2002 - Bartek, USA, BALEARY i Francja

 

                                                                                                                       2002 rok

 

"Wystarczy zdobyć się na odrobinę życzliwości wobec życia a wyda nam się ono zupełnie przyjemne."

                                                                                                                        S.DYGAT


Ten rok rozpoczął się meblowaniem i sprzątaniem mieszkania Bartka na ulicy Bobillot w Paryżu. A więc kuchnia z Ikea, a więc biurko i łóżko z Ikea, a więc kanapy i fotele z Ikea. A więc przerobienie całej łazienki. Coraz bardziej lubiłem to paryskie  mieszkanie i coraz lepiej czułem się w Paryżu… Ale… coraz więcej też czasu spędzałem w Krakowie w moim mieszkaniu na ulicy Zachodniej 25. Zdecydowałem w końcu o zakończeniu działalności AMAGO FRANCE i przeniesieniu całej aktywności do Polski. Coraz częściej mieszkałem też u mojej Mamy, w moim rodzinnym domu w Libiążu, który po 35-ciu latach wymagał całkowitego zewnętrznego i wewnętrznego remontu.

Bartek zakończył szkołę średnią dyplomem Technika Wyższego w informatyce. Naturalnym wydawałyby się studia w tym samym kierunku. Bartek nie czuł się zbyt dobrze w matematyce choć to również nauka ścisła. Znalazł sobie prywatną, dwuletnią Szkołę Wyższą, która zapewniała „nasz” licencjat, ale nie zapewniała tytułu inżyniera. Dostanie się na te studia nie wymagało jednak egzaminów z matematyki i fizyki.  Nie zgadzałem się… Tłumaczyłem i przekonywałem, że DA RADĘ. Znalazł więc Ecole Superieur de Genie Informatique i zgodził się porządnie przygotować do egzaminów. Oczywiście zdał bez problemów i jego inżynierska kariera zawodowa również wydała się przesądzona, wszak informatyka królową nauk jest i brak pracy nie będzie mu nigdy zagrażał.

Ten rok to również próba moich organizacyjnych umiejętności podróżniczych. Najpierw było USA. Wyjazd zorganizowałem dla naszych klientów. Jako drugi kierowca pojechała Irena bo to byli potencjalnie również jej klienci. Sama prowadziła samochód ponad 3000 km, z trzema, pochłaniającymi hektolitry piwa, "załogantami". Opis tej podróży w formie zaproszenia wysłanego klientom przytaczam poniżej.

Szanowni Państwo, Drodzy Klienci,

    Światowa wystawa Sprzętu Budowlanego CONEXPO 2002 w Las Vegas zbliża się dużymi krokami. Nasi partnerzy, prezentować tam będą następujący sprzęt:

SOILMEC     : palownice i głębiarki

PTC                : wibromłoty,

DAEMO         : młoty i szczęki wyburzeniowe,

    Wystawa CONEXPO 2002, to 250 000 m2 powierzchni wystawowej, ok. 2 500 wystawców i ok. 250 000 zwiedzających. Serdecznie zapraszamy Państwa do wzięcia udziału w tych Targach a jednocześnie proponujemy następujący program turystyczny: Hollywood, Santa Barbara, San Diego, Las Vegas, Hoover Dam, Colorado Canyon, Dolina Śmierci, Góry Skaliste, miasta wzdłuż drogi Nr 49 (jak z westernów), Sacramento i San Francisco.

     Podczas proponowanej trasy objazdu, oprócz maszyn, które sprzedajemy w Polsce, chcielibyśmy pokazać Państwu stany NEWADA, ARIZONA i KALIFORNIA – nie tylko fenomeny krajobrazowe, lecz przede wszystkim niespotykany na skalę dziejów świata fenomen gospodarczy, gdzie „dziki”, pusty, niezamieszkany kraj, zamieniono w największe aglomeracje świata.  W trakcie naszej podróży nie zabraknie również „polskich” akcentów.

    Zgodnie z przyjętym zwyczajem, koszty transportu, hoteli, wyżywienia i zwiedzania każdy pokrywa we własnym zakresie, zaś pełną organizacją wyjazdu (wizy, hotele, bilety lotnicze, ubezpieczenie, transport lokalny, przewodnik, program zwiedzania) zajmuje się nasza Spółka.  

    Liczymy na Waszą obecność, a poniżej przedstawiamy krótki opis miejsc, które zobaczą Państwo podczas wyprawy do USA

 

LAS VEGAS.

    Miejsce postoju imigrantów zmierzających w 1840 roku z Santa Fe do Kalifornii, LAS VEGAS (czyli preria) zawdzięcza swój rozwój zbudowanej tu w 1905 roku kolei żelaznej. Najpierw złoto, potem proste formalności rozwodowe i ślubne (konieczne dla zdobywców Dzikiego Zachodu), w końcu niezliczona ilość kasyn gry – wszystko to nadało temu miastu znaczenie o międzynarodowym rozgłosie.


    Kto nie był w LAS VEGAS, nie zrozumie Ameryki. Las Vegas to olbrzymia i niewiarygodna ilość świateł, neonów i niekonwencjonalnej krainy tysiąca kasyn, szybkich małżeństw i jeszcze szybszych rozwodów. To jedyne na świecie miasto funkcjonujące 24 na 24 godziny „Maryśką”, amfetaminą, hazardem, prostytucją i muzyką. Tylko tu otrzymuje się rozwód na podstawie 6-cio tygodniowego pobytu, co doprowadziło do rozkwitu hazardu pomagającego przetrwać kandydatom tych 42 dni na prawne rozwiązanie związku małżeńskiego.

 

    To właśnie tu, podczas prohibicji, wymyślono „jednorękiego złodzieja”, czyli maszynę wyrzucającą wówczas odpowiednio pomalowane żetony. Tutaj też, każdego roku, ponad 50 osób wygrywa (co najmniej) 200 000 USD, a tylko dwa hotele-kasyna realizują 50% rocznych obrotów sieci HILTON. Tutaj też, Amerykanie zdecydowali się umiejscowić swoje największe targi maszyn budowlanych – CONEXPO.

 

RZEKA COLORADO (GRAND CANYON).

    Fenomen geologiczny – „WIELKI KANION” – znany jest wszystkim z literatury. Dwa miliardy lat temu, teren ten pokryty był morzem, które odkładało kolejne warstwy piasku. 

 


    Z czasem piasek przeobraził się w piaskowiec, a płynąca rzeka Colorado, niosąc 500 000 ton piasku dziennie, wyżłobiła kanion, odkrywając na przekroju około dwóch    kilometrów,  5 dużych stref klimatycznych odzwierciedlonych w ówczesnej florze.

    Dziś, najlepszym środkiem do zwiedzenia Kanionu jest samochód lub ponton (rafting). Droższy, lecz ciekawszy, jedno lub dwudniowy rafting rzeką Colorado organizowany przez Indian HUALAPAI (ze 100 000-cy w 1800 roku pozostało ich dziś tylko 1 600) to niezapomniane przeżycie...



    Okolice rzeki COLORADO to również spotkanie Indian, ich historii i pamiątek. To rezerwaty szczepów NAVAJOS, HOPIS, APACHES, PAPAGOS, PUEBLOS, SUPALS i wielu, wielu innych…   Tam nie ma maszyn, tam nie ma śladów cywilizacji. Tam wszystko jest jak pierwszego dnia…
 

SAN DIEGO.

    Drugie co do wielkości miasto Kalifornii oddalone jest od granicy  z Meksykiem tylko o 25 km (TIJUANA). To miasto, które pozbawione kolei żelaznych nie doznało imigracyjnych fal i dynamicznego rozwoju. Stare SAN DIEGO to kilka ulic i kilkanaście domów w hiszpańskim stylu z lat 1820-1832.



    San DIEGO to również słynny hotel CORONADO zbudowany w 1880 roku, z czasów, gdy polityka mieszała się z bogactwem i kinematografią. 

 


    Tu spędzało wakacje 5-ciu ostatnich prezydentów USA, tu Thomas Edison osobiście włączył pierwsze elektryczne oświetlenie choinki noworocznej, tu kręcili filmy Marlyn Monroe, Jack Lemmon i Tony Curtis. 

 

LOS ANGELES,

    to trzecia pod względem wielkości konglomeracja miejska na świecie (po Meksyku i Nowym Jorku), licząca 14 milionów mieszańców. 



    LOS ANGELES to prawdziwe PUZZLE złożone z 80 dzielnic, takich jak Hollywood, Down Town, Venice, Santa Monica, Chinatown, Koreatown, Beverly Hills, etc. – żyjących własnym, niezależnym życiem, tempem, bogactwem, biedą, dźwiękiem złota, szelestem banknotów i brudem. 

 

    Miasto zwane często „niekończącym się morzem betonu”, posiada jednak dzielnice o wspaniałej przyrodzie, jak choćby HOLLYWOOD. To właśnie w HOLLYWOOD Pani  Cecil  De HILLE, przyjechawszy z Nowego Yorku z ekipą filmowców, urzeczona klimatem tego miejsca, bliskością oceanu i wspaniałą przyrodą, wynajęła szopę za 75 $ miesięcznie i nakręciła pierwszy film długometrażowy.

 

    Dziś Hollywood to 19 stacji telewizyjnych, 88 stacji radiowych, 5-ciu największych producentów filmowych, takich jak MGM, COLUMBIA, UNIVERSAL i PARAMOUNT i niekończąca się ilość małych firm produkujących różnego rodzaju filmy. 


    95% amerykańskich filmów „porno” produkowanych jest właśnie tu,  w dolinie SAN FERNANDO. 9 na 10 osób zatrudnionych w światowym przemyśle filmowym pracuje właśnie tu.

    LOS ANGELES to również DISNEYLAND, gdzie w 1928 roku, Myszka Mickey po raz pierwszy ujrzała światło dzienne.  

 


    LOS ANGELES to w końcu bogate MALIBU, ostatni dom Marlyn Monroe w Westwood i tysiące muzeów. 

 

SACRAMENTO.

    Miasto leżące nad rzeką o tej samej nazwie odbudowane jest jak z czasów westernów. To właśnie tu właściciel tartaku, odnalazł pierwszy samorodek złota rozpoczynając na wielką skalę jego "GORĄCZKĘ",

 

 

Przepiękny port rzeczny, statki poruszane za pomocą kół parowych, przejażdżki dorożkami z drugiej połowy XIX-go stulecia, a także lokomotywy parowe i muzeum pociągów to największe atrakcje tego miasta.

 

BODIE.

    Opuszczone w 1932 roku na skutek gigantycznego rasizmu, miasto BODIE słynne było z potwornej reputacji. W epoce zdobywania Dzikiego Zachodu i "gorączki złota", notowano tu jedno zabójstwo dziennie. Dziś, opuszczone miasto, sprawia niesamowicie smutne wrażenie. 

 

 

Cmentarze, gdzie chowano w pośpiechu poszukiwaczy złota i prostytutki; ruiny banku, kilku „saloonów”, burdeli i barów, gdzie palono opium; budynki, gdzie mieszkali poszukiwacze złota, itp. – to żywe świadectwo ducha tamtych czasów.

 

CONE PINE.

    To rzadko odwiedzane przez turystów miasteczko, znane jest jednak jako jeden z oddziałów producentów filmowych z HOLLYWOOD. 

 


 

    To właśnie tu kręcono większość amerykańskich westernów i to właśnie tu chodzi się śladami John’a Wayne, Gary Cooper’a, Carry Grant’a, Anthonny Quinna, Rity Hayworth, Kirka Douglas’a, Lee Marvin’a i wielu innych.

 

DOLINA ŚMIERCI.

    Dolina Śmierci to najniżej położony teren na półkuli północnej – 86 m p.p.m. Położona pomiędzy dwoma pasmami wzgórz, pustynna dolina, słynie z niesamowitych upałów, przekraczających często 40 stopni C w cieniu. 

 

 

    W 1986 r. były tu 52 stopnie C! Przy tak niskiej wilgotności człowiek spożywa około 4-ech litrów wody na godzinę. Księżycowy pejzaż urzeka jednak niesamowitą różnorodnością terenu spalonego słońcem...



WRACAMY DO LAS VEGAS . . . czas na maszyny!

 

    Nasze zaproszenie przyjęło 9 klientów. Same VIP'y, czyli prezesi i wiceprezesi dużych polskich firm. Irena prowadziła amerykański "krążownik" z automatyczną skrzynią biegów i trzema klientami, ja z sześcioma, prowadziłem  mały mikrobus. Przejechaliśmy około 3000 km, ale nasz wysiłek nie poszedł na marne. Przez wiele lat pozostaliśmy zaprzyjaźnieni i oczywiście wszyscy zostali naszymi stałymi klientami. Zmiękczanie twardych interesów miękkim podróżowaniem było wszak moją zawodową dewizą.

 


    Podczas podróży podziwiałem Irenę bo po raz pierwszy wsiadła i poprowadziła samochód z automatyczną skrzynią biegów. Ja, jak mogłem, tak pokazywałem  wszystkim fenomen Ameryki. Były przepiękne i urozmaicone krajobrazy. Był spływ z Indianami kanionem rzeki Colorado.....



 

 

...po którym na krawędź  kanionu wzniesiono nas helikopterem (1500 metrów).

...był Sekwoya Park i Dolina Śmierci. Ale nie tylko do atrakcji przyrodniczych się ograniczyłem. Pokazałem wszystkim różnorodną Amerykę począwszy od ludzi mieszkających w Arizonie w przyczepach kempingowych, poprzez oddalone od cywilizacji restauracje typu "Suzanne", gdzie na plastikowych obrusach jedliśmy najwspanialsze steki. Były zwykłe i typowe (od "zawsze") saloony, gdzie kufle z piwem puszczane były po barze na odległość 2 metrów i gdzie jak dawniej pokerowe stoliki pokryte były zakurzonym zielonym suknem. Tam też próbowaliśmy (próbowaliśmy... bo waży to około 2 kilogramów) potrzymać prawdziwe colty. Na koniec zaś, była hotel i francuska restauracja w San Francisco z białym obrusem, dobrym winem, kieliszkami i serwetkami na kolanach. Witajcie w Europie rozpocząłem pożegnalną kolację...


    W Las Vegas dołączył do nas nasz były pracownik....  


                                                       ...Boguś z małżonką Agnieszką

    By nas zobaczyć, zadali sobie trud przylotu aż z Florydy dokąd wyjechali jakieś dwa lata temu. Boguś to bardzo uczynny, pracowity chłopak i nadzwyczajny talent handlowy. Pracował w AMAGO  dość krótko jako Szef Działu Maszyn Wiertniczych. Podziwiałem jego technikę sprzedaży, jego zaangażowanie i jego nadprzyrodzony zmysł handlowy. A może to tylko zwykła pracowitość i rzetelność ? Tak czy inaczej, nikt inny, ani wcześniej, ani później, tak bardzo mi nie zaimponował i nie sprzedał tak niepopularnych maszyn wiertniczych, w tak trudnych, polskich warunkach i na tak słabym, rodzimym rynku... DZIĘKI BOGUŚ... Do dziś uważam, że w Polsce odniósłbyś duży sukces zawodowy, ale cieszymy się, że jesteście szczęśliwi też w USA, widząc Was radosnych na zdjęciach, które każdego roku od Was otrzymujemy. Tworzycie wspaniałą, 5-cio osobową rodzinę i to jest Twoja Bogusiu NAJWIĘKSZA wygrana....... 

 

-------------------------------------------------------------------------

    Wakacje tego roku zaplanowałem na Balearach. Wynająłem jacht. To miał być rodzinny wyjazd mający na celu scementowanie rodziny trzeszczącej mocno już w szwach. Niestety Halinka po raz kolejny odmówiła wyjazdu i to po tym jak zapłaciłem już za wynajem jachtu. Byłem wściekły, bo nie zamierzałem płacić za puste kabiny na wynajętym jachcie. W desperacji szukałem jakichkolwiek załogantów, zwłaszcza że zarówno Kuba jak i Bartek poddawali w wątpliwość swój udział w tym rejsie. Zamierzałem napisać na kartce papieru „SZUKAM CHĘTNYCH NA DWA TYGODNIE NA JACHCIE NA BALEARACH” i spacerować tam i z powrotem po ulicy Floriańskiej w Krakowie licząc na jakichś załogantów.

    Na szczęście zarówno Bartek jak i Kuba zdecydowali się na wyjazd a do uzupełnienia wolnych miejsc zaproponowałem wyjazd naszym młodym pracownicom : Edycie i Małgosi, która była naszą księgową. Obie młode dziewczyny skorzystały z tego nieplanowanego i niezapomnianego dla nich wyjazdu.



    Ten podróżniczy rok, zakończył się we wrześniu rejsem po Morzu Śródziemnym z kilkoma klientami i profesorami z Uniwersytetu Warszawskiego. Tak się bowiem złożyło, że w Nicei zorganizowano międzynarodową wystawę geosyntetyków połączoną z seminarium i wieloma referatami na temat stosowania tego materiału w budownictwie drogowym. Nasi klienci woleli jednak pobyt na jachcie choć muszę przyznać, że „aż” jeden pełny dzień (na cały tydzień) spędziliśmy na wystawie. Poza tym byliśmy w Saint Tropez, San Remo, Cannes i innych okolicznych portach. Oprócz mnie opiekunkami naszych klientów była Irena i Bogumiła, która wówczas pełniła obowiązki Szefa Działu Geosyntetyków.

 


                                                                   Najpierw sprawy biznesowe

 

                                 ....potem już tylko przyjemności.

    W połowie rejsu dołączył do nas Kuba wraz ze swoją dziewczyną, Delphine, którą miałem przyjemność poznać i która wraz z Kubą przygotowywała specjalności kuchni francuskiej dla całej naszej załogi.

    To był pierwszy taki „podróżniczy” rok, czyli Stany Zjednoczone, Baleary, (Hiszpania) i Lazurowe Wybrzeże we Francji.

 

    Od swoich urodzin w 1996 roku, Spółka Amago Polska zwiększyła dziesięciokrotnie swoje obroty, które doszły już do 10 mln PLN…. Byłem zadowolony.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze