy St Vincent, na której kotwiczyliśmy w 2005 roku. Historia to poezja, to śmietana, to ekstaza. Wyobraźcie sobie, że tak naprawdę, Karibowie, ludożercy i wojownicy, nie wywodzą się z St. Vincent. Przybyli na Wyspy Karaibskie z Wenezueli, gdzie wyrżnęli przybyłych tam wcześniej, również z Wenezueli, rolniczych i spokojnych Arawaków. Nic dziwnego, że mieszanka niewolników z Senegalu i ludożerców (Karibów) z Wenezueli, zbrojnie, choć bez szans, opierała się brytyjskiemu imperializmowi XVIII wieku na wyspie St. Vincent. Pokonanych Garifuna, deportowano na uprzednio zagospodarowane przez „czystych” Purytanów, „rdzennie brytyjskie” i spokojne ziemie Hondurasu, ówczesnego kraju Majów a dziś Belize. Z ciekawością spotkamy Garifuna na południu Belize i w Gwatemali, gdzie koncentrują się i rozwijają swoją własną tożsamość. Po muzyce reggae królującej na Jamajce i Wyspach Dziewiczych, po murzyńskiej muzyce Steel Band z Grenadyn, z niecierpliwością czekamy na Garifuna punta rock w Gwatemali.
    Belize, Gwatemala, Meksyk (Jukatan) to prawdziwe królestwo Majów – cywilizacja starsza od greckiej i rzymskiej, lecz młodsza od egipskiej.... To będzie kolejna piękna wyprawa. Historia, rafy koralowe i ciepłe Morze Karaibskie. Homary, krewetki i langusty, bo z tego słynie ten region. To już wkrótce. Pakujmy bagaże...

Okres wyjazdu : 02.01.2011 – 21.01.2011
Samochód : Chevrolet
Jacht : MOORINGS 35.2

Opis trasy (ok. 1200 km / ok. 210 MM) :

 

                                 Nasz samolot na trasie Belize City - Placencia

BELIZE. Miasto Belize, podobnie jak cały kraj, jest wielkości „chusteczki do nosa”. W zasadzie nie ma tu nic ciekawego do oglądania i raczej służy jako „przesiadka” do wypraw w kierunku raf koralowych lub dżungli.

  

             A jednak to Boże Narodzenie                    

PLACENCIA to lokalny kurort bez większego charakteru - odbiór jachtu.

WILSON CAY to mała wyspa zamieszkana przez jedną rodzinę zajmującą się łowieniem ryb i jadalnych małż. Obiad, pierwsze kąpiele.

 
Wspaniała załoga

NEW HAVEN to mała zatoczka, przy której 100 akrowe gospodarstwo uprawiał z powodzeniem młody „Hard Luck”, Charlie Carlson, sprzedając słynne w okolicy ananasy, mango, słodkie ziemniaki i inne owoce egzotyczne. Zginął młodo w tragicznym wypadku na morzu.

      "Ona" jak zwykle nam towarzyszy

PUNTA GORDA to największe miasto południowego Belize i morskie wrota do Gwatemali. To 4500 mieszkańców, głównie Garifuna, Kreole, Indianie Ketchi i Chińczycy. To będzie prawdziwy „trzeci świat”, pomyślałem widząc na zdjęciach najlepszą restaurację w mieście...

       Pierwsze w moim życiu takie napełnianie 500 litrowych zbiorników wody...

LIVINGSTONE (Gwatemala) to miasteczko zamieszkane, głównie przez Garifuna i Majów. W sumie to ok. 3000 mieszkańców. Dostępne tylko z morza i z powietrza, otoczone nieprzystępną dżunglą, jest niewątpliwie ciekawym kąskiem na trasach naszych podróży. „Punta rock” to muzyka Garifuna, której koniecznie musimy posłuchać, a obiad zjeść w słynnej w regionie restauracji Casa Rosada.


                                                        Centrum świata

                                                        "Majki" - ?

RIO DULCE (Gwatemala). Ujście rzeki Rio Dulce do Morza Karaibskiego to jeden z cudów przyrody Gwatemali. Popłyniemy szeroką deltą zwężającą się w miarę wpływania w ląd. Brzegi zawężą się i z płaskich zrobią górzyste, by przejść do pionowych ścian z nieprzebraną tropikalną roślinnością. W 1841 roku, John Lloyd Stephen napisał : „...on each side rising perpendiculary 100 m was a wall of living green... in a few minuts we lost sight of the sea and were enclosed on all side by a forest wall...'.

                                      Spokojna marina na rzece Rio Dulce

CABO TRES PUNTAS (Gwatemala).

                                        Wspaniałe kotwicowisko na rzece Rio Dulce

HUNTING CAY to mała wyspa „with spectacular beaches, superb snorkeling and  incredible diving”, gdzie znajduje się „only the police station with immigration officer” i gdzie odprawimy się po powrocie z Gwatemali i powrocie na terytorium  Belize.

                                               Nie... nie karmiliśmy rekinów

NICOLAS CAY to mała, porośnięta kilkoma palmami wyspa, gdzie można znaleźć kawałki naczyń z epoki Majów i gdzie można „easly spend a week snorkeling and scuba diving”.

NORTHEAST SAPODILLA CAY. „Many veteran divers consider the reef around these cays to be among the most beautiful in all of Belize. And no wonder, the water is exeptionally clear with average visibility typically 100 feet or better”. Co więcej dodać ? Nurkowanie.                                         

LAUGHING BIRD CAY. Od 1991 roku to Park Narodowy. Ta mała, niezamieszkana wyspa jest również rajem dla płetwonurków. 

                                           Brak tylko morskiej pianki...

                                                            Raj ??


LAGOON CAYS to ciekawa, mała wysepka z wewnętrzną zatoczką godną eksploracji pontonem.

BLUE GROUND RANGE to piękne plaże i miejsca do nurkowania. WODA !!! w Brown Bar lub Resorcie, jeśli nam pozwolą.

SOUTH WATER CAY. „This incredibly beautiful island with superb beaches and fine snorkeling is one of the largest inhabited sand in southern Belize”. Poznamy ją z daleka po jej wysokich palmach. Na wyspie znajduje się Międzynarodowa Baza Zoologiczna.

                                            Tak.... to ona w oddali

TABACCO CAY to przepiękna wyspa zarośnięta egzotycznymi palmami z wodą o niewiarygodnych kolorach. Legenda głosi, że pierwsi osadnicy próbowali tu uprawiać tytoń... Dziś zamieszkana przez 6 rodzin – obiad, kąpiel.

                                                       Garifuna w Gwatemali


PELICAN CAYS nurkowanie


                                       Pani doktor teraz już wszędzie z nami...

WIPPARI CAY to raj dla wędkarzy. Julian i Beverly CABRAL prowadzą tu mały ośrodek wypoczynkowy, gdzie można zjeść doskonałą, świeżą rybę. Julian oferuje wspólne połowy w sobie tylko znanych, „zarybionych” miejscach – obiad.


                                                    Zjawisko...

PLACENCIA - zdanie jachtu i... częściowo autobusem lokalnym, częściowo na piechotę, podróż do CHETUMAL (Meksyk) ...


Post Factum :

 

                                                To pachnie obiadem....

To była fantastyczna wyprawa. Rajskie małe wysepki, silne wiatry i odlotowa Dulce River z niezbyt przyjaznymi Majami. W Livingstone przenieśliśmy się do jakiegoś zamkniętego świata. Gdy poprosiliśmy o wodę na jacht (której nie było na małej stacji benzynowej a mój kil dotykał już dna) to kilkunastu Garifuna rzuciło się na pomoc i na głowach przynieśli kilkadziesiąt wiader z pobliskiej, miejskiej, otwartej, ręcznej pralni, ku uciesze i zainteresowaniu kilkunastu praczek.

                                     Tekila z Madzią smakuje najlepiej                                     

Gwatemala to również historia największych kiedyś plantacji bananów przy Monkey River i zwiedzanie dżungli z lokalnym przewodnikiem. Doceniłem  meksykańską wypożyczalnię samochodów, która dostarczyła mi samochód na granicę z Belize (ok. 400 km). Nie wiem jakim cudem spotkałem się z przybyłym kierowcą na tym tłumnym przejściu granicznym, ale udało się. 


Komentarze