2014 - GRECJA (Wyspy Jońskie)

 



                                                                                                                2014 rok

"Mierząc się z przeszkodą człowiek poznaje siebie..."
                                                            A. de SAINT EXUPERY



    To był bardzo kryzysowy rok w Amago. Trzeci ujemny finansowo rok w historii Spółki. A jednak wychodziliśmy z trudności i już w grudniu 2013 zaproszony zostałem do Belgii na Dealer’s Meeting, by dla około 30 dealerów Hyundai z całego świata zrobić prezentację jak wychodzi się z kryzysu. Zatytułowałem to Survival Story zaczynając od faktu, że widząc kryzys na horyzoncie wyjechałem na wakacje na Madagaskar… Od tamtej pory wielu moich zagranicznych kolegów nazywa mnie Madagascar’s miracle-worker. To był międzynarodowy meeting, na którym odebrałem kolejną, nie wiem już którą z kolei, nagrodę od firmy HYUNDAI – Awards for Loyalty. To było nieprawdopodobne: słabe wyniki sprzedażowe, niskie obroty, kryzys finansowy a jednak partner dostrzegł coś pozytywnego i potrafił nas docenić, nas zmotywować i zauważyć to co robiliśmy.  

 


                Nagroda za lojalność. Tak, to prawda… Zawsze starałem się być lojalny w interesach i nawet mając jakieś „boczne” możliwości nie wyciągałem po nie ręki. Ponadto, wierny swojemu partnerowi, promowałem markę Hyundai, gdzie tylko mogłem, choć… nie musiałem, chociażby używając samochodów marki Hyundai, których mieliśmy już około 25-ciu, zamiast tańszych o wiele samochodów Skoda. A jednak… Wiedziałem, że sukces to ciągłość, że sukces to kontynuacja, że sukces to wierność zasadom i lojalność wobec partnerów…

    Tego roku byliśmy tylko na jednej wyprawie by nie powiedzieć wyprawce, bo to tylko 3 tygodniowy rejs w Grecji. Tylko… ale jakże piękny bo z moimi wnuczkami Julią i Emilką a także z ich mamą Ulą i naszą Małgosią – moim I-szym Oficerem. 


GRECJA (Morze Jońskie)

    Tym razem mniej patosu a więcej serca. Dane nam jest bowiem podróżować z najukochańszymi dla nas istotami. Niestety nie ze wszystkimi, bo los nie chce tak nagle uraczyć nas pełną radością, ale chociaż Małgosia, Ulka, Julia i Emilia – dwie ostatnie nasze kochane wnuczki - będą nam towarzyszyć w naszym 32-m już rejsie. Tym razem ponownie w starożytnej Grecji.

    Dziś Morze Jońskie, podobno najspokojniejszy akwen w greckiej części Morza Śródziemnego. Radość to o tyle dla mnie duża, że otoczony zostanę 5-ma, pięknymi i powabnymi nimfami. W moim wieku, z jednej strony jest to niebezpieczne, z drugiej wymaga pełnej formy fizycznej (stąd codzienna siłownia), z trzeciej zaś napawa dumą, że jednak jeszcze... w moim wieku. Jeżeli przysłowie wielu mężczyzn o tym, że „mamy tyle lat, ile mają nasze kobiety” jest prawdziwe... to jestem naprawdę BAAAARDZO młody, bowiem średnia „moich” załogantek znacznie się obniżyła.

    Ale wracajmy na ziemię... Przed nami około 250 mil morskich, greckie tawerny ze słomkowym, młodym winem, tradycyjne tzatzyki i prawdziwa sałata grecka z pomidorami pachnącymi słońcem i świeżą fetą o najlepszym aromacie. Przed nami starożytna historia Itaki, wielonarodowościowe Corfou i niebieskie groty wyspy Kefalonia. Przed nami „początki cywilizacji Zachodu” gdzie w cieniu kolejnego uosobienia kobiecości – Kleopatry, połączonego z jej bezwzględnym dążeniem do władzy, powstawał nowy, starożytny porządek grecko-rzymsko-egipskiego świata. Będziemy cumowali w miejscu obozowiska Marka Antoniusza, zwiedzali miejsce obozu Octawiana Augusta, zaledwie kilka dni przed 2045 rocznicą słynnej bitwy pod Akcjum.

    Przed nami z trudem, ale jednak, odnalezione na mapach piaszczyste plaże dla naszych najmłodszych załogantów i ciepła, morska woda do nauki pływania i oswajania się z bryzą morską.

    Przed nami też, długa choć ciekawa, samochodowa podróż przez Słowację, Węgry, Serbię i Macedonię by dotrzeć do słonecznej Grecji. To naprawdę już wkrótce... choć z niecierpliwością ale doczekamy się !

 

                                           Moje wnuczki Julisia i Emilcia 

                                                              
Okres wyjazdu : 21.08.2014 – 07.09.2014  
Samochód : Hyundai Santa Fe
Jacht : SUNSAIL 42 i

Opis trasy (ok. 2 600 km / ok. 260 MM) :


VOUNAKI - odbiór jachtu,

Zatoczka ATHENI na wyspie Meganisi, przypomina plamę atramentową szwajcarskiego psychoanalityka Rorschach’a i posiada wiele głębokich zatoczek. Część zachodnia, od strony wyspy Levkos, jest najładniejsza na całym Morzu Jońskim. Pójdziemy pieszo (3 km) wąską drogą wśród gajów oliwnych do małej greckiej wioski Katomeri na kolację w wiejskiej tawernie. 


                                                      Załoganci


FISKARDO, to malownicze miasteczko na północnym krańcu wyspy Kefalonia z małym portem wypełnionym małymi weneckimi domkami z XVIII wieku, które otoczone jest murem o pastelowych kolorach. Wyspa Kefalonia to największa wyspa greckiego archipelagu wysp Morza Jońskiego. Najwyższy jej szczyt to 1600 m npm. W Antycznej Grecji należała do Królestwa Ulisesa bowiem od Itaki dzieli ją zaledwie 5 km. To tu w 1943 roku, 9000 włoskich żołnierzy nie tylko nie chciało współpracować z wojskami hitlerowskimi ale też stanęło do walki w obronie Greków. Na rozkaz Hitlera rozstrzelano prawie wszystkich. Uratowało się 34, którzy zdołali przepłynąć na Itakę i tu ukryci zostali aż do końca wojny. 

 



SPARTAKHORI (wyspa Meganisi). Wycieczka piesza do wioski (Chora), skąd widoki są podobno niezapomniane, podobnie zresztą jak strome podejście krętą drogą obsadzoną cyprysami. 

 

                                                Nauka pływania

 

Obok Skorpios - prywatnych wysp Onassisów, popłyniemy do PREVEZA, małego, malowniczego miasteczka, pełnego nadbrzeżnych tawern, barów i małych uroczych uliczek położonych w północnej stronie Kanału Kleopatry. Pieszo pójdziemy do ruin Nikopolis („miasta zwycięstwa“) zbudowanego przez Oktawiana Augusta na pamiątkę zwycięstwa w bitwie pod Actium (31 rok pne), która zaważyła o przyłączeniu Grecji do Cesarstwa Rzymu, upadku Marka Antoniusza i Królowej Królów, pięknej i ponętnej Kleopatry (2 godziny marszu w dwie strony).  

                                            

                                Jak jeszcze lepiej urozmaicić im wakacje ??

    

LIGIA, to mały port rybacki z dużą plażą. Na lądzie, blisko portu, jedna tawerna. Kilka innych znajduje się w miasteczku oddalonym od portu o 2 km. 




Zatoczka BAIE D’EMERAUDE (wyspa Andipaxos) i pół dnia na piaszczystej plaży.


GAIOS (stolica wyspy Paxos) to śliczne greckie miasteczko zatłoczone jednodniowymi wycieczkowiczami przypływającymi statkami z Corfou. Podobno jest tam tyle dzikich kotów ilu turystów. Niewątpliwie spotkamy je pod stołami tawerny, gdzie zajadać będziemy tzatzyki spoglądając na kołyszący się nasz jacht. 


                                Frytki to najlepsza rzecz pod słońcem

 

MOURTOS (małe greckie miasteczko z gościnną ludnością). Zakotwiczymy z dala od miasteczka, blisko piaszczystej plaży w zatoczce Baie du Bout.

 



CORFOU. Leżąca pomiędzy Włochami i Grecją wyspa Corfou, już w 229 roku przed Chrystusem zdobyta została przez Rzymian. Kolonią Imperium Rzymskiego była aż do 337 r. ne. Jej strategiczne położenie sprawiło, że przez lata przechodziła z rąk do rąk, Wenecjan, Normanów, Francuzów i Anglików, by dopiero w 1864 roku, zjednoczyć się z Grecją. Corfou, to stare, nienaruszone trzęsieniami ziemi miasteczko, o dużych wpływach przewalających się przez wieki kultur różnych państw. Powałęsamy się po wąskich uliczkach i wypijemy chłodne wino w małej greckiej tawernie. 

 

                                              Zabawy w kokpicie....

                                                     ... i w mesie

 

PARGA to ślicznie położone na zboczu, turystyczne miasteczko, gdzie ilość barów i tawern przekracza ilość rdzennej ludności. Po licznych schodach wejdziemy na górujący na miasteczkiem zamek, wybudowany przez Normanów w 1334 roku. Zwane „uchem Corfou“, miasteczko to przechodziło z rąk do rąk Wenecjan, Turków, Anglików i Francuzów, by stać się greckim w 1913 roku. 


                                                    Kochamy ją....


                                                    ...i jego też....

 

LEFKAS to wyspa o bogatej historii, po raz pierwszy zasiedlona w 640 roku pne., przez Koryntian.



EPISKOPI (wyspa Kalamos), zatoczka, obiad i ostatnie kąpiele. 

Post Factum :

    To był świetny rejs i po jednym z najspokojniejszych akwenów na Morzu Śródziemnym. Tylko raz, i to na kilka godzin, postawiliśmy żagiel. Pozostała część to pływanie na silniku co z taką załogą było mi bardzo na rękę. Dzięki Ci Małgoniu za pomoc: byłaś świetnym I-szym oficerem. 

 

            Mamcia z córcią Małgonią - moim wspaniałym I-szym oficerem

 

    Niestety nie udało nam się zwiedzić Corfou z powodu ulewnego i niespodziewanego w tym okresie deszczu, który lał przez dwa dni, akurat wtedy gdy cumowaliśmy w Corfu. 

 

---------------------------------------------------------------------------------------

     

Już prawie dwa lata temu, Bartek zdecydował się opuścić Spółkę. Przeszedł do wymarzonego IBM. W Amago pracował 9 lat. Po informatyce, gdzie dałem mu wolną rękę by się realizował (zatrudniał w pewnym momencie 3 informatyków), chciałem by zajął się pozostałymi działami Spółki : inwestycjami i sprzedażą. Inwestycje mu nie leżały a tym bardziej sprzedaż. – „Nie chcę być domokrążcą tak jak Ty” - powiedział pewnego dnia. Został Przewodniczącym Rady Spółki, ale to też mu nie wychodziło.

 

Dostał wszystko czego chciał i co mogłem dla niego zrobić: kupiłem mieszkanie w Paryżu, pomogłem w wybraniu wyższej uczelni, dałem samochód służbowy i interesującą pracę w Amago, samodzielność i możliwość samorealizacji. Pomogłem finansowo w zakupie mieszkania w Krakowie. Dałem perspektywę w Amago lub w biurach Amago, gdzie mógł założyć własną firmę informatyczną, tak jak jeden z jego byłych pracowników, który otrzymał dofinansowanie z UE i prosperuje bardzo dobrze. 

 

A jednak nasze drogi na poważnie zaczęły się rozchodzić już od jego odejścia. Dlaczego? Napisałem do niego z pytaniem co się dzieje i skąd wynika taka zmiana w jego postępowaniu. Na moją prośbą o próbę ponownego zbliżenia otrzymałem odpowiedź, która do dziś jeży mi włosy na głowie. Ten list, który zachowałem dla potomnych jako przykład niezrozumiałej wręcz nienawiści zbulwersował mnie w nieprawdopodobny sposób. Nie mogę cytować tu jego treści, bo po prostu jest mi wstyd.  Nie tak wychowywałem moje dziecko. Nie takiej oceny oczekiwałem.

Przeżyłem szok. Nie odpowiedziałem. To nie miało sensu. Żyjemy w różnych światach. Nie wierzę aby to napisał mój Syn... ale jednak go podpisał. Czyżbym naprawdę zasługiwał na choćby część tak srogiej ceny ? A może trzeba wytarzać się w swoich odchodach by być w życiu lepszym ???-

 ------------------------------------------------------------------------------------------

    Chodzimy z Irenką na długie górskie spacery po naszych ukochanych Tatrach i zawsze dziwiąc się z zachowania innych, czy to znajomych czy przyjaciół, czy rodziny, stwierdzamy, że każdy człowiek nosi w sobie skomplikowany system genetyczno-emocjonalny. Wystarczy jeden mocny gen odziedziczony po potomkach z piątego pokolenia a osobowości mogą być tak różne, że nie pomoże braterstwo krwi, przyjaźni i znajomości… A emocje ? One nie poddają się wrodzonej inteligencji. Można mieć iloraz inteligencji powyżej 150-ciu, a walec emocji i kompleksów nie pozwoli jej się wykazać. Poddani emocjom i kompleksom, nie jesteśmy w stanie spojrzeć pragmatycznie na dany problem, nie mamy szans dotarcia do niego, nie potrafimy otworzyć się na inne wartości i inny punkt widzenia. Nie walczmy z tym. Nie damy rady walczyć z wiatrakami. Nie mamy szans. Nie przebijemy ołowianej skorupy… Musimy z tym żyć…

-----------------------------------------------------------------------------------------------

 

A tymczasem my dalej kochaliśmy nasze Tatry.

 

                                                Sarnia Skała

 

                                            W drodze do Murowańca

 

                                Gdzieś na trasie z Małgosią i Łukaszem


                      ...i zachwycaliśmy  się krokusami na naszym amfiteatrze...

Komentarze

Boguslaw Mistak pisze…
W nawiązaniu do najnowszej publikacji nie mogę nie napisać krótkiego komentarza. Na początku 2000 roku odszedłem z Amago w poszukiwaniu „przygody” w USA. Jeszcze wtedy nie miałem większego porównania z warunkami w innych firmach i w ogóle z rzeczywistością na rynku pracy. Zostawiłem za sobą nie tylko znakomite wynagrodzenie i możliwości rozwoju ale wspaniałych ludzi którzy stali za mna murem kiedy tylko taka była potrzeba. Wszystkim jestem bardzo wdzięczny. Prawdziwym jednak zaskoczeniem było to ze przez długi czas po odejściu na moje konto wpływały pieniądze z Amago z racji prowizji od „moich” klientów. Działo się to bez komentarza, bez komunikacji i bez żadnych zobowiązań. Nie dało się tego zrobić bardziej subtelnie.

Pieniądze bardzo się wtedy przydały i bardzo jestem za to wdzięczny. Nie sądziłem ze po odejściu powinienem był cokolwiek otrzymać.

To tyle na temat uczciwości Marka.

Pozdrawiamy
Boguslaw Mistak