PARYŻ - Podsumowanie Burkina Faso - List Nr. 59

 

                                                                             Rosny Sous Bois,    15.07.89

 

Kochana Mamo,

 

             Jestem już więc we Francji. Wyjeżdżałem z Afryki w dość kiepskim nastroju choć droga powrotna do Ouagadougou pożegnała mnie egzotycznie : olbrzymie stado słoni przechodziło majestatycznie na drugą stronę drogi tuż po moim wyjeździe z Banfora.

 

 
      Moja "terenowa" Toyota i oparty o nią Kuba - mój syn

                                          ... i mój "miejski" Peugeot 205

        W firmie Gauff mam dwa samochody służbowe : terenową TOYOTĘ i „podręczny” Peugeot 205. TOYOTA została w Banfora czekając na mój powrót. Kiedy więc wracałem małym Peugeot’em w rytmie muzyki wspaniałych Gypsy King, nagle… zza drzew, w poprzek drogi wyszło stado słoni. Przechodziły na drugą stronę jezdni. Małe dzieciątka, duże matki, samice i wielkie, z ogromnymi uszami słonie samce. Było ich co najmniej 30 sztuk. Wcale się nie spieszyły. Szły wolno, dystyngowanie, podrzucając trąbami. Zatrzymałem się i nie mogłem napatrzeć choć miałem nieco duszę na ramieniu wyobrażając sobie jakby ta masa mięsa zmieniła nagle kierunek i poszła na moje samochodowe pudełeczko…

            Byłem w kiepskim nastroju, bo przy pożegnaniu z moimi współpracownikami (Czarnymi) nie widziałem takiej „miłości” jak w przypadku kolegów w Czadzie i Beninie. To nieodzowna konsekwencja tego, że tu jestem tylko Asystentem Technicznym Szefa Projektu. Tu jest inaczej niż w Czadzie i Beninie. Tu Czarny jest szefem. Nie mogę więc organizować pracy choć widzę, że projekt źle idzie, bo jest źle zarządzany. Może powinienem umieć jakoś wpływać na mojego homologa, tym razem szefa projektu a nie wymagać. Ale jak wpływać nie mogąc niczego nakazać. Ja mówię, sugeruję a on decyduje.

            W skrócie, system projektu wygląda w następujący sposób : ja jestem na pierwszej linii, poszukuję wody i zaznaczam miejsce wiercenia. Po mnie przyjeżdża ekipa wiertnicza i wykonuje odwiert. Jeżeli jest woda (w 95%) to ta sama ekipa wykonuje tzw. pompowanie oczyszczające, czyli wypłukuje z otworu tzw. płuczkę, po czym pompuje czystą wodę by ustalić wstępnie wydatek studni (ilość wody). Po ekipie wiertniczej przyjeżdża ekipa pompowań i wykonuje pompowania próbne, czyli pompuje wodę z otworu przez kilka godzin z różnymi wydatkami po czym przez kilka godzin kontroluje podnoszenia się zwierciadła wody w otworze wiertniczym. Badania te mają na celu sprawdzenie, ile ostatecznie jest wody, tzn., jak długo może być pompowana, z jakim maksymalnie wydatkiem, a po jakim czasie zanika. Dopiero po tej operacji i zrobieniu przez nich dokumentacji, przyjeżdża ekipa montująca pompę ręczną. Tu nie ma animacji, czyli uświadamiania ludności wiejskiej.

            Są to więc 4 ekipy, które należy koordynować a to nie jest moja bajka. To jest bajka Szefa Projektu, któremu ja mam doradzać. Ale jak mam doradzać, kiedy doradzanie polega na gonieniu ich do pracy na co on, zawsze mi tłumaczy że: 

- w poniedziałek, ekipy pompowań i instalacji pakują się przed wyjazdem w teren,

 - we wtorek, żegnają się ze swoimi rodzinami i po południu wyjeżdżają,

 - pompowania próbne i instalacje pomp robią w środę i w czwartek, a...

- w piątek już się pakują by wrócić do domów. 

LOGICZNE… ale moje krzywe powieszone na ścianie w naszym biurze pokazują, że praca tych 4 ekip coraz bardziej się rozjeżdża.

            Jeżeli weźmiesz pod uwagę, że hydrogeologiem jest Biały (ja), że firma wiertnicza to Francuzi, a że ekipy od pompowań i instalacji to właśnie Ci co pracują 2 dni w tygodniu a nie jak Biali 5 dni w tygodniu, to zrozumiesz, że w naszym projekcie zaopatrzenia w wodę 300-tu wsi, 150 studni zostało wyznaczonych, 120 odwierconych, pompowań wykonano zaledwie 60 a pomp zainstalowano 30 !!!!!... Jak mam być szczęśliwy nie mogąc gonić Czarnego bractwa do roboty i wiedząc, że nie zrobimy tego projektu w założonym terminie ? BEZSILNOŚĆ… Ten stan mnie dobija, ale przymykam oczy i zamieniam się w urzędnika, bo dużo zarabiam.

 

                                Wsie są tu podobne jak w Beninie
 

            I tak właśnie, decyzja odnośnie naszej przyszłości już definitywnie zapadła (jeżeli może być u mnie coś definitywnego). Otóż podpisałem umowę na kolejny rok z Gauff’em. Będę kontynuował w/w projekt. Mam jeszcze do wyznaczenia 150 studni, a więc robota na około 150-200 dni roboczych. Zrezygnowałem więc z innych propozycji. Zarobki i chwilowy spokój wzięły górę. Jeśli się uda to pojedziemy razem z Halinką i chłopakami. Samotność nie jest dobra dla mężczyzny w moim wieku i nie można żyć wiecznie w rozłące z najbliższymi.

            Nie oznacza to, że czekam z założonymi rękami na wrzesień. Łażę po Paryżu i oglądam małe knajpki, gdzie pisze „A vendre” (do sprzedania). Na koncie odkładamy coraz więcej i może to jest droga powrotu do Francji i Europy ? Na razie mam na oku pizzerię na wzgórzu Montmartre i małe bistro w Centrum Handlowym przy Polach Elizejskich. Ale to tylko jak na razie rozeznania. Póki co to Łysiak wciąż zaraża mnie Napoleonem. Roznosząc 5 lat temu ulotki po paryskich hotelach w sprawie pracy nieźle poznałem Paryż. Przekonałaś się o tym, gdy „przegoniłem” Cię kilkadziesiąt kilometrów po tym mieście w ciągu chyba 10-ciu dni. Paryż jest dla mnie wspaniałym, rozplanowanym już w XVI a potem w XIX wieku, miastem. Kocham różnorodność tłumu, wszechobecne knajpki, szerokie „osie” jak Pola Elizejskie zaczynające się w Louvre a kończące na Łuku Trimfalnym, jak Ogrody Trocadero - Plac Warszawy - Wieżę Eiffla - Pola Marsowe aż do Szkoły Wojskowej, a także jak Esplanade des Invalides zaczynająca się Hotelem Inwalidów, grobem Napoleona a kończąca na Pałacach Wystawowych za mostem Aleksandra III-go. Kocham przestrzeń a to są właśnie takie miejsca. Znasz to wszystko bo pokazałem Ci Paryż od jak najlepszej strony.

            Wybieram się ponownie do Muzeum Armii by zobaczyć polowe łóżko Napoleona, na którym spał pod Austerlitz. Coraz więcej czytam o tym wyjątkowym człowieku bowiem by właściwie go ocenić, trzeba najpierw zapoznać się z historią Francji i ówczesnej epoki. Z historią samego Napoleona i historią Europy w okresie przed, w czasie i po rewolucji francuskiej w 1789 roku. Napoleon Bonaparte nie by agresorem. Bił się o Francję często wyprzedzając ruchy przeciwników, na terytoriach wroga a jego przeciwnikami była cała ówczesna, skostniała, dworska Europa, dla której wiatr młodości, przemian, demokracji (jak na tamte czasy) był uzurpatorstwem. Tak go określali (uzurpator) i dlatego dwory Rosji, Austrii, Prus i Anglii robiły wszystko by go wyeliminować. Fatalna jednak nie jest ta historia. Fatalny jest brak wiedzy Francuzów, którzy czasem w rozmowach, gdy ja zaczynam chwalić Napoleona, mówią : - Napoleon i Hitler to jedno (?!?!)… To jest jakieś skrajne nieuctwo. A gdy pytam dlaczego ? - Bo i jeden i drugi był pod Moskwą…. Niedouczone prymitywy. Gdybym żył w tamtych czasach to na pewno byłbym Bonapartystą.

            I to tyle Kochana Mamo. Niedługo już zawitamy w Polsce, bo chcę dalej pokazywać chłopakom naszą piękną choć nieszczęśliwą Polskę. Nie wiem, kiedy, ale mam w planach żagle na Solinie gdzie jeździliśmy z Kubą w okresie mojego „tarnobrzeskiego” okresu, Tatry wszerz i wzdłuż i wiele innych ciekawych miejsc.

 

Całujemy i ściskamy

                                                                                   Halinka, Kuba, Bartek i Marek

Komentarze