2016/2 - KAMBODŻA

 

                                                                                                                2016 Rok

 

"Od tego kto jest bogaty, lepszy ten kto może zostać bogatym"                                                                                                                                                                                                                                          Perykles


    Nie przestawałem jednak myśleć o synach. To nie jest takie proste. Przyznam, że myślę o nich każdego dnia. Ty razem ponownie napisałem do Bartka :


Cześć Bartku,

Czas leci nieubłaganie i chciałbym dowiedzieć się co u Ciebie słychać? Czy masz może drugie dziecko? Gdzie pracujesz i jak leci. Może wpadlibyście pewnego dnia do Kościeliska lub nawet na kilka dni. Poszlibyśmy z Piotrusiem w góry i spędzili trochę czasu razem. ZAPRASZAMY. Ostatni tydzień sierpnia będzie Karolcia z Krzysiem. Jest tam już fajna grupa dzieci i Piotruś miałby towarzystwo. Ale może być każdy inny termin.
Pozdrawiamy

Bez odpowiedzi… I jak dotychczas, to był mój ostatni list. Mija właśnie 6 długich lat...

A potem była nasza kolejna wspaniała wyprawa.

KAMBODŻA.

        Pierwszy raz spotkaliśmy się z nazwą Ankor Wat w Bangkoku w 2007 roku, podczas naszej podróży do Tajlandii. Makieta tej świątyni wystawiona była w pałacach królewskich. Wielkie, dziwne i szaro-bure, wydało mi się słabe w porównaniu do kipiącego złota tajskich świątyń.

        A jednak ta wielkość utknęła gdzieś w mojej świadomości i zakiełkowała już wówczas jako kolejna wyprawa do połączenia z Wietnamem. Długo, bo aż 9 lat czekała na swoją kolej. W końcu doczekała się... Jedziemy zobaczyć to miasto-świątynię w jednym, która wybudowana została w XII wieku jako stolica Imperium Kmerów i zadedykowana hinduskiemu Bogu Vishnu, by po niecałych 100 latach przekształcić się w świątynię ku czci Buddy. Czyżby również tam walczono o każdą duszyczkę tak jak czynili to Katolicy, Prawosławni i Muzułmanie tysiące kilometrów dalej na Zachód ?? Jeśli tak, to udało się, bowiem Ankor Wat odegrał decydującą rolę w przejściu Kmerów z Hinduizmu na Buddyzm i dziś jest największą buddyjską świątynią na świecie i miejscem pielgrzymek buddystów z całego świata. W końcu, stał się symbolem Kambodży a podobizna Ankor Wat znalazła się na kambodżańskiej fladze. To będzie nasza kolejna, bardzo ciekawa podróż.                                                                             


Okres wyjazdu : 10.11.2016 – 02.12.2016
Samochód : różne + samolot
Jacht : Dżonka + Bavaria 33

Opis trasy (ok. 190 MM) :
  

                                               


Kmerka - sprzedawczyni kolorowych bransoletek

Wiele budowli oplecionych jest korzeniami drzew

 

SIEM REAP. To rozwijające się dzięki turystyce miasto ma częściowo chiński charakter i stary „French Market” z okresów długiej obecności Francuzów. Dziś to głównie baza dla zwiedzających ANKOR WAT, o którym nieco dalej... Zwiedzimy „pływającą” wioskę na jeziorze Tonle Sap Lake i podglądać będziemy codzienność jej mieszkańców.                                                                 


"Pływająca wioska"



"2 dollars please"

  

Dwulatka w steropianowym opakowaniu

                                                                                   

    Na tym jeziorze zobaczymy życie "na wodzie" i splendor naturalnego pejzażu. Kolację zjemy w lokalnej restauracji ze spektaklem Apsara Dance Show.    

Targ w Phnom Penh widziany z naszego hotelu

Ulica w Phnom Penh

 

ANKOR WAT. Te ruiny starożytnego miasta z lat 802/1295, stolicy państwa Kmerów, to jeden z 7-miu cudów architektury średniowiecza. Plątanina przejść, fos, świątyń i pałaców zajmuje przestrzeń ok. 100 km2.                                                 


      

Ona ma szczęście do wszelakich błogosławieństw

 
 

Wspaniały spektakl

I publiczna, darmowa toaleta...

Młodzi mnisi buddyjscy

Sklep z torebkami

Szwagierki

 

    Mamy jeden dzień na zwiedzanie czegoś, na co powinno przeznaczyć się 2 dni… Będzie ciężko, chyba że nasz przewodnik zaskoczy nas organizacją zwiedzania. Na pewno zobaczymy Południową Bramę Angkor Thom, zwaną przez Kmerów „Wielkim Miastem”, Świątynię Bayon z jej 54-ma wieżami zbudowaną w XII i XIII-tym wieku przez Króla Jayavarman VII, Royal Enclosure, Phimeanakas i Taras Słoni. Zobaczymy świątynię Ta Prohm, której kamienne bloki otaczają wciskające się i opasające szczelnie korzenie figowców, bananowców i drzew kapokowych.                               

Ankor Wat



PHNOM PENH a po drodze kolejny rarytas architektury sakralnej Banteay Srei zwanej „Cytadelą Kobiety”. Na obiad zatrzymamy się w Preah Dark Village, po którym zwiedzimy świątynię Banteay Samre Temple słynną z płaskorzeźb i legendarnego życia Vishunu i Krishna. Zobaczymy Bazar Centralny w stylu Art Deco z 1937 roku i zwiedzimy PHNOM PENH, które założone w XIV wieku jako klasztor, szybko przejęło od ANKOR WAT funkcję stolicy kraju. Podobno rzadko spotyka się stolicę, którą można zaliczyć do niewielkich i urokliwych miast. A tak właśnie jest z Phnom Penh, miastem od zawsze związanym z handlem.  

 

                                                      Pałac Królewski 


        Z przewodnikiem zwiedzimy Royal Palace, pałac jak małe miasteczko, w którym żyje Król Kambodży i jego rodzina, Silver Pagoda, nie tyle dziś świątynię, ile skarbiec mieszczący Buddę ze złota i 2086 diamentami o wadze 90 kg, Tuol Sleng Museum (S-21 prison), czyli Muzeum Ludobójstwa, gdzie w byłej szkole przekształconej na więzienie, torturowano, by w końcu przewozić na egzekucję do Choeng Ek, więźniów reżimu Pol Pota, i Pola Śmierci, gdzie w latach 1975 i 1978 zamordowano ok. 20 000 mężczyzn, kobiet, dzieci i niemowląt (w tym 9 Europejczyków). 

                     

Zbiory i suszenie ryżu...

    Tym razem, niech jako Post Factum posłuży list, który napisałem do mojej Mamy.                                                                                     

W lokalnej restauracji

Dania całkiem apetyczne

Dzieci są wszędzie jednakowo niewinne

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


    Obóz harcerski na polskim Spiszu we wsi Krempachy. Rok 1974. Na porannym apelu pada rozkaz komendanta obozu : dziś wszyscy piszemy listy do przyjaciół w Wietnamie. Jako jedyny występuję przed szereg i melduję :
„Druhu Komendancie, melduję, że mój zastęp nie ma przyjaciół w Wietnamie więc nie napiszemy żadnych listów”. Jak na czarodziejskie hasło, z każdej strony czworoboku, dochodzą kolejne głosy: "i my też, i my też, i my też…" Wezwanego na rozmowę „sprowadzono mnie na ziemię”, a przedstawiciele organizatora obozu pojechali do moich rodziców ze skargą na moje złe wychowanie. Zyskałem też „ksywę’ wśród komendantury : „przebeszczelny pyskacz”. Ale listów nie napisaliśmy. Na pewno domowe wychowanie, Radio Wolna Europa i Głos Ameryki słuchany przez Rodziców podpowiadały mi, że Wietnam, Wietkong, itp… to nic innego jak tylko kolejne rozlewisko komunizmu, czyli zła. Jako młody chłopak nie zdawałem sobie jednak sprawy jak wielkiego ZŁA.                                                         


    Wczoraj zakończyliśmy naszą podróż po Kambodży. Mozaikę zachwytu nad architekturą świątyń, misterną pracą rzeźbiarzy epoki Cesarstwa Khmerów (ok. 800-1400), geniuszu architektonicznego ich budowli, a w końcu ich ciekawej religii, w ciągu zaledwie kilku godzin przybiło uczucie smutku, przygnębienia i rozpaczy z okrutnego okresu reżimu Pol Pot’a…  To właśnie w tym okresie kiedy między innymi kazano nam pisać listy do przyjaciół w Wietnamie, „Khmer’s Rouge” wymordowali 1 700 000 ludzi w ciągu 3 lat, 8 miesięcy i 20 dni.                                                         


    1250 osób mordowanych było KAŻDEGO dnia tworząc NOWE ELITY. Wyludniono Phnom Penh i zesłano miliony ludzi do obozów pracy fizycznej, budując jednoklasowe społeczeństwo… Nie było miejsca dla lekarzy, inżynierów, prawników i nauczycieli. Dla nich był obóz S-21 w starej szkole średniej, skąd po kilku tygodniach niewoli, tortur i 11-tu godzinach przesłuchań każdego dnia, przewożono ich na tzw. Pola Śmierci w celu egzekucji. Egzekucji, która tym razem odbywała się poderżnięciem gardła lub ciosem bagnetu w plecy. Dzieci w nieludzki sposób zabijano rzucając je o drzewa lub wyrzucając w powietrze, by spadające, nabijać na bagnety. Najgorsze zwierzęta mogłyby patrzeć na to barbarzyństwo z niedowierzaniem…                         

    Był z nami przewodnik. Miał około 50 lat. Jego ojca zabito jako pierwszego. Jego matkę zgwałcono na jego oczach by odcinać jej palec po palcu, pokazując mu każdy obcięty z osobna. Zabito mu też całe rodzeństwo, czyli dwóch braci i dwie siostry….

    Madzia paliła kadzidełka, Irenka odwracała załzawione oczy a nad nami błękit nieba, buchająca zieleń przyrody, mocne słońce jako symbol życia i dziwnie przeciągający się śpiew ptaków kontrastowały z mogiłami i śladami egzekucji. 9000 zgromadzonych w tutejszym mauzoleum czaszek, do reszty zabrało nam radość kambodżańskiego dnia.

    Czy po tej lekcji historii możemy milczeć ? Czy po takiej lekcji barbarzyństwa możemy ze spokojem i radością wracać do początków naszej podróży kiedy zafascynowani byliśmy tym krajem, jego wielowiekową kulturą, swobodą i radością życia ich mieszkańców ? Jeszcze wczoraj siedzieliśmy w małej knajpie by podziwiać przewalające się tłumy zebrane z okazji święta regat na rzece Tonle Sap. Podziwialiśmy całe rodziny, matki z dziećmi, ojców z synami, młodzież… Nie przeszkadzał nam bród, smród i bałagan. ONI byli WOLNI, swobodni, szczęśliwi. Jak przeżyli tamten dramat i jakie piętno tej niedalekiej przeszłości odbiło się na ich psychice? Czy może, jak powiedział nam przewodnik, przy życiu pozostali tylko młodzi, którzy coraz częściej zapominają o tamtych czasach ?

    A przecież działo się to jeszcze wczoraj. Jeszcze nie tak dawno, kiedy na obozie harcerskim, nieświadomy, wypoczęty i radosny, zachwycałem się przyrodą, ogniskiem, śpiewem, gitarą i młodością. A jedynym moim przewinieniem był opór przed solidaryzowaniem się z jakimś dalekim reżimem komunistycznym, o którym tak naprawdę, nawet nie miałem do końca pojęcia. 

 

Madzia zapala świeczki...


                                                                                       Kambodża 16.11.2016 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------                                                                              

Taras słoni

 

    Dziś, kiedy słyszę opowieści o konieczności tworzenia NOWYCH ELIT... moje serce zamiera z przerażenia... Dlaczego ludzie nie wyciągają lekcji z Matki Historii ?? Dlaczego żyją by jeść a nie jedzą po to by żyć. Dlaczego nie interesują się światem i historią. Dlaczego niedouczeni, dopuszczają do władzy szarlatanów i pozwalają   dewiatom o chorych ambicjach wpływać na swoje losy  ???



Komentarze