2015/2 - MEKSYK

              

                                                                                                           2015 Rok                                                     

"Bogactwo nie jest ulgą w kłopotach tylko zmianą kłopotów"                                                                                                                              Epikur



    I przyszedł czas na kolejną wyprawę. 


MEKSYK

    To już 15 lat, kiedy podróżujemy w tej samej grupie przyjaciół po świecie. Jedni zaczęli w 2000 roku i doskonale pamiętają rzekę Kolorado, Tihuana i bar u Suzanne, inni dołączali do nas w miarę upływu lat. Tak czy inaczej łączy nas jedno : kochamy świat.
    Za kilka tygodni będziemy mieli przyjemność podróżować po największym chyba zlepieńcu świata zbudowanym z różnorakich kawałków historii, biologii, socjologii i żeglarstwa jakim jest Meksyk. Zlepieńcu, którego spoiwem dla takich jak my, jest właśnie pasja poznawania świata. Czy wiecie bowiem, że :
    - To w Meksyku, od rozłupania głowy siekierą, zginął Lew Trocki, twórca Armii Czerwonej i najbliższy współpracownik Lenina ? Dieduszka Stalin zmusił go do emigracji by wciąż niebezpiecznego skazać na tak niewybredną śmierć.
    - Tequila to mocny alkohol z soku Agawy. Choć istnieją podobne alkohole wytwarzane z agawy (Mezcal) to Tequila produkowana jest TYLKO w miasteczku Tequila skąd bierze swoją nazwę.
    - Nazwa Meksyku pochodzi od dwóch azteckich słów metztili czyli księżyc i xictli czyli pępek.
    - Kakao uprawiane było przez Majów już od III wieku pne. W ich języku to kakau od kab - gorzki i kau – sok. Stanowiło monetę wymienną w handlu z okolicznymi plemionami. Połączone z chili, zmielone i podawane jako czekolada stanowiło afrodyzjak, który podawano królom przed ich udaniem się do haremów. Aż do 1606 roku Hiszpanie ukrywali pochodzenie kakao. Dopiero włoski żeglarz odkrył jego pochodzenie i „udostępnił” całej Europie.
    - Od czasu hiszpańskich konkwistadorów, zarówno Francuzi za Napoleona III-go jak i Austriacy za cesarza Maksymiliana Habsburga, próbowali skolonizować Meksyk zanim w 1820 roku uzyskał on niepodległość.
    - 15 lutego 1519 roku, konkwistador Hernan Cortez wypłynął z Kuby na czele 500 ludzi, 17 koni i 10 dział. Początkowo brany był za boga i obdarowany złotem, srebrem, kobietami, wspaniałymi strojami i mnóstwem pożywienia. Jednak wkrótce ukazał swoje prawdziwe oblicze bezwzględnego najeźdźcy i już w 1521 roku uwięził swego dobroczyńcę, ówczesnego króla Azteków Cuauhtemaca i podporządkował cały kraj, ogniem i mieczem nawracając „niewiernych” na dobrych Katolików. Wystarczyło 20 lat nawracania i objawienie Matki Boskiej z Gwadelupy by praktycznie cały naród „gremialnie” wyrzekł się swoich korzeni i swojej wiary. Dziś w Meksyku jest 96% katolików i tylko 4% innowierców.
    - Na świecie opisano 1650 gatunków kaktusów z czego najwięcej (ok. 300) i najbardziej różnorodnych jest na pustyni SONORA w Meksyku.
    - Jacques Cousteau nazwał Morze Corteza (Zatokę Kalifornijską) „akwarium świata” ze względu na 850 gatunków mieszkającej tu fauny morskiej. Możemy tu zobaczyć (oprócz złowionych ryb) wieloryby szare, delfiny, płaszczki giganty, lwy morskie i tysiące wielokolorowych ryb tutejszych raf koralowych.

    To jest jednak trzeci lub nawet czwarty świat, o czym przekonałem się organizując tę wyprawę i będąc w kontakcie internetowym z wieloma Meksykanami. Nie oczekujcie więc wygody i komfortu. Wybaczcie organizatorowi błędy w komunikacji i w konsekwencji ewentualne spanie w „przydrożnym rowie” lub w samochodzie. Oczekujcie w zamian ZLEPIEŃCA RÓŻNOŚCI, którym fascynujemy się wszyscy przy każdej wyprawie i wielu na pewno pozytywnych wrażeń…

         


Okres wyjazdu : 11.11.2015 – 06.12.2015
Samochód : CHEVROLET AVEO
Jacht : LAGOON 440

Opis trasy (ok. 3 600 km / ok. 320 MM ) :

MEKSYK.  Zatrzymamy się w hotelu Gran Hotel leżący w sercu miasta przy Placu Zocalo, dziś Plaza de la Constitucion. Na początek trudów trochę luksusu. Zwiedzimy miasto Meksyk, czyli pieszo po uliczkach wokół Plaza Zocolo, Central, Palacio Nacional (rezydencja Prezydenta Meksyku), Pałac Arcybiskupi, Templo Mayor czyli pozostałości Azteków, Catedral Metrapolitana, Dawny Ratusz, Casa de Los Azulejos, Palacio de Bellas Artes, Torre Latinoamerica (pierwszy drapacz chmur w Meksyku z lat 50-ch), Museo Franz Mayer i Palacio Postal, park Almeda (od słowa alamos – topola - posadzonych tu pod koniec XVI wieku przez wicekróla Luisa de Velasco).  

                                       

                                        Wspaniała ekipa podróżników


MEKSYK, cd… Zwiedzimy Sanktuarium Matki Boskiej z Guadelupe. W 1531 roku, a więc 10 lat po pokonaniu Azteków przez hiszpańskich konkwistadorów, na wzgórzu zwanym Villa de Guadelupa, miejscowemu Indianinowi, Juanowi Diego, aż 4 razy ukazała się Matka Boska. Kiedy Juan zgłosił to Biskupowi a ten zapytał o dowód, Matka Boska obsypała wzgórze Guadelupa różami. Juan zebrał je w swoją tunikę, a kiedy doszedł do biskupa zamiast róż na tunice pozostała odciśnięta postać Matki Boskiej. Prawdziwym jednak cudem nazwać można fakt, iż zapoczątkowało to masowe „nawracanie” się Azteków na wiarę Białych... Dziś owa tunika to relikwia, a Matka Boska z Gwadelupy to przedmiot czci milionów Katolików. Każde meksykańskie dziecko wie o matce Boskiej z Gwadelupy a miejsce to odwiedzane jest przez ok. 20 mln wiernych rocznie. Znamy Częstochowę, Lourd, Medjugorie i Fatimę – poznamy też wzgórze Villa de Guadelupe.                                                         

                                    Gwadelupa - dzielnica Meksyku


MEKSYK, cd… Spacer tętniącymi życiem miastami San Angel i Coyoacan, wchłoniętymi dziś przez aglomerację miasta Meksyk. Tylko nieliczne regiony stolicy mogą pochwalić się tak dobrze zachowaną architekturą okresu kolonialnego. Calle Felipe Carillo Puerto to raj dla poszukiwaczy staroci (tu ukłon w stronę Madzi) a Casa de Cortes gdzie rezydował kiedyś Hernan Cortez i jego indiańska kochanka „la Malinche” to obowiązkowy punkt dla miłośników historii. Krótki lunch zjemy w okolicy Plaza de la Conchita, podobno najpiękniejszego placu w Coyoacan. Kolację zjemy na tradycyjnej łodzi meksykańskiej, pływając kanałami na płaskodennych łodziach zwanych trajineras w rytmie meksykańskiej muzyki. Xochimilco to kolejne przedmieście gdzie jak nigdzie indziej można poczuć i zrozumieć, jak wyglądało życie dawnego Meksyku. Do wyboru pozostanie nam Embarcadero Nuevo Nativitas – bardziej popularny i „ludowy” szlak oparty o tekilę bądź też Embarcadero Cuemanco z inną, bardziej ekskluzywną, romantyczną i spokojną atmosferą.  
 
     

                                    Wszędobylscy i wspaniali Maraci                                                                                                                                               



TEOTIHUACAN. Zbudowane na planie ludzkiego ciała, miasto Teotihuacan jaśniało blaskiem cywilizacji wówczas, gdy stara Europa pogrążona była w mrokach Średniowiecza. W języku tubylców nazwa miasta oznacza „miejsce, w którym ludzie stają się bogami”. Niewiele wiadomo o tym pierwszym i największym w Mezoameryce ośrodku urbanistycznym zamieszkanym w latach 300 r pne do 600 roku ne, przez ponad 120 000 mieszkańców i mającym przez ponad 500 lat decydujący wpływ na życie w regionie.                                                    

                                        "Latający" Voladopres



EL TAJIN to drugie pod względem ważności i najbardziej intrygujące stanowisko archeologiczne Meksyku. Założone zostało przez Totonaków ok. 600 roku a opuszczone ok. 1200 roku po jego spaleniu przez północnych najeźdźców Cziczimeków. Wg Totonaków, to tu mieli swą siedzibę Bogowie Burz – 12-ka starców, czyli Tajin i to stąd bogowie zsyłali deszcz. Na podwyższonym akropolu, Tajin Chico, zachowały się wspaniałe wielopoziomowe pałace, rezydencje kapłanów, świątynie i salony. Piramida Nisz uważana jest za perłę pre-hiszpańskiej architektury a 17 boisk do gry w pelotę, dowodzi rangi jaką dla tamtejszej społeczności miało składanie ofiar i samopoświęcenie. Nasi „belizyjscy” towarzysze pamiętają co na Jukatanie Majowie robili z kapitanem zwycięskiej drużyny.   
 
                                    

                                            Piramida Nisz                                                                                                    

                                             Ukochana podróżniczka



OAXACA. Zwiedzimy centrum miasta, gdzie niemalże w każdym domu, od kilkuset lat, pędzi się słynną meksykańską „wódkę z robakiem”. Jej moc mierzy się długością życia wrzuconego żywcem robaka... Degustacja musowa !!! Poza tym, Oaxaca to centrum hodowli kukurydzy. To właśnie tu, dzięki bliskości wzgórz uprawiano, sklonowano czy zmodyfikowano (podobno była to pierwsza na świecie inżynieria genetyczna) kukurydzę. 
 
                     

                                               Wódka z robakiem                    


MITLA – a po drodze :

- Santa Maria et Tule gdzie obok małego kościółka rośnie najstarsze i największe drzewo świata,  

              


 – cypryśnik meksykański (Arbol de Tule) liczący 2000 lat, wysoki na 40 m i o średnicy 42,5 m, mogący pod swymi konarami schronić ok. 500 osób, 

- Tlacochahuaya, mała wioska z urokliwym ryneczkiem gdzie tamtejszy klasztor i kościół dominikański powstały na miejscu prehiszpańskiej świątyni, której budulec po jej zburzeniu wykorzystano do budowy chrześcijańskich obiektów sakralnych... (KLASYKA), 

- Tlacolula, gdzie w małej wiosce odbywają się największe targowiska z wszędobylskimi kobietami w kraciastych spódnicach i tradycyjnych opaskach na głowach, 

- Mitla, gdzie zwiedzimy prehiszpańskie „miasto zmarłych” z geometrycznymi mozaikami nie mającymi sobie równych w całym Meksyku….. lub zwiedzimy Monte Albian, które jako Zapotecka stolica prosperowała przez 12 wieków od 500 r pne do ok. 800 rok naszej ery. Miasto założone prawdopodobnie przez Olmeków wyróżnia się szczytem inżynierskich umiejętności ścięcia wierzchołka góry i wybudowania tam miejsca głównych obrzędów religijnych. Ówcześni architekci wybudowali systemy irygacyjne oparte na cysternach na deszczówkę. Rozkwitał handel miejscowy i zagraniczny. Pod gołym niebem, na wielu straganach sprzedawano nefrytowe paciorki, przybory kamienne, minerały, barwniki i produkty okolicznych wsi. Około 800 roku Zapotekowie opuścili to miasto z nieznanych powodów. 

                   

                                Fascynująca historia prekolumbijskich cywilizacji                                       

SAN MIGUEL DE ALLENDE. Niektóre miasta olśniewają, inne uwodzą a San Miguel de Allende oczarowuje, jak pisze jeden z przewodników. To miasto wygląda jak z obrazka, ze stromymi brukowanymi uliczkami, artystami tworzącymi wyroby ludowe i atmosferą urządzanych tu festiwali jazzowych. Początkowo była to tylko stacja wymiany zaprzęgów wiozących złoto i srebro z okolicznych kopalń. Dziś to mieszanka cudzoziemców i typowo meksykańskiego charakteru. Zwiedzimy Plac Allende (od nazwiska Ignacio Allende – bohatera niepodległościowego Meksyku) i zobaczymy jedyny w Meksyku, wybudowany na podstawie pocztówek kościół gotycki, piękne ogrody i źródła La Gruta.                                                                              

                               Pałac Inkwizytorów i więzienie dla Niewiernych

                                                                                                                                                              

                          Lokalna knajpa na szlaku naszej samochodowej podróży


GUANAJUANTO to najpiękniejsze miasto na szlaku najbogatszych złóż srebra, o wąskich uliczkach pełnych kocich łbów, ze wspaniałymi, kolorowymi pałacami byłych właścicieli kopalń. Guanajuanto zostało wpisane na listę UNESCO w 1988 roku a jego centrum zostało zamknięte dla ruchu kołowego. Nazwa miasta z języka Perepechów oznacza „Żabie Wzgórze”. Aby rozładować ruch pieszych, wykonano sieć podziemnych tuneli. Prowadzeni przewodnikami National Geographic i DK poznamy wiele kościołów i majestatycznych rezydencji. Przejdziemy wąskimi uliczkami zwłaszcza zaś Callejon del Beso (uliczką pocałunku) czyli zaułku zakochanych o szerokości 68 cm. 
 
                                    

    Legenda mówi o tragicznej śmierci dwojga kochanków całujących się tu z przeciwległych balkonów. Balkony nie wytrzymały wychylenia „harcowników”, urwały się i rozbiły o kamienistą jezdnię wraz z kochankami. Zobaczymy świetność budynków wokół Plaza de la Paz i posłuchamy callejoneadas, czyli wszędobylskich muzyków i bajarzy skoncentrowanych na placu Zocalo. 

                              


                                        Hotel w klasztorze


DURANGO – a wcześniej wioska Chupaderos ze scenografią miasteczek Dzikiego Zachodu. Zobaczymy Villa del Viejo Oeste i rancho La Joya – najbardziej znany plan filmowy z niezliczonej ilości kręconych tu westernów. To tu od czasów John’a Wayne’a nakręcono najwięcej westernów dzięki czemu miasto zyskało sławę światowej stolicy westernów.  Łagodny klimat i brak turystów czynią Durango idealnym miejscem dla tych którzy szukają prawdziwego Meksyku, czyli dla nas. Kolonialne centrum miasta uznano za zabytek narodowy. Zobaczymy w nim Plaza de Armas, Katedrę, Pałac Rządowy i Teatro Ricardo Castro z polską nutką w postaci medalionu Fryderyka Chopin’a w głównym balkonie.                                                    


                                    Wiele westernów tu nakręcono

                                                                         


CHIHUAHUA a po drodze, zabytkowa miejscowość górnicza Santa Eulalia, gdzie w lokalnym sklepiku możemy nabyć minerały, pamiątki i biżuterię z lokalnych kamieni półszlachetnych. Położone wśród półpustynnych terenów, miasto Chihuahua założone zostało stosunkowo późno, bo dopiero w 1709 roku, dzięki odkryciu olbrzymich złóż srebra w górach Madre. Dziś słynie z hodowli bydła i typowo kowbojskiego krajobrazu. W centrum miasta zobaczymy Plaza des Armas i wiele pięknych postkolonialnych budynków. Spróbujemy spotkać Mennonitów, którzy przyjeżdżają do Chihuahua by sprzedać swoje produkty na tutejszym targu. Swoją drogą chętnie pojechałbym do miasta Cuauhtemoc na zachód od Chihuahua gdzie około 300 000 Mennonitów żyje do dziś. To tylko 106 km od Chihuahua. Moglibyśmy zaliczyć tę egzotykę gdybyśmy wyjechali z Durango o 6h00. Co Wy na to ?? Ale wróćmy do Mennonitów. Przybyli tu w 1921 roku z Ameryki Północnej by kupić 92 000 hektarów i żyć w pełnej zgodzie z prawami biblii. Poznamy ich po niebieskich oczach i ciemnych ubraniach z XIX wieku (jeśli spotkamy ich w Chihuahua).                                                                                                                                                             

Dziergamy pamiątki ale czy rzeczywiście  nie jest to przedstawienie ? Identyczne, made in China, kupiliśmy w Rabie Wyżnej 😕

                                Hotele typu boutique są fantastyczne                                                                


DIVISADERO to Miedziany Kanion, nieodkryty jeszcze w pełni cud natury Ameryki Północnej. Barranca del Cobre (czyli Miedziany Kanion biorący nazwę od pokaźnych pokładów rudy miedzi) jest 3 x większy od Kanionu Kolorado. Znajduje się w paśmie górskim Sierra Tarahumara o najwyższym szczycie 3650 m n.p.m zamieszkanym przez Indian Tarahumara. Twierdzą oni, iż mężczyzna ma 3 a kobieta 4 dusze, które po śmierci przemieniają się w gwiazdy. W ich języku, osoby spoza plemienia, określane są jako „ludzie z pajęczą twarzą”. Około 400 lat temu, Tarahumara uciekli w góry by uchronić się przed przymusową ewangelizacją Jezuitów. Sami siebie nazywają się Raramuri, czyli „biegacze” od biegania w rozległych górach. Plemię Tarahumara liczy dziś około 60 000 dusz rozrzuconych w górach noszących nazwę ich plemienia. Żyją skromnie z rolnictwa i sprzedaży drewna (dziś także przedmiotów rzemieślniczych). Żyją w grotach lub okrągłych chatach a ich religia to synkretyzm (w tym wypadku mieszanka animizmu i katolicyzmu). Ich kapłan to czarownik, który pod wpływem halucynacji spowodowanych używaniem peyotl (rodzaj kaktusa), prowadzi ich dusze do gwiazd.                                                         

                                        Wśród Indian Tarahumara

                                                                                       

                                    OK... kupię to od Ciebie                                                                                     

                                    Miedziany Kanion z naszego hotelu                         

   

                                            Konna wycieczka

  
                                                                                                                                    Wg tradycji, Tarahumara starają się jak tylko to możliwe unikać kontaktu z Białymi lub Meksykanami co tym bardziej zasługuje na kontakt z nimi. Musimy skosztować ich niebieskich tortili wypiekanych z kukurydzy Hopi i piwa Tesguina ze sfermentowanej kukurydzy. Nie wspomnę o zbawiennym kaktusie halucynogennym. Na trasie zobaczymy : Arareko Lake, Santa Ignacio Mision, Mushrroom Valley, Frog Valley, Tarahumara Cave, (Indianie Tarahumara), Adventure Park i kolejką linową wjedziemy na jeden ze szczytów. Nasz hotel to "Divisadero Barrancas", podobno najwyżej położony na świecie i z najpiękniejsza panoramą górską (poza IRMĄ oczywiście),                                                                     

                                              Lokalny grajek


Street food, które cenimy..


...i z samochodów przenosimy się do pociągu Chepe.


LOS MOCHIS – pociągiem. Ferrocarril to linia kolejowa otwarta w 1961 roku (po stu latach budowy), o długości 653 km i deniwelacji 2200 m, na trasie której zbudowano 39 mostów i 86 tuneli by połączyć Zatokę Meksykańską z Pacyfikiem. Adrenalina gwarantowana podczas tej kolejowej trasy. Niewiele informacji znalazłem na temat tego miasta oprócz faktu, że jest to finalny punkt Kolejowego Szlaku przez Miedziany Kanion. Los Mochis oraz jego port w rojącej się od delfinów zatoce TOPOLOBAMPO to miejsce skąd luksusowym (w meksykańskich kategoriach) promem wyruszymy do La Paz w Dolnej Kalifornii a w promowym barze podsumujemy samochodowo-pociągową część naszej wyprawy. Cygara i tequila obowiązkowe.
                                    
LA PAZ. To piękne, czarujące, białe i płaskie miasto, położone wśród usianej kaktusami okolicy, nad turkusową zatoką, przytłoczone całorocznymi upałami, oferuje turystom głównie cudowne plaże i okoliczne wyspy o wodach ze wspaniałą florą i fauną. Najciekawsze miejsca La Paz to stare nabrzeże i Plaza Constituzion z kościołem wybudowanym w 1961 roku. 

    Zatokę Kalifornijską/Morze Corteza, Jacques Cousteau nazwał akwarium świata. A okolicę tę, Hiszpanie penetrowali już pod koniec XVI wieku by dopiero w 1720 roku założyć tu (Jezuici) pierwszą misję katolicką… PECH – przywleczona przez nich ospa zabiła wszystkich nawracanych i dopiero po 30-tu latach Hiszpanie wrócili tu ponownie. Dobrze byłoby zwiedzić muzeum Historii Naturalnej i Muzeum Wielorybów. Wielorybów, które mam nadzieję spotkamy na naszej morskiej wędrówce. I tu znalazłem dwie ciekawostki : 

1. Perły : Hernan Cortez, wierząc legendzie o niezależnych ognistych kobietach mieszkających gdzieś na zachodzie, stanął na czele wyprawy na Półwysep Kalifornijski. Zamiast takowych kobiet znalazł jedne z najcenniejszych, białe, różowe i czarne perły, głównie w okolicach wyspy Esprito Santo, gdzie i my spędzimy dwie noce. Podobno tamtejsze perłopławy zaginęły w tajemniczy sposób, ale może warto raz jeszcze spenetrować „perłonośne” dna ? 

2. Wieloryby : każdego roku, właśnie w listopadzie, tysiące wielorybów szarych dopływa do wybrzeży Kalifornii Dolnej i Zatoki Kalifornijskiej, po przepłynięciu prawie 8000 km z zimnych, kanadyjskich wód. Powód – ciepłe, bezpieczne i pełne planktonu wody zatoki sprzyjają miłosnym igraszkom i narodzinom potomstwa. Do zimnych kanadyjski wód odpływają w marcu… Mamy więc duże szanse by spotkać je na naszej morskiej wędrówce. Wieloryby Szare osiągają wielkość do 15 m długości, a więc więcej niż długość naszego katamaranu, ważą około 30 ton i z ufnością niemowląt podpływają do jednostek pływających, pozwalając nawet głaskać się po ich olbrzymich pyszczkach. Może być ciekawie…                                 

                                            Wspaniała załoga


BAHIA ST. GABRIEL (wyspa Isole Esprito Santo). W styczniu 2003 roku, rządy USA i Meksyku postanowiły o wydzieleniu wyspy St Esprito Santo jako Parku Narodowego. Faktycznie akwen ten to miejsce życia 31 gatunków wielorybów i delfinów, (30% całego świata), lwów i żółwi morskich i około 500 rodzajów ptaków migrujących. Jeśli do tego dodam 500 rodzajów ryb… to nasz Bosman będzie miał możliwość samorealizacji i pobicia swego rekordu z Seszeli. Nasze kotwicowisko to zatoka St. Gabriel bogata kiedyś w małże z perłami, stąd resztki farmy pereł spotkamy na lądzie. Atrakcją będzie tu nurkowanie z fajką i piesza wycieczka wąską ścieżką w poprzek wyspy do największej piaszczystej zatoki z wyspie, zatoki Playa Bonanza.   
 
                                                       

                        Płyniemy, choć piździ jak na dworcu w Kielcach


LOS ISLOTES to dwie małe skaliste wysepki sławne na świecie z żyjących tu lwów morskich. Przyzwyczajone do licznej ludzkiej obecności (badacze i turyści) pływają, bawiąc się z nurkującymi tu ludźmi. Są przyjazne i wesołe oprócz okresu, kiedy rodzi się ich potomstwo (maj-lipiec). Los Islotes to wyjątkowe miejsce na świecie, gdzie można podglądać życie tych wyjątkowo pięknych i ciekawych ssaków. Samce osiągają wielkość do 3 metrów długości i 400 kg, samice do 2 metrów długości i 100 kg. Pełna egzotyka u naszych (a szczególnie „divers’ów”) stóp.                                                                                

ISOLA ST. FRANCISCO. Na wyspie tej znajduje się jedno z najpiękniejszych kotwicowisk w Dolnej Kalifornii. Duża zatoka, krystalicznie czysta woda i drobny biały piasek długiej plaży to obraz tego czego możemy spodziewać się wczesnym popołudniem. Doskonałe puzzle uzupełni piękna rafa koralowa, obfitość ryb i piesze szlaki prowadzące na szczyt tej urozmaiconej wyspy. Plaża jest miejscem zamieszkania ogromnej ilości krabów Ghost lub Sand Crabs, przebywających w ciągu dnia w swych 2 do 5 centymetrowych dziurach i wychodzących masowo na każdy zapach padliny. Pamiętamy chmarę takich krabów na Tabacco Cays na Grenadynach, kiedy rzuciwszy za siebie ogryzione kości zjedzonego kurczaka otoczeni zostaliśmy w ciągu kilku minut niezliczoną ilością mniejszych, średnich i większych takich krabów.  
 
                                           

ISLA COYOTE. Zaledwie dwie mile od poprzedniego kotwicowiska (i na naszej drodze) znajduje się ta mała wysepka (150 x 150 m) zamieszkana (jak bardzo niewiele na Morzu Korteza) przez kilka zaledwie rodzin lokalnych Indian. Warto zatrzymać się na godzinkę bowiem przyjaźnie nastawieni tubylcy chętnie dzielą się z turystami swoim życiem, sprzedają świeże ryby i lokalne świecidełka dla kobiet.                                     

                                                    A na brzegu...


PUERTO LOS GATOS. Po wyspiarskich przygodach kurs na ląd. Puerto Los Gatos to zatoka na wschodnim wybrzeżu Dolnej Kalifornii słynna z czerwonych skał. „Lokalesi” twierdzą, że to idealny „past time” na nurkowanie z rurką w tutejszej bogatej rafie koralowej.  
 
                                               

                                            Zapraszam...

Zatoka HONEYMOON. Isola Danzante – wąska (N-S), długa na 3 mile wyspa, kończy się na północy uroczym kotwicowiskiem o trzech małych zatoczkach zwanych Honeymoon Coves. Kryształowa woda i plaża białego piasku czarują każdego przybysza. Na południowym krańcu wyspy zatrzymamy się na drugie, oznaczone na mapach jako jedno z najciekawszych, głębokie nurkowanie na południu wyspy i…albo poczekamy na naszych nurków, albo odpłyniemy na nasze kotwicowisko pozostawiając nurkom nasze „dinghy” (2 MM). Na wyspie obowiązkowo zaliczymy szczyt wyspy z którego rozlega się wspaniały widok.                                                                 

                                    Już gdzieś ich widziałem...


ISOLA CORONADOS to mała wulkaniczna wyspa, której wierzchołek o wysokości około 300 metrów, z daleka przyciąga wzrok swoim ciemnym, wulkanicznym kolorem. Kontrastuje on bardzo z super białymi plażami drobnego piasku. Turkusowa woda, piesze szlaki po wyspie, doskonały snorkeling, fishing & excellent diving - aż 5 oznaczonych na mapach miejsc do głębokiego nurkowania – to zalety tego dziennego kotwicowiska i najdalej na północ wysuniętego punktu naszego rejsu.   
                                                   

                                        Zdobyczne małże

                                                  
LORETTO. Był październik 1697 roku, kiedy Jezuita, Ojciec Juan Maria Salvatierra, wraz z kilkoma Hiszpanami wylądował na tym skrawku ziemi i założył pierwszą misję katolicką i pierwszą osadę. To też właśnie stąd, Franciszkanie, Ojcowie Gaspar Portola i Junipero Serra, wyruszyli w 1769 roku w nieznaną Północ i przez dzisiejsze San Diego dotarli aż do San Francisco. Dziś, to 15-to tysięczne miasteczko, przyciąga coraz więcej turystów swoim czarem i urokiem. Na pewno zobaczymy historyczny kościół misyjny Mission Nuestra Senora i zjemy kolację w jednej z lepszych tutejszych restauracji „La Palapa”, gdzie serwuje się najlepsze w mieście dania meksykańskie i najlepszą w Meksyku margaritę !


AQUA VERDE. Około 13h00 zatrzymamy się na obiad przy maleńkiej wysepce Roca Solitaria, pokrytej białym Guano i wystającej z wody na 30 m, gdzie czeka nas również excellent snorkeling and divivg (czwarty, interesujący ”diving site” na trasie naszego rejsu). Milę dalej, zakotwiczymy na całą noc. Aqua Verde to mała wioska w zatoce o turkusowej wodzie, białych plażach i wspaniałych otaczających górach Sierra de la Giganta. Stąd, piaszczystym traktem, już „tylko” 50 km do głównej, drogi Mexico Highway 1. Bahia Aqua Verde to bardzo popularne kotwicowisko na dzień, tydzień a nawet cały miesiąc. Wonderfull hiking, fishing, snorkeling and diving a w dodatku świeży kozi ser prosto z wiejskich zagród, to niezapomniane wrażenia na kończący się powoli rejs po Morzu Korteza.                                                 


ST. EVERISTO to mała, rybacka wioska zamieszkana przez 20 rodzin, mająca jednak małą szkołę i własną odsalarnię wody morskiej. Okolice mogą zachwycić pięknymi „kozimi” szlakami i wspaniałym nurkowaniem z rurką. Można tu nabyć świeże jajka i świeże ryby, ale po co, skoro Bosman jest wśród nas.

ENSENADA LA GALLINA (Isola Esprito Santo). „Port Wielorybi” – Puerto Ballena – to nasz ostatni przystanek podczas rejsu po Morzu Korteza. Słynny ze swych turkusowych wód i białych plaż, zbudowany jest z trzech zatoczek. W jednej z nich – Ensenada Gallina - rzucimy kotwicę. Będzie to też ostatnia, piąta już uczta dla naszych nurków: to bowiem w tym miejscu, 18.01.1999 roku, zatopiono ok. 60 metrowy chiński statek przeznaczając go na „diving site”. Dlaczego? Otóż 18.04.1995 roku, marynarka meksykańska przejęła chiński statek „FONG MING”, który przewoził 157 nielegalnych, chińskich emigrantów. Bez wody i pożywienia byli u skraju wytrzymałości. Odżywiono ich… i bezpłatnie odesłano do Chin a statek przeznaczono na podwodną atrakcję turystyczną.  
 
                               

LA PAZ – kolacja, wieczór podsumowujący.

Post Factum :

    Meksyk to historia, 3 600 kilometrów samochodowej jazdy i całkiem nie najgorsze jedzenie na wielu stacjach benzynowych. Drogi są raczej dobre oprócz wszędobylskich poprzecznych garbów-spowalniaczy w każdej najmniejszej wsi. Są tak wysokie (nie wiadomo, dlaczego), że trzeba omijać je poboczem albo przejeżdżając „na ukos”.
    Czarujące są hotele w starych hacienda’ch, kamienicach lub klasztorach. Często otoczone murem i niewidoczne z ulicy, wewnątrz okazują się kwitnącym, pięknym i zadbanym ogrodem.
    Historia, to oczywiście historia Konkwistadorów. Największe wrażenie zrobiło na nas więzienie dla innowierców położone obok wspaniałego pałacu dla Inkwizycji w San Miguel de Allende. Innowierców, czyli prostych, ale dumnych Azteków, uosabianych dziś w rozśpiewanych Mariachi. W owych czasach Aztekom nie spieszno było na przyjęcie nowej wiary nawet pod groźbą miecza i… Inkwizycji czyli opasłych Panów Nowego Świata w sutannach… To było wielce niesmaczne, tak jak cała historia Inkwizycji, którą uważam za jedną z najczarniejszych kart w historii ludzkości.                                                                     


    Miedziany Wąwóz to MUST a Oxaca powaliła nas historią kukurydzy. Dowiedzieliśmy się, że to właśnie tu, dzięki niewielkiej odległości do wysokich gór, często wulkanów, Aztekowie wyhodowali kilkadziesiąt gatunków kukurydzy, bowiem każdy z tych gatunków rozwijał się lepiej na innej wysokości. To była pierwsza na świecie inżynieria genetyczna.
    Morze Korteza, na które tak oczekiwaliśmy, przywitało nas nieprzyjaźnie. Przez cały okres żeglowania mieliśmy silny wiatr dochodzący do 35 węzłów, w związku z czym musiałem zmodyfikować nasz program i przeczekać kilka dni w jednej, ciekawej skądinąd, zatoczce. 

    Pozytywnie natomiast zaskoczyła nas marina w La Paz… To nie był ani czwarty, ani trzeci, ani drugi, ani nawet pierwszy świat. To była oaza na najwyższym spotkanym do tej pory poziomie, pod względem porządku, dekoracji, restauracji, jedzenia i obsługi. To jak Monte Carlo w oceanie biedy. A na koniec poemat Irenki:

Admirał przemyślał kolejną wyprawę, do Meksyku tym razem na dobrą zabawę.
Bosman swą Małgosię zabrać postanawia, gdyż w języku Hiszpan z każdym porozmawia.
Luzikowa z dyżuru nocnego wróciła, do swego Luzika maila wypuściła.
Drogi mój Luziczku tym razem posłuchaj, kup dużo tekili, do Meksyku ruszaj.
Marylcia, co to bliskim ich sąsiadem, decyzję podjęła, że pójdzie ich śladem.
Żeby w tym Meksyku nigdzie nie zginęła, dla pewności siebie, zięcia z sobą wzięła.
Gdy brzuszek ją bolał, zły nastrój się wprosił, zięć kochany do łóżka herbatkę jej nosił.
Po bezdrożach Meksyku Nissan’y pędziły, w nich wzburzone mózgi dyskusje rodziły.
Gdzie stanąć, gdzie skręcić problemem się stało, dwóm Markom się zawsze lepiej wydawało,
Reszta podróżników do świętych chadzała, wznosząc wzrok do góry o zgodę błagała.
Demokracja w gronie jednak nie powstała, najlepszym rozjemcą tekila została.
Sól na rączkę, łyk płynu i pyszna limonka, w rytm lokalnej muzy do samego dzionka.
Potem cała grupa chęcią zbytków gnana, pod „ścianami” stała do samego rana.
Tylko Pan Admirał nic nie chciał od ściany, groszem od wspólników był obdarowany.

PIEŚŃ PODRÓŻNIKÓW.

Raz Bosman z Peterem jechali rowerem i rower się wykrochmalił,
I Bosman Petera wyrzucił z rowerka a Peter mu w nos przywalił…
Aaa, ja, ja, jaj… Kto handluje ten żyje... Jak sprzedam koparkę, wiertnicę, głębiarkę,
Tekili się też napiję……

Admirał z Luzikiem jechali busikiem i busik wziął skręt na lewo,
Admirał Luzika wypychał z busika aż busik wpadł wprost na drzewo.
Aaa, ja, ja, jaj………

Kapitanowa Irenka

-------------------------------------------------------------------------------------

    A potem były już tylko zimowe wakacje w Irmie z Ulą, jej mamą i moimi wnuczkami, Julią i Emilią. Byli też Krzysio i Karola, bo lubili bawić się z Julką i Emilką. Zdrowa mentalność niewinnych dzieci widzących świat w kolorach dobra i zła ma się jednak nijak do szarych kolorów ich opiekunów. Dzieci nie znają pojęcia intryg i podskórnej chciwości. To były wakacje, nasączone niechęcią Uli i jej mamy do Karoli, Krzysia i do Irenki. Nie polubiłem tego i nie akceptowałem suflowanych mi do ucha sugestii o tym... KTO jest "prawdziwą rodziną" a kto nie jest… Zbliżał się koniec znajomości z moją niedoszłą synową Ulą i kolejne rozdarcie w „mojej” rodzinie. Ostatnie… Na moim koncie, pojawiło się kilku, nie wiadomo dlaczego, zdeterminowanych wrogów.

        Korneliusz Tacyt, historyk rzymski, w początkach naszej ery, słusznie powiedział : 

W naturze człowieka leży nienawiść do tych, którym wyrządziło się krzywdę.

    Aż dziw, że ta niechęć teoretycznie najbliższych mi osób, kumulowała się właśnie w momencie, kiedy zasługiwałem na pomoc, na psychiczne wsparcie, na słowa otuchy, bo Spółka, która dzięki mojej wielkoduszności i mojej ciężkiej pracy tak wiele wszystkim im dawała, była w złym stanie, a mnie zżerał stres...
 

    Trudno... karawana toczyła się dalej

Komentarze