2016/4 - TAJLANDIA i spowiedź.

                                                                                                                     2016 Rok 

 

"Nie narzekaj, że masz pod górę, gdy zmierzasz na szczyt." 

                                                                              Marc Twain

 

I po raz trzeci lecimy do Tajlandii. Przerzucamy się na jacht.

PHUKET to największa wyspa Tajlandii, położona na Morzu Andamańskim przy zachodnim wybrzeżu Półwyspu Malajskiego. Wnętrze wyspy jest górzyste i pokryte lasami. Na zachodnim wybrzeżu znajdują się piaszczyste plaże, z których najbardziej znana to Patong - ważny ośrodek turystyczny, tłumnie odwiedzany przez Europejczyków, szczególnie zimą. Od XVI wieku podstawowym źródłem dochodów wyspy było wydobycie cyny, które jednak straciło na znaczeniu wraz ze spadkiem cen na rynkach światowych. Obecnie podstawą gospodarki wyspy Phuket są plantacje kauczukowca oraz turystyka.

KOH YAO YAI a po drodze obiad na wspaniałej plaży i nurkowanie wśród kolorowych ryb i raf koralowych przy wyspie Koh Khai Nok. Noc przy wyspie Koh Yao Yai i wycieczka pontonowa do muzułmańskiej wioski. 

KOH DAM HOK – piękne kotwicowisko do nurkowania. 


KOH PHI PHI DON to jedna z 3 najładniejszych wysp na świecie, nieco zadeptana obecnie tłumem turystów. Ale mają pyszne naleśniki, jest woda na jacht i sklepy do zaopatrzenia w dalszą podróż. 


KOH LANTA YAI. Zatrzymamy się na noc tu, gdzie jeszcze nie byliśmy: od wschodniej strony wyspy, przy małej, zapomnianej wsi „na końcu świata”. 

KOH RACHA YAI to prawdziwy raj tropikalny z białym piaskiem, pięknymi rafami koralowymi i turkusową, przeźroczystą wodą. Pójdziemy pieszo na drugą stronę wyspy z równie piękną jak nasza plażą. 

KOH RACHA NOI - wspaniałe nurkowanie, obiad i noc na kotwicy.

Ziemski raj

PHUKET – zakończenie rejsu - marina.

Post factum :

TAJLANDIA… Tym razem nie przylecieliśmy tutaj by podziwiać przebogato zdobione świątynie Bangkok’u, sieć jego kanałów z biedotą mieszkającą na wodzie, złotego, leżącego i siedzącego Buddę. Dawno już za nami tajskie tuk-tuki, przewodnicy, wspaniały spektakl SIAM i wspomnienia mostu na rzece Kwai. Dziś, czas na odpoczynek na Morzu Andameńskim. Turkusowe wody, rafy koralowe, słońce i piękne plaże to „nagroda” za „trudy” zwiedzania Kambodży i Wietnamu, hotelowe pokoje, często pakowane/otwierane bagaże i miejski ruch.

Dziś ponownie powiał wiatr wolności i ponownie poniosła nas nirwana szumu wody, morskiej fali, kołysania jachtu i łopotu żagli. Dziś, tak jak dawniej, poddajemy swoje ciała i swoje stopy drobnym, lecz jakże sprawnym, rączkom tajskich masażystek na plaży. 

 Mrożona kawa dla moich Pań

Dziś skończyliśmy naszą azjatycką podróż i powoli spoglądamy już w kierunku Indii i Malediwów…   To naprawdę już niedługo .

--------------------------------------------------------------------------------------------------
Ta kolejna, wspaniała podróż, zakończona została poematem Myszki :

Hej Kochane Dziewczyny, w nową podróż ruszamy, tym razem Kambodżę i Wietnam zwiedzamy.

Potem do Tajlandii na trochę skoczymy, popływamy w turkusach, młodsi powrócimy.

W Kambodży Kapitan miał twarz zamyśloną, co wymyślić by tutaj móc rozstać się z żoną.

Nagle myśl mu przyszła jak można to zrobić, w Angkor Wat, w tych świątyniach, będę chciał ją zgubić.

I tak też się stało w tym miejscu cudownym u wrót Buddy została na kamieniu chłodnym.

Przez dwie długie godziny na słońcu siedziała, w tłumie ludzi z nadzieją na męża czekała.

Nagle postać kochana w drzwiach się pojawiła, modły do Buddy pomogły, miłość powróciła.

Mąż udawał radość z jej odnalezienia, żona ciepło się uśmiechała chcąc zatrzeć wspomnienia.

Cóż tu zrobić mąż duma chcąc żonę zostawić, może w Delcie Mekongu będę mógł ją spławić.

Madzia, siostra męża, nieświadoma tego, żąda do Wietnamu przybycia rychłego.

Żona woła: jedźmy po Mekongu pływać, patrzmy bacznie na męża, on chce nas wykiwać.

Wietnamska załoga atrakcje szykuje, z górnego pokładu rowery wyjmuje.

Kilka kilometrów wśród bujnej przyrody, wąska ścieżka i mostek, oj mogą być schody.

I tu, mąż z nadzieją by gest był udany, wepchnął obie baby w przepiękne banany.

Na ich ciałach siniaki wnet się pojawiły, krew lała się z kolan a mąż był niemiły.

Zamiar zostawienia znowu się odsunął, już plan był gotowy no i znowu runął.

Jadą teraz do Hue dać tam trochę czadu, męża myśli biegną w kierunku obiadu.

Zamówił im rybkę, niby pyszne danie, prawie same w niej ości moje Drogie Panie.

Żona jadła ostrożnie, zdrowiem się przejęła, siostra była głodna dużą ość połknęła.

Do szpitala teraz kroki swe kierują, pracę wietnamskich lekarzy bacznie obserwują.

Ość w końcu wyjęta, jej zdjęcie zrobione, mąż dalej obmyśla, nieświadome one.

Podręczyć je mogę, nikt temu nie przeczy, niech zobaczą jeszcze jak zęby się leczy.

Żonie nie zapewnię takiego badania, ale siostrę wyznaczę do tego zadania.

Madzia po zabiegach całkiem wyleczona, chce iść do opery ekstra wystrojona.

Temat ryżu przez młodych był przekazywany, w sposób bardzo piękny i niespodziewany.

Po duchowych przeżyciach i muzy natchnieniu, mąż odstąpił od żony z grona wydaleniu.

Wieść się jednak rozniosła o jego zamiarach wśród tajskiej przyrody i rybnych obszarach.

W błękitnych zatoczkach kąpiel zawsze była, a tu pod stateczkiem rybka się czaiła.

Kiedy nóżkę swoją mąż do wody wkładał, już na męskie ciało cały tłum ich wpadał.

Za żonę, za pomysł wobec niej tak podły, pyszczkami łapały za co tylko mogły.

Stres u męża był wielki, rozglądał się wszędzie, pozbawią mnie męskości, córeczki nie będzie.

Żona obserwując męskie zachowanie, dała rybkom sygnał o pyszczków schowanie.

Patrząc w oczy mężowi po jakiejś godzinie, ogłosiła, żeby być razem w Rodzinie.

Nie ma jak w Rodzinie ! Wszyscy wykrzykują i myśli na przyszłość do Indii kierują.

Drogi Kapitanie, charakter Twój znamy, kochamy Cię jednak, wszystko wybaczamy.



PHUKET, 02.12.2016                                             Pokładowa poetka - Irenka                                                                                                                            

------------------------------------------------------------------------------------------------

Jeszcze przed świętami zaproszeni zostaliśmy przez moją Ciocię do Polanicy. Była cała Rodzina.  Pomyślałem, że chcą czegoś więcej dowiedzieć się o moich problemach "rodzinnych". Przygotowałem się poważnie na wszystkie odpowiedzi i miałem nawet komputer z prezentacją by pokazać negatywne zmiany finansowe w mojej firmie i moją korespondencję z synami, siostrą i Ulą.

Nie, nie mieli takiego zamiaru. Mieli już wyrobiony pogląd na wszystkie przykre sprawy, które wiązały się z moim życiorysem. 

Po powrocie do Krakowa pomyślałem jednak by zamknąć jakąś klamrą te moje rodzinne niepowodzenia i napisać kilka zdań o każdym z moich dzisiejszych wrogów, którzy z radością witają sami siebie się “w klubie odrzuconych” :

NIE, nie zrobiłem ani krzywdy, ani przykrości Kubie. Kochałem i kocham go całym sercem. TAK, dowiedziawszy o pozostawieniu dwójki dzieci i narzeczonej określiłem go w niedozwolonych słowach, czego żałuję i za co przepraszam. Znałem przekaz tylko z ust Uli, a więc może się pomyliłem.

NIE, nie zrobiłem ani krzywdy, ani przykrości Bartkowi. Kochałem go i dalej kocham go całym sercem.  Jemu nie powiedziałem ani nie napisałem nic złego i wybaczam mu wszystko co o mnie niesprawiedliwie napisał.

NIE, nie zrobiłem ani krzywdy, ani przykrości mojej siostrze. Kochałem ją i kocham dalej całym sercem. TAK, będąc poddany wielkiej niesprawiedliwości, napisałem do niej kilka niemiłych słów, które uznałem za wychowawcze wobec młodszej siostry, czego żałuję i za co przepraszam.

NIE, nie zrobiłem żadnej krzywdy ani żadnej przykrości Urszuli (niedoszłej żonie mojego syna Kuby). Bardzo pokochałem bliźniaczki i to jest chyba największa dla mnie strata. Julia to mała Wiąckówna, to może być moje odbicie, a któż o tym nie marzy…  Nie zgadzałem się jednak, że “zbudowałem mur pomiędzy obcymi i rodziną.  Nie rozumiałem, co dla niej oznaczało pojęcie "obcy" i „prawdziwa Rodzina”. Nie domagałem się też zwrotu dużej kwoty udzielonej jej pożyczki... Uznałem to, za prezent dla moich wnuczek.

Nie czuję się więc winny. Każdemu dałem i całe serce i maksimum materii.  Tak, żałuję niektórych moich słów choć padły one pod ogromnym cierpieniem niesprawiedliwości. Kiedy czuję się zraniony, to kąsam jak dzika samica chroniąca swoje małe… Może na oślep i za ostro.  Ale wiem jedno : niesprawiedliwie zraniony, "kąsam" w pełnym poczuciu sprawiedliwości.

Nie jestem religijny i mam duże wątpliwości co do sił nadprzyrodzonych w przyrodzie. Nie jestem też na tyle bałwochwalczy, by negować istnienie Boga. Jako ludzie, jesteśmy zbyt mali by pretendować do takiej oceny. Ale wiem, że Bogiem nazwać można nieskończone dobro. Wierzę w życie Jezusa Chrystusa. Jest On dla mnie uosobieniem takiej właśnie nieskończonej dobroci. I to właśnie Jezus Chrystus nauczał : "Niech pierwszy rzuci kamień ten kto jest bez winy...

W naszej IRMIE, w każdym pokoju, umieściliśmy Biblię. Nie dlatego, że jesteśmy głęboko wierzący. Nie dlatego, że doceniliśmy to w purytańskiej Ameryce Stanów Zjednoczonych, ale dlatego, że zawiera wiele prostych ludzkich prawd, które stosując w naszym życiu na pewno sprawiło by je szczęśliwszym. Jeden z biblijnych cytatów dedykuje wszystkim moim rodzinnym wrogom, a zwłaszcza tym najbardziej wierzącym i praktykującym : „Bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych.”

Dziś jestem gotowy wszystkim im wybaczyć i sam prosić o wybaczenie, choć to bardzo górnolotnie zabrzmi. Nie znam uczucia dąsów i nienawiści. Dziś nie żałuję niczego. Dziś powtórzyłbym raz jeszcze każdy dzień mojego życia oprócz jednego : w 1955 roku, w wieku dwóch lat, pojechałbym do Białej Podlaskiej poszukać Irenki, na ulicy Francuska Nr 4. 

--------------------------------------------------- 

Jednym z naszych ulubionych filmów jest „Hawana, miasto utracone”. To gorąca Kuba jaką poznaliśmy : taniec, salsa, rytm, słońce, wspaniałe plaże i ciepłe morze. "Tropicana", cygara i tragedia ludzi. To opowieść pokazująca idealną rodzinę rozbitą przez zawieruchy historii. Każdy z trzech synów ma inne przekonania polityczno-społeczne. Każdy wydawałoby się z tej samej gliny a jednak z własną osobowością. Każdy jest przekonany do swoich racji i NIC NIE MOŻE ZMIENIĆ ICH poglądów powodując totalne rozbicie rodziny na strzępy. A może z moją rodziną jest podobnie?

A może wszyscy ludzie bez względu na rasę, wiek, przyjaźń, miłość, przynależność do grupy społecznej, do plemienia, do grupy przyjaciół czy do kochającej rodziny, nosi w sobie ziarno inności ? A może też zawiści, chciwości, zazdrości i podłości ?

Marks i Engels myśleli, że uda im stworzyć idealne społeczeństwo. Purytanie, ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych, umówili się na idealną wspólnotę i napisali w Memoriale Założycielskim, że wszyscy są równi, wszyscy pracują jak najlepiej potrafią, bo wierzą, że każdy daje z siebie wszystko. Wszystkie też owoce swojej pracy dzielą sprawiedliwie… A jednak…

„Wróg u bram”, to kolejny film, który zrobił na nas duże wrażenie, zwłaszcza zaś ostatnia wypowiedź sowieckiego komisarza ds. politycznych tuż przez popełnieniem samobójstwa: „Wierzyłem, że będzie równo, ale zrozumiałem, że w każdej grupie ludzie są bardziej lub mniej zdolni, bardziej lub mniej pracowici, bardziej lub mniej przedsiębiorczy, z większym lub mniejszym szczęściem… Nie mogą więc wszyscy być równi bo natura z założenia stwarza ich NIERÓWNYCH i różnorakich..” 

Czy z tego faktu wynika jednak, że ci mniej zdolni, mniej pracowici, mniej przedsiębiorczy, pozbawieni łutu szczęścia, a może tylko zwyczajnie INNI, mają prawo nienawidzić tych pierwszych? Czy rzeczywiście MATERIA musi być miarą sukcesu? Dlaczego wielu ludzi nie potrafi być sobą, cieszyć się z tego co ma i mieć poczucie własnej wartości nawet gdyby to była TYLKO i AŻ udana, kochająca i skromna rodzina? Problem jednak w tym, że zawiść, zazdrość i nieokiełzana chciwość leży w ludzkiej naturze, jest niekontrolowana i jest niezależna od kartezjańskiego postrzegania świata. 

Te, jakże negatywne cechy, leżą w ludzkiej naturze KAŻDEGO niespełnionego człowieka. Nawet w naturze tych, których uważamy za najbliższych....  



Komentarze