AFRYKA - Święto obrzezania - List Nr. 38

 

                                                                                        N’Djamena 08.12.1986


Kochana Mamo,

            To już ostatni list przed Świętami Bożego Narodzenia i przyjazdem moich Ptasząt. Z okazji zbliżających się Świąt, przyjmij moje najserdeczniejsze życzenia zdrowia (oczywiście bez papierosów), spokoju, miłego oczekiwania na Twoje nowe zagraniczne podróże, szybkich postępów w nauce języka francuskiego i wszystkiego czego zapragniesz.

            Może na Wielkanoc, a jeżeli nie to na pewno na wakacje, przyjedziemy do Polski. Napisz, kiedy planujesz urlop to dostosujemy się do Twoich planów. Ja będę miał 2,5 miesiąca urlopu. Jeden miesiąc to Portugalia, Grecja lub Hiszpania a drugi to Polska. Będę miał znowu wiele do opowiedzenia.         

            Od dwóch tygodni ponownie gości w N’Djamena Z-ca Dyrektora Burgeap’u. Mam propozycję kolejnych projektów w Mauretanii, Togo lub w Beninie. Benin to 200 studni w tym 50 w strefie nadmorskiej (Zatoka Gwinejska) i 150 w północnym Beninie w skałach krystalicznych (socle). Znowu projekt na 8 miesięcy. Myślę, że się na to zdecyduję, bo to coś nowego, inny kraj, inne przygody. Poza tym, Burgeap ma rozpocząć w 1988 roku unikalny projekt zaopatrzenia w wodę tzw. „Wenecji Afryki” czyli rozmieszczonej na wodzie, na palach, miejscowości Ganvie. Pompy też muszą być na wodzie, a więc wiercenie z platform. To bardzo ciekawe i interesujące. To, że Burgeap będzie to robił to nie znaczy oczywiście, że ja to będę nadzorował, ale jest jakaś szansa.

            Póki co doznałem bardzo poważnej porażki zawodowej lub raczej nie wykorzystałem doskonałej szansy i swoich 5-ciu minut, aby dać się poznać. Otóż dziś odbyło się spotkanie w Ministerstwie Hodowli, Rolnictwa i Gospodarki Wodnej, na temat sposobu organizowania systemu napraw i serwisowania instalowanych pomp. A więc to, co ja robię w zakresie tzw. animation. Byli przedstawiciele wszystkich organizacji, które finansują takie projekty jak mój. A więc ONZ, UNICEF, EWG, BANK ŚWIATOWY, BANK ISLAMQUE, USAID, CARE, AFRICARE…i wiele innych. Wszyscy zatrudniają i potrzebują hydrogeologów, ale nikt z hydrogeologów (oprócz mnie) nie zajmuje się tym czym ja (patrz animation). Nikt też nie ma żadnego pomysłu co do utrzymania pomp. Firmy wiertnicze wiercą otwory studzienne, instalują pompy i odchodzą a w/w organizacje otrzymują wspaniałe raporty i dokumentacje, chwaląc samych siebie, ileż to „pomocy” i pieniędzy podarowali temu lub innemu afrykańskiemu krajowi. Wieśniacy zaś w buszu zostają sami z pompami, które pracują kilka, max. kilkanaście miesięcy, by się zepsuć… Nikt nie potrafi ich już naprawić.

            Projekt Burgeap i moje WSPANIAŁE wykonanie (sic !!) przewiduje szkolenia lokalnych „majsterkowiczów” w buszu i znalezienie firmy handlowej w N’Djamenie, która będzie sprowadzała części zamienne. Ale przede wszystkim, „nasz projekt” przewiduje UWRAŻLIWIENIE lokalnego ludu na konieczność spożywania czystej wody i dbania o pompę.

            I cóż z tego, że moje wykonanie jest najlepsze, że organizacja mojego projektu jest wspaniała, że mam konkretne pomysły... Cóż z tego wszystkiego, jeżeli na forum około 40 osób, gdy chciałem coś o tym opowiedzieć to głos ugrzązł mi w gardle i nie umiałem wypowiedzieć ani jednego zdania. A przecież mogłem zaszokować wiele osób tym co robię i jak to robię.

            ONI paplali jak na partyjnym zebraniu w Polsce. ONI, którzy rzadko albo wręcz nigdy nie wyjeżdżają w teren, bo to za męczące. ONI jednak, obyci w wielu zebraniach, władający wspaniałą francuszczyzną ubraną w piękne słowa.

            I JA, człowiek terenu, logiki i konkretów przywykły raczej do nocnych samotności w hotelowej recepcji lub w kabinie geologicznej firmy SAMEGA. JA, człowiek pewny siebie, ale jednak malutki w porównaniu z „wielkim światem”. JA, wciąż jeszcze nie jest najlepszy, mało elokwentny, który na tak ważnym dla swej przyszłości zebraniu siedział jak mysz w kącie i bał się przemówić… Kochana Mamusiu : otwieram przed Tobą całe moje JA – moją zarozumiałość i pewność siebie… ale też moje słabości. To była cudowna i niewykorzystana okazja by się pokazać…

            Minęło 5 godzin od tego zebrania. Mój Dyrektor liczył na moje wystąpienie i moją aktywność… Zawiodłem i jego i siebie. Jeszcze nie tym razem, jeszcze za wcześnie…jeszcze dużo nauki przede mną…

        A teraz dla rozweselenia coś z moich terenowych przygód.

            Po pierwsze, w niedzielę uczestniczyłem w mszy świętej w N’Djamenie. Przyjechał przedstawiciel Papieża. Było mnóstwo biskupów. Ale co było najciekawsze to uroczysta msza przy udziale tutejszego ludu. Dla nich msza święta to radość i prawdziwe święto. To nie smutne choć często piękne pieśni. To rytm, tam-tamy, śpiewy z podryganiami jak w tańcu świętego Wita jak powiedziałaby Babcia Nela, to grzechotki, śmiech i piski. Zupełnie jak ci sami tańczący i śpiewający (lub raczej piszczący) w buszu. To nie msza – to spektakl. Stałem ponad dwie godziny zupełnie oczarowany…

Po drugie, to ostatnia historia z mojego terenowego wyjazdu :  

            Daleka Północ Czadu. Dojeżdżamy do wsi zbudowanej z kilku, może kilkunastu niewielkich, trzcinowych chat. Biednie. Widząc nasz samochód jeszcze z odległości ponad stu merów, naprzeciw wybiega gromada młodych, rozebranych do połowy dziewcząt/młodych kobiet. Lecą prosto na samochód. Zatrzymuję się, gdy one rozradowane oblegają samochód i coś głośno i radośnie krzyczą.  - Co się dzieje ? -  Czego one chcą ? pytam Antoine’a. - Patron – dziś u nich święto circoncision czyli obrzezania (wycinania łechtaczki)… ???.... - Radują się z tego, że są dorosłe i proszą o cadeau. Zwariowały ? Te zabobony jeszcze istnieją ??

 

                                     Typowa murzyńska wieś 


                                      „Zimowe” obozowisko

            Wracam do Louisa i z niesmakiem opowiadam nie dowierzając, że jest to możliwe w XX wieku. Louis miał żonę Tuareżkę. TUAREG to wędrowne plemię przemierzające Afrykę, Sahael, od Sudanu do Mauretanii w tą i z powrotem w miarę dorastającej „zieleni”. Dla nich Burgeap robi studnie kopane do głębokości 60 w kompletnej półpustyni. Tuaredzy, też Muzułmanie, to plemię o dużej własnej kulturze i własnych zwyczajach. Są czarni, ale o europejskich rysach. Ich kobiety potrafią być przepiękne. Takąż to śliczną Tuareżkę, Louis przytargał pewnego dnia z buszu i wziął za żonę. Wziął… nie dłużej jednak niż na dwa lata po czym rozwiódł się z hukiem, bo piękność miała się nijak do europejskich przyzwyczajeń. Louis, znając zwyczaje ludów na Sahael, opowiedział mi dalszą część zaobserwowanych przeze mnie zwyczajów z Północy.

            Otóż okazuje się, że wszystkie dorastające dziewczyny są obrzezywane, często zwykłą żyletką kupioną na targu w N’Djamena. Ale to nie jest wszystko. Tuareg może mieć kilka żon. Kiedy jednak wyjeżdża gdzieś na dłuższą chwilę, wszystkie jego kobiety mają zszywane wargi sromowe nicią z jelit psów lub kotów. Zostaje tylko otwór na sikanie. Po powrocie męża z „delegacji”, nici takie są przecinane i radosne, pełne pasji i oddania współżycie pomiędzy małżonkami wraca do normy… aż... do kolejnej „delegacji” męża…(sic !!!)

            GDZIE MY ŻYJEMY ? Jak ten świat jest zbudowany ? Czy naprawdę jednak, w tym wszystkim co Pan Bóg stworzył, to oni są nieszczęśliwi a my szczęśliwi ? Nie dałbym sobie obciąć głowy za taką hipotezę.

            A przy okazji kolejna obserwacja…. NIKT, NIGDY, oprócz ludzi wykonujących taką jak ja pracę i w związku z nią mających tak duże zaufanie jak ja i otwartość tych ludzi, nie zobaczy jak bardzo urozmaicone są damskie piersi. Od młodych, maluśkich pęczniejących guziczków, dalej małych, średnich, pełnych, sterczących i okrągłych, z najróżniejszej średnicy sutkami, dalej małymi, średnimi, wielgachnymi jak cała pierś brodawkami, aż po stare, obwisłe i wiszące na 20 cm, dwa plasterki skóry. Podniecające młodego mężczyznę…? Nie, niekoniecznie, bo jakkolwiek te najpiękniejsze powodują drżenie rąk i mrowienie w podbrzuszu to te „plasterkowe” działają ochładzająco jak kubeł zimnej wody…

 

I to tyle kochana Mamo.

 

    Całuję z całej siły…Nie czekaj na szybki kolejny list, bo przede mną trzy pełne tygodnie z moimi ukochanymi Ptaszynami,


Pozdrawiam

                                                                                                                      Marek

 

 

 

 

Komentarze