2016/3 - WIETNAM

 

                                                                                                                   2016 rok                                                                                     

"W sercu każdej trudności leży ukryta możliwość"                                                                                                                                                  Albert Einstein

 

A z Kambodży polecieliśmy prosto do Wietnamu.


    Był rok 1988. Gnany afrykańską przygodą wylądowałem w małej miejscowości Banfora w Burkina Faso, niedaleko granicy z Wybrzeżem Kości Słoniowej, przy głównej drodze łączącej oba te kraje. Z zamiarem znalezienia i wynajęcia domu na kolejne 6 miesięcy mojej pracy, zatrzymałem się w małym hoteliku „La Canne a Sucre”. Byłem jedynym klientem tego zmarniałego hoteliku o kilku zaledwie bungalowach. Popijając zimnego pastisa, leniwie gaworzyłem przy barze z (również jedynym) pracownikiem jakim był czarnoskóry jak smoła Joseph. Był kierownikiem, kucharzem, kelnerem i jednoczenie barmanem tego zaniedbanego, aczkolwiek jedynego w okolicy 300 kilometrów, przyzwoitego dla Białego, miejsca odpoczynku, noclegu i regeneracji.
    Po dwóch godzinach dopytywania Josepha o możliwość wynajęcia domu, zatrudnienia kucharza, pomocy domowej i o tutejsze okolice, do „La Canne a Sucre”, wieczorową już porą, weszła wspaniałej urody i apetycznych kształtów Wietnamka. „Dobry wieczór. Nazywam się Titane N’Guyen i objęłam właśnie kierownictwo tego hotelu na zlecenia właściciela z Ouagadougu…”. Było nas już troje w całym tym hoteliku choć Joseph coraz bardziej usuwał się w cień naszej konwersacji. Konwersacji, która ożywiała się z minuty na minutę, zwłaszcza kiedy wizja odnowy i rozbudowy tego hotelu snuta przez Titane napotykała na moje pomysły, rady i „hotelarskie, paryskie doświadczenie”.
    Nie wynająłem domu. Nie szukałem już kucharza i pomocy domowej. Pozostałem 6 miesięcy w „La Canne a sucre” by razem z Titane, jej wspaniałą wietnamską kuchnią i moją organizatorsko-estetyczno-pedantyczną szajbą, zrobić z tego miejsca ulubiony przystanek dla wszystkich Białych podróżujących pomiędzy Burkina Faso a Wybrzeżem Kości Słoniowej.
    Kiedy opowiadając o sobie, Titane mówiła, że jest z królewskiego rodu N’GUYEN żartowałem, że podobnie jak ja ze "szlacheckich" WIĄCKÓW, choć mój dziadek po mieczu był cieślą u hrabiego Tarnowskiego i podobno "nadużywał" alkoholu, by nie powiedzieć dosadniej… Jakież dopadło mnie zdziwienie, kiedy po 28 latach, przygotowując wyprawę do Wietnamu, napotkałem na informacje o tym, że w 1687 roku, Wietnam podzielono na Północny i Południowy i właśnie Wietnam Południowy przypadł w udziale starej, magnackiej rodzinie N’GUYEN… Czyżby miała rację ???
    Życie nie przestaje nas zaskakiwać. Tak czy inaczej… Dziękuję Ci Titane za tych kilka wspaniałych miesięcy.
    A my, drodzy współtowarzysze podróży, pakujmy bagaże. Do tych ciepłych, nie tylko klimatem, ale przede wszystkim empatią ich mieszkańców krajów, wyruszamy naprawdę już wkrótce.

Sajgon


Okres wyjazdu : 10.11.2016 – 02.12.2016
Samochód         : różne + samolot
Jacht                  : Wietnamska Dżonka + Bavaria 33

Opis trasy (ok. 190 MM) :

HO CHI MIN / SAJGON. Energia i ospałość, współczesność i tradycja, wojna i pokój z małymi knajpkami o wspaniałym jedzeniu, to w skrócie współczesny Ho Chi Minh, czyli jak wciąż mówią jego mieszkańcy - SAJGON (Sai Gon). Powstały z małej wioski założonej przez Khmerów w I-szym wieku naszej ery, dopiero w XVII wieku zyskał wietnamskie oblicze po przejęciu go przez wietnamski ród N’Guyen. Nazwę SAJGON nadali Francuzi prawdopodobnie od wietnamskiej nazwy drzewa kapokowego. Dziś miasto liczy ok. 7 mln mieszkańców.  To będzie nasza pierwsza próba „złapania” atmosfery miasta, wałęsania się po bazarach, targach, ulicach i degustacji kuchni wietnamskiej zakrapianej piwem Sajgon.

                                              Miliony skuterów w Sajgonie

      Karawan ze zwłokami

   Grobowce na przydomowych ryżowiskach


DRAGON BOAT. „Zaokrętujemy“ na wygodną, komfortową dżonkę (dwa duże pokoje – nie kabiny), z pełną obsługą (kapitan, marynarz, kucharz, hostessa), na 3-dniowy Cruise po Mekongu. Zaczynamy w Can Tho. Po odświeżającym drinku powitalnym i zaokrętowaniu, zjemy pierwszy lunch, po którym z pokładowego tarasu podziwiać będziemy fantastyczną scenerię codziennego życia mieszkańców Mekongu. Po południu przeniesiemy się na płaskodenną łódź by z przewodnikiem zwiedzić wioskę na wodzie, pola ryżowe, spotkać się z przyjaznymi tubylcami i degustować lokalne produkty i owoce. Po powrocie na dżonkę – relaks przy barze, zachód słońca na Mekongu i super kolacja. 

                                                     Nasza załoga

                                                          Nasz statek


DRAGON BOAT. O bardzo wczesnej godzinie oglądać będziemy wschód słońca. Z naszego pokładu zobaczymy suszenie egzotycznych owoców i budowę lokalnych łodzi. Po śniadaniu ponownie przeniesiemy się na płaskodenną łódź by w odnogach Mekongu, Cai Be lub Cai Rang, zwiedzić pływający targ – najbardziej „ruchliwy” i żywotny targ na wodzie. Spotkamy handlarzy egzotycznych owoców, zwiedzimy lokalną fabryczkę cukierków i ciast, zobaczymy z bliska domki mieszkańców. Pojedziemy też na rowerową wycieczkę zwiedzając okoliczne kolorowe wioski. 


Kawa mrożona

 Podano do stołu...

DRAGON BOAT - An exotic world of its own – MECONG RIVER, czyli dalsza część spokojnej nawigacji po rzece Mekong i jej odnogach oglądając życie mieszkańców, „pływające targi” i egzotykę rzeki Mekong. Pozostanie pożegnanie z zaprzyjaźnioną już, wietnamską załogą i obiad w Ancient Anh Kiet House (Cai Be).

Stary, historyczny dom

Z wizytą u mieszkańców wsi


HUE, po wietnamsku "PIĘKNA", położone jest 540 km od Hanoi i 650 km od Sajgonu a więc w połowie Wietnamu. To strategiczne miejsce wciąż zachwyca bogatą historią i licznymi zabytkami. Z jednej strony jego mieszkańcy szczycą się kilkoma wiekami cesarskiej historii, z drugiej przeżyli piekło wojny i śmierć tysięcy niewinnych ludzi. To bowiem tu, Wietnam Południowy stykał się z komunistyczną Północą. Przez wieki Hue było stolicą Wietnamu Południowego od kiedy w 1687 roku Wietnam podzielono na dwa magnackie rody. Południe przypadło rodzinie N’Guyen. 


Zobaczymy Emperor Minh Mang’s Mausoleum, Emperor Khai Dinh’s Mausoleum i Emperor Tu Duc’s Mausoleums. Zaliczymy spektakl Vietnam Traditional Kungfu, będziemy w Imperial Capital podczas N'Guyen Dynasty i popłyniemy łodzią po rzece Huong przy zachodzie słońca,

Zgrana ekipa … 

HOI AN to po wietnamsku “spokojne miejsce spotkań”. Faktycznie, to senne miasteczko położone na wybrzeżu Morza Południowochińskiego, odzwierciedla to tłumaczenie : urokliwe budynki kryją małe rodzinie restauracje, bary, galerie sztuki i liczne sklepiki. Turyści wałęsają się wąskimi zakurzonymi uliczkami wijącymi się jak serpentyny w środku miasta. Hoi An powstało już 1000 lat przed naszą erą. W 1999 roku wpisane zostało na listę UNESCO. Zwiedzimy HOI AN z przewodnikiem : My Son Sanctuary wpisane na listę UNESCO, “starówka”, kolorowy targ, Stary Dom Tan Ky, Fu Jian Assembly Hall i 400-tu letni Covered Bridge.


Most Japoński


HO CHI MINH (SAJGON). Zwiedzimy miasto z przewodnikiem, czyli Re-Unification Palace, Katedra Notre Dame, The War Remnants Museum, Jade Emperor Temple, Cu Chi Tunnel. 

Sprzedawca owoców

Wizyta u dentysty

Przyjaźń polsko-wietnamska


Post Factum :

    I ponownie, niech listy, które pisałem do moich bliskich, posłużą jako Post Factum :

Mekong. Z Sajgonu pojechaliśmy do miasta CAM THO. To piąte co do wielkości miasto w Wietnamie i centrum dorzecza rzeki Mekong, zwanej Deltą Mekongu. Ta olbrzymia rzeka rozdziela się na dwie odnogi jeszcze 200 km od jej ujścia do morza. Na wysokości około 50 km od morza, lewa odnoga rozdziela się na kolejne 4 części a system około 28 000 kanałów poprzecznych, naturalnych lub sztucznych szatkuje całą deltę w swojego rodzaju olbrzymią pajęczynę. To spichlerz Wietnamu. Tylko tu produkuje się około 1,3 tony ryżu z 1000 m2 co przy TRZECH (3) zbiorach do roku daje około 4 tony rocznie. Dla informacji : jedna rodzina 4-ro osobowa zjada go w ciągu roku około 400 kg.

Nasz przewodnik Li z Jack Fruits


Jeśli dodacie do tego wszelkiego rodzaju owoce, znane tylko tutaj (jak np. jadalny korzeń kwiatu lotosu) to zrozumiecie, że 19 milionów mieszkańców tego regionu (na 90 mln w całym Wietnamie) praktycznie wyżywia cały ten kraj i jeszcze eksportuje żywność do innych krajów.

Wenecja Mekongu

Czekająca na nabrzeżu „nasza” dżonka o nazwie DRAGON EYES II, zrobiła na nas piorunujące wrażenie : duże, wygodne, KLIMATYZOWANE kabiny z łazienkami i ciepłą wodą, fantastycznie miła, uśmiechnięta, dyskretna i troskliwa obsługa czekająca na każde skinienie naszego palca, stateczek starannie wykończony w tekowym drewnie, pokład widokowy i rekreacyjny z białymi leżakami, stolikami i barem. 27 metrów długości, 4 metry szerokości, 5 metrów wysokości by pomieścić 2 pokłady i 8 osób w tym nas troje i 5 osób (hostessa Mi, przewodnik Li, kucharz Mo, kapitan Ho i marynarz Xi) TYLKO do naszej obsługi, zrobiło z tej mozaiki NIEZAPOMNIANE, pełne wypoczynku i wrażeń, dwa dni i dwie noce w delcie Mekongu. Trudno opisać wszystko co działo się podczas tej jakże wspaniałej podroży. Niech więc zdjęcia i komentarz będzie namiastką czegoś czego WSZYSTKIM z całego serca życzymy.

Rufa z leżakami i stołem jadalnym

Szwagierki

Nasza hostessa Mi


Wietnam to kraj skrajności i ciepła. Ciepła klimatu, ale też spontaniczności, życzliwości, uśmiechu, historii, wierzeń, ciekawego systemu politycznego i dużego poziomu życia mieszkańców. Kraj ludności negatywnie wyrażającej się o kolonizacji francuskiej, ale z dumą prezentującej całą jej architektoniczną spuściznę. Ludności, która zaakceptowała jako jedyna w Indochinach alfabet łaciński wprowadzony przez francuskich misjonarzy.


Coś dla ciała...

    

Wietnam, to kraj oficjalnie (bo nie zawsze prywatnie) uznający Amerykanów za agresorów, ale kochający amerykańskie inwestycje, zdominowany angielszczyzną i przeliczający wszystko na dolara. Kraj, który na czerwonej fladze dumnie prezentuje socjalistyczną, żółtą gwiazdę, a w którym oficjalnie, w państwowej telewizji, prezentuje się milionerów (dolarowych) jako symbol sukcesu. Kraj, gdzie istnieje własność prywatna i gdzie oficjalnie zachęca się do prywatnej przedsiębiorczości. 

Aktorzy baletu pt. "Ryż"

Opera

Wietnam, to kraj, gdzie na każdym kroku widzieliśmy „młot i sierp” na czerwonym tle jako symbole komunizmu i gdzie nigdzie indziej jak dotąd nie spotkaliśmy tak dużego skupiska hoteli o najwyższym światowym luksusie. Kraj, gdzie noc w hotelu kosztuje i 5 i 1000 dolarów za noc i kraj, gdzie można dobrze, a co najważniejsze bardzo smacznie, zjeść i za 3 i za 300 dolarów.

 

Wietnam, to kraj o ulicach jak 5th Avenue na Manhattanie i brudnych uliczkach rodem z „trzeciego świata”, choć zgodzą się ze mną moje towarzyszki podróży, że tu NIE MA biedy. Wietnam to kraj miliona skuterów, który jest środkiem lokomocji nawet 4-ro osobowych rodzin, ale też wielu Rolls Royce’ów, Mercedes’ów i Lexus’ów czekających przed teatrem na swoich właścicieli. To jest też kraj miliona hamaków czekających na podróżnych w każdej przydrożnej knajpce.

     

Wietnam, to kraj o oficjalnym ateistycznym światopoglądzie i kraj o mocnych buddyjskich wierzeniach, hinduistycznych korzeniach i animistycznych ciągotach swoich mieszkańców. To także kraj, jakże inaczej widziany z perspektywy 16-go piętra luksusowego hotelu i płaskodennej łódki na wąskim kanale w Delcie Mekongu…

Rybak

Wenecja Mekongu

                                                                    


Delta Mekongu rowerem


Jeżeli lubicie podróże, inność, różnorodność i wspaniałość tego świata, jeżeli nie przeszkadza Wam zapach smażonego oleju i przydrożnych „specjalności” kulinarnych, jeżeli lubicie owoce, ryby i jarzyny z głębokiego tłuszczu, jeżeli umiecie wchłaniać zapach przyświątynnych kadzideł, jeżeli potraficie oddać uśmiech biedakowi i uścisnąć żółtą, czerwoną, czarną czy białą zmarszczoną dłoń przeoraną ciężka pracą na każdej roli świata… MUSICIE zobaczyć Wietnam.


Goodbye and… why not, one day, once again, GOOD MORNING VIETNAM….                                                                               










Komentarze