EMIGRACJA - Ciężko jest - List Nr. 6

                                                                                                      
 
 

                                                                                     Rosny Sous Bois, 08.07.1984

 

 

Kochani (list do Jagi)

 

Bardzo dziękujemy Wam za list. Piszę dopiero dziś, ale tym razem nie z braku czasu, ale z jego nadmiaru. Przede wszystkim jednak, dziękuję Ci Jadziu za załatwienie sprawy mojego dyplomu. Co prawda do dziś jeszcze przesyłka nie doszła, ale to już kwestia czasu. Do dziekana Garlickiego napiszę swoją drogą, ale muszę mieć trochę lepszy nastrój. Na razie nie czuję się psychicznie najlepiej. Na pewno wiecie wszystko od Mamy. Dlatego teraz napiszę tylko kilka nowych rzeczy.

Mieszkanie mamy ładne i duże, choć jak na warunki kapitalistyczne to raczej slumsy. Dużo jeszcze do roboty i dużo do kupienia. Niestety z życia ponad stan w Tarnobrzegu wpadłem w życie o wiele poniżej stanu i prawdę mówiąc nie stać nas na kupno żadnych najskromniejszych mebelków. Może przesadzam – kupujemy stale jakieś drobiazgi, ale w tym tempie to nie umeblujemy się nawet do emerytury.

Dobrze, że Karol pracuje jako monter i „zorganizował” nam (tu też to się robi) dwa metalowe regały, które po pomalowaniu na biało służą jako etażerki na książki, radio z Polski i stary telewizor „z odzysku” czytaj śmietnika. Może więc nie jest tak tragicznie, ale ja mam fatalny okres. Dlaczego ?

 Ano cholera jasna, to już trzeci rok, kiedy jestem mamką i sprzątaczką domową. I mam cholernie związanie dziećmi ręce. Alliance Francaise przerwałem po miesiącu, bo nie było pieniędzy. Do żadnej stałej pracy, nawet lichej czy fizycznej, iść nie mogę, bo musze siedzieć z dziećmi. Tzn. Chłopaki chodzą do przedszkola, ale to tylko sprawa do 15h00. Potem muszę ich odebrać, zrobić podwieczorek, kolację, kąpiel, bajeczka i spać. Tu nie pracuje się tak jak w Polsce. Tu pracuje się 4 godziny przed południem i 4 godziny po południu. A Halinka ma jeszcze tak durną pracę jakiej chyba nikt we Francji. Jako kasjerka w kafeterii (to taka restauracja samoobsługowa) pracuje od 11h00 do 15h00, potem ma 3,5 godziny przerwy i znowu od 18h30 do 22h00. Dojazd z domu zajmuje ponad godzinę tak, że nie opłaca jej się wracać do domu podczas przerwy. Stąd jest poza domem od 10h00 do 23h00… Bez komentarza. 

                                 

                                               Wujek Karol w „salonie”

Mało jeszcze – Halinka nie może szukać innej pracy, bo stara się o 3 letnią kartę pobytową (do października ma to być załatwione) a odbierając ją musi mieć stałą pracę. Żadna inna praca nie da jej od razu umowy na okres bezterminowy, od której w prostej linii zależą jej papiery a tym samym papiery nas wszystkich. Tsss…. dość narzekań. Faktem jest, że do października, zgodnie z umową pomiędzy nami, dalej ciągnę wózek gospodyni domowej. Co będzie później - nie wiem.

Bardzo chciałby pracować kiedyś w swoim zawodzie, ale nie będzie to jednak łatwe. Znalazłem już jedną firmę, która może zechciałaby mnie zatrudnić, ale to zatrudnienie to od razu biurko, krzesło i… „do dzieła”. Niestety przyznać muszę, że na tym pierwszym spotkaniu rekrutacyjnym padłem językowo i zawodowo. W Polsce głównie pracowałem w kopalni siarki a tu nie ma nic takiego. Szukam czegoś z czego robiłem specjalizację na studiach, tzn. geologię inżynierską i hydrogeologię. Od tego czasu minęło jednak już 7 lat a w dodatku byłem niezbyt pilnym studentem i niewiele się nauczyłem. Mimo wszystko dalej wysyłam tzw. spontaniczne podania o pracę, ale tym razem nie na stanowisko inżyniera, ale prosząc o staż zawodowy.

Wybaczcie ten minorowy nastrój, ale w domu chcę zwariować, pomimo że teoretycznie uczę się z książek języka francuskiego i liżę początki angielskiego.  Samemu nieciekawie to jednak wychodzi.

            Dzieci mają się wspaniale. Są zadowolone z przedszkola. Co soboty jeździmy ok. 26 km nad jeziorko a w sierpniu chcielibyśmy pojechać nad Atlantyk. Ja od 01.06 pracuję jako upragniony Veuiller de Nuit czyli nocny stróż/recepcjonista. Mam tylko noce w piątek, sobotę i niedzielę. Dużo radości, kontaktów z całym światem, ale chciałoby się być bardziej ruchliwym.

 

    Jedynym pozytywizmem jest fakt, że coraz bardziej poznaję Paryż. Roznosząc ulotki/podania o pracę na Nocnego Stróża musiałem pokonać wiele kilometrow wszerz i wzdłuż tego miasta.. Podoba mi się jego zaplanowana budowla, jego kamienice nie przekraczające 7-go piętra (oprócz Tour Montparnasse i częściowo dzielnicy chińskiej). Podobają mi się wspaniałe 3 osie : Louvre - Łuk Triumfalny, Hotel Inwalidów - Pałac Prezydencki i Trokadero - Szkoła Wojskowa. Podobają mi się wewnętrzne bulwary, Sekwana, jej  mosty i dwie wyspy na jej środku Cite i Św. Ludwika. 

    Tu jest przestrzeń, tu jest powietrze, tu jest perspektywa, tu Twój wzrok  może polecieć daleko. Mam nadzieję, że będzie mi dane poznać bliżej historię tego miasta  i w końcu odwiedzić Muzeum Armii i dlaczego by nie zakochać się w tym tak historycznym a tak nieznanym jeszcze  dla mnie mieście, które widzę dziś tylko przez pryzmat zmęczonych ludzi w metrze i jakby za odległą szybą. Nie dla mnie restauracje, kawiarnie, bistra, sklepy i radości tego miasta. Nie dla mnie jego rozrywki, nie dla mnie jego być może wspaniała atmosfera, nie dla mnie jeszcze jego prawdopodobne piękno... Póki co, mogę "lizać" tylko jego witryny...

 

I to tyle, raz jeszcze dziękuję za załatwione sprawy,

 

 

 

H+K+B+Marek

 

Komentarze