AMAGO - Koniec części I-szej - List Nr 86 - ostatni

 

                                                                                                                                                                                                          Courcouronnes, 03.12.96                     

 

Kochana Mamo,

 

Do odważnych świat należy !!!!!!!

To najprawdziwsza z prawd. Minął chyba cały rok od mojej ostatniej korespondencji do Ciebie i był to na pewno rok przełomowy i pełen sukcesów. Sukcesów na własny rachunek. 

Już w marcu zadzwonił do mnie mój były konkurent, niejaki Monsieur Francois, z pewną propozycją. - Monsieur Wiacek ? Bonjour. Znamy pana jako naszego konkurenta z czasów, gdy był pan przedstawicielem marki Klemm. Jestem dyrektorem handlowym firmy Soilmec, włoskiego producenta maszyn do głębokiego fundamentowania. Mamy klienta w Polsce, który poprosił o ofertę na naszą palownicę. Wiemy jednak, że bez znajomości języka polskiego i polskiej mentalności nie mamy zbyt dużych szans na sprzedaż. A poza tym, ceniliśmy pana jako handlowca choć konkurenta. Czy zechciałby pan nam pomóc, a jeżeli tak, to na jakich warunkach ?… Super propozycja. Idę w to, - Ok ! Chętnie się zgodzę, ale jeżeli wygram to zadowolę się małą prowizją, ale ponadto chciałbym zostać waszym wyłącznym przedstawicielem w Polsce, bo mam zamiar otworzyć tam własną firmę.

No i zaczęło się : kontakty z klientem z Łodzi, oferty, zaproszenie 3 inżynierów na mój koszt do Włoch, prezentacja maszyny, jej możliwości technicznych, i oczywiście wizyta w pobliskim San Marino ale też dalszym Portofino, bo lubię zmiękczać twarde interesy odprężającym zwiedzaniem… Po dwóch tygodniach otrzymałem telefon z Łodzi : zapraszamy do podpisania umowy !!!!   To był pierwszy duży sukces, który mnie poniósł…

 



                            
          Podobna palownica sprzedana do firmy MOSTY ŁÓDŹ

Szybko zauważyłem, że zęby (końcówki) montowane do świdrów pracujących na palownicach to te same zęby, które używa się do łyżek w koparkach. W większości są to amerykańskie zęby marki Esco. Kolejna lampka zapaliła się w mojej głowie. Skoro w Polsce istnieje 5-ciu klientów na maszyny do głębokich wierceń naftowo-gazowych, skoro jest ich około 50-ciu na maszyny fundamentowe, to tych którzy używają zęby w koparkach jest około 5000. Iść do przodu, rozwijać się, to rozszerzać sobie rynki zbytu i potencjalne możliwości sprzedaży. Pojechałem więc do Lyon’u we Francji gdzie mieści się przedstawicielstwo firmy ESCO na całą Europę i prezentując wiarygodny plan rozwoju sprzedaży, uzyskałem przedstawicielstwo tej firmy na Polskę… To był drugi sukces nie tyle materialny, ile prestiżowy, konieczny do rozwoju firmy i mogący dać efekt w przyszłości.

Potem był wyjazd z klientem z Krakowa do USA. Razem z Jeff’em pokazywaliśmy amerykańskie urządzenia wiertnicze do wierceń naftowych i gazowych w kilku stanach, gdzie koncentruje się wydobycie tego „czarnego złota”. Teksas, Wirginia, Luizjana, Oklahoma i Wyoming. Każdy stan to jak odrębne państwo wraz ze swoją nieco odrębną kulturą i historią. Oczywiście jak zwykle po ciężkiej pracy zwiedzaliśmy co się da. Uwielbiałem lekki, trąbkowy jazz na Burbon Street w Nowym Orleanie i historię francuskich Akadian.

 

 

Burbon Street w Nowym Orleanie to nie tyko trąbkowy jazz. To zabawa 24/24. To korale wprost z pięknych, nagich, przygodnych piersi...
 

 Podziwiałem rodeo i indiańskie pamiątki w rezerwacie w Casper, bardzo indiańskim stanie Wayoming. Zobaczyłem bliższą europejskiemu sercu Wirginię. W Pampa, miasteczku w stanie Teksas, w jego północnym wcięciu w stan Oklahoma, podziwiałem muzeum, gdzie jak na dłoni pokazano „podbój” Dzikiego Zachodu lub raczej nazwałbym „parcia” Białych coraz głębiej na Południe. Przewidując to „parcie”, mądrzy inwestorzy kupowali od nowo powstałego rządu USA tysiące hektarów ziemi po 10 centów za hektar by sprzedawać ziemię „prącym” na Południe kolonialistom już po 1 dolarze za hektar. Wzdłuż budowanej kolei, w środku stepu, w nowhere czyli w NIGDZIE, stawiano tabliczkę z napisem „sprzedam ziemię” i kto chciał zatrzymywał pociąg, wysiadał, kupował tyle ziemi ile miał forsy i zakładał domostwo, wieś, miasteczko i miasto nazywając go często swoim nazwiskiem…. ale też walcząc z Indianami i rewolwerowcami szukającymi jak wszędzie łatwego zarobku. W Ameryce broń jest dostępna dla wszystkich. To pokłosie zasady sprzed 300 lat : „Jak sam siebie nie obronisz to nikt cię nie obroni….”. A jak mówią sami Amerykanie : „pan Bóg stworzył ludzi a Samuel Colt zrobił ich równymi sobie.”

I tak jak w Chicago na rozwoju miasta, tak im dalej na Południe to na handlu ziemią powstawały fortuny. Cóż za wspaniała historia ludzkiej przedsiębiorczości. Cóż za otwarte pole dla wszelakiej działalności, cóż za nieprzebrane możliwości samorealizacji… Ale czy koszty płacone przez niewinnych Indian nie były zbyt wysokie ?  

Przemierzając Amerykę coraz bardziej rozkochiwałem się w jej przestrzeniach i jej wolności. Rozkochiwałem się w tym asfaltowym saloonie amerykańskich autostrad, gdzie samochody płyną jak rzeka równolegle do siebie z identyczną prędkością. Tam nie ma szaleństw Europy. Jeżeli maksymalna dozwolona prędkość wynosi 70 MPH (około 100 k/godz) to z prędkością 70 MPH jadą wszystkie samochody, równolegle do siebie, wręcz pozwalając pasażerom na nawiązywanie kontaktów przez szyby samochodów.

 Zrobiliśmy około 6000 km wszerz i wzdłuż USA by…. sprzedać wiertnicę do głębokich wierceń naftowych i gazowych za ponad 2 mln USD. To już poważna sprawa. Największa wiertnica, którą dotychczas sprzedałem, bo mogąca wiercić aż do 7 000 m, zakontraktowana była właśnie w Casper, w stanie Wyoming. Transportowano ją do Houston, na statek płynący do Hamburga, 12 - ma wielkimi (truck’ami) ciężarówkami. Potem było przeładowanie na statek do Gdańska, odbiór w Gdańsku i kolejnych 12 ciężarówek wiozło ją do Krakowa. To było olbrzymie logistyczne i organizacyjne przedsięwzięcie, któremu bez Jeffa (agenta w USA), sam bym nie podołał.  I to był trzeci i to poważny sukces, który upewnił mnie w 100-tu %, że idę we właściwym kierunku…

Dość szybki rozwój Amago spowodował, że coraz częściej bywałem w Polsce. W kończącym się roku byłem tam aż 8 razy po jednym lub dwa tygodnie co w sumie dało około 3 miesięcy poza domem.

Coraz częściej widziałem konieczność mojej obecności w Polsce. Jeżeli sprzedajemy zęby Esco, produkty które muszą leżeć na „półce”, to nie mogę tego robić z odległej Francji. Można to robić z Polski mając na miejscu magazyn i zapasy…. Dlatego też powołałem do życia firmę w Polsce. I tak we wrześniu tego roku, założyłem Spółkę AMAGO, Spółka z Ograniczoną Odpowiedzialnością (Sp. z o.o.).

Sama spółka to jednak nie wszystko. Ktoś przecież musi nią kierować. Czyż powinienem na stałe przenieść się do Polski ? Choć motywacje mojego wjazdu na emigrację do Francji przestały istnieć wraz z upadkiem Muru Berlińskiego i otwarciem olbrzymich możliwości dla ludzi przedsiębiorczych, to jednak mam wciąż Amago Equipment Ltd. na Jersey i mieszkam komfortowo we Francji, na przedmieściach Paryża, który jest moim ulubionym miastem, i który znam od podszewki… Coraz częściej w mojej głowie kołatają jednak myśli powrotu do Polski, których nie akceptuje Halinka i nawet, o których nie wolno wspominać w domu.

Zatrudniłem więc dyrektora owej Spółki z o.o. w Polsce. Był nim polecony mi przez przyjaciół z AGH niejaki pan dr Robert. Zaczął miesiąc temu. Wynajął biuro (jeden pokój 12m2) przy ulicy Wadowickiej, w biurowcu firmy Hydropol, w której nota bene miałem miesięczną praktykę hydrogeologiczną na piątym już roku studiów, w 1977 roku. Czy prawie 20 lat temu mogłem przewidzieć, że właśnie pod dachem tego biurowca (dosłownie, bo pokój jest na ostatnim piętrze) rozpocznę moją kolejną (oby ostatnią) przygodę zawodową ??

 

                                    W biurze przy ulicy Wadowickiej

Zadaniem pana Roberta jest zagospodarowanie biura, utworzenie magazynu zębów ESCO i zatrudnienie asystentki, która oprócz administracji zajmie się sprzedażą zębów i części zamiennych do wszystkich maszyn, które już sprzedałem do Polski. Ja sam poprowadzę sprzedaż dużych maszyn pozostając we Francji. Czy taka konstrukcja uda się na dłuższą metę ?  Czy coraz głębiej penetrujące we mnie myśli o powrocie do Polski nie przyćmią mojej radości z kreowania, budowania i tworzenia czegoś w MOIM kraju ??

--------------------------------------------------------------------------------

 

Kochana Mamo,

Od mojego wyjazdu z Polski, od końca 1983 roku, minęło dokładnie 13 lat. W tym okresie napisałem do Ciebie około 100 listów opisując nasze życie, życie polskich emigrantów na obczyźnie i moje zawodowe losy. Tak…bardzo  ciężko pracowałem, walczyłem z przeciwnościami, miotałem się i szukałem wciąż swojego miejsca. Jak kiedyś napisałem, szukałem swojego siodła, na którym miękko i przyjemnie bym anglezował. Nie chciałem by mnie ono uwierało, nie chciałem siedzieć źle, cierpieć i narzekać. Szukałem psychicznego komfortu, szukałem siebie i …. chyba znalazłem. Czy jednak przede mną nie powstaną niespodziewanie nowe przeszkody, które najtrudniej będzie mi przezwyciężyć ?

Podczas naszej dwuletniej rozłąki z Halinką, w latach 1981-1983, kiedy ona była we Francji a ja w Polsce, napisałem do niej też około 150 listów, opisując stan wojenny i moje życie z chłopakami. Byłem samotnym ojcem wychowującym jednego (3 letniego Kubę) a czasem i dwóch (1-roczny Bartek lepiej jednak czuł się u Babci) synów, ale radziłem sobie doskonale. To był trudny, lecz również bardzo ważny i wzbogacający okres w moim życiu. Kiedyś, na emeryturze może dane mi będzie przepisać tamte i te listy do Ciebie i powstanie z tego niezły obraz ludzkiej jednostki, historii jednego życia, życia "bez retuszu". Nic dobrego, nic złego, może niekoniecznie przeciętnego, ale i nic wybitnego... Po prostu ŻYCIA. 

Chciałbym, aby ten ostatni mój rozdział, jeszcze nie napisany rozdział, był, choć trudny do pokonania, to jednak również pasjonujący, pełen aktywności, pomysłów, sukcesów a nawet porażek, bo one też dodają motywacji choć nie w takim stopniu jak sukcesy, które są atomowym paliwem do dalszej działalności…

13 lat temu, wyjechałem z Polski by połączyć się z Halinką, by połączyć rodzinę, by zbudować na obczyźnie coś co moje dzieci przejmą i „pociągną” dalej. Co raz puszczone w ruch, będzie toczyło się siłą bezwładności przez następne pokolenia.  Dość było wojen, dość utraty wszystkiego, dość tragedii polskiego narodu, dramatów wschodniaków, lwowiaków i wilniaków… Chciałem stworzyć podwaliny RODZINY w normalnym i bezpiecznym kraju. Lecz czy dziś, kiedy powstaje wspólna Europa, kiedy system ekonomiczny zmienił się w Polsce na normalny, kiedy moja ojczyzna potrzebuje takich jak ja doświadczonych „Zachodem” ludzi, gdzie leżą kości moich przodków i gdzie należy się Tobie, Wam, naszym rodzicom opieka w jesieni Waszego życia powinniśmy pozostać we Francji  ?  Cała motywacja mojego wyjazdu na emigrację legła w gruzach i pękła jak bańka mydlana… co przyniesie przyszłość ???

I to tyle Kochana Mamo. Myślę, że to jest ostatni list, który piszę do Ciebie. Jeżeli rozwój AMAGO będzie taki jak w tym roku, to moja obecność w Polsce zwiększy się nawet do 5-6-ciu miesięcy. Będzie więc okazja na opowiadanie Ci o wszystkich nowościach podczas moich pobytów w Libiążu.

Dzięki Ci ogromnie za możliwość pisania do Ciebie. Nie masz pojęcia jak bardzo było mi to potrzebne. Raz, że miałem swego rodzaju księdza czy psychologa, do którego mogłem wylewać wszystkie moje fochy, porażki i chwalić się moimi sukcesami a dwa, że po prostu lubię pisać. Dawało mi to ogromną przyjemność. To jakaś siła, która czasem zmusza mnie, by kłębiące się w moim kondensatorze świadomości myśli, znalazły upust. By były kanalizowane, gdzieś przelane, z kimś podzielone, komuś wyplute czy opisane.  Dzięki Ci za to !!!!!!

I to wszystko… Gonię, bo kolejne sprawy jak zwykle czekają na swoją realizację w myśl zasady, którą mi wpajałaś : „zrób dziś to co masz zrobić jutro, a zjedz jutro to co masz zjeść dziś….”

 

Dzięki raz jeszcze, całuję, ściskam i pozdrawiam

                                                                                                                                Marek

----------------------------------------------------------------------------------------                                                                                                                                                   

                       KONIEC  CZĘŚCI  PIERWSZEJ

 

A w części drugiej :

 

1.        POWRÓT

2.        ROZWÓD

3.        NOWE ŻYCIE

4.        POST SCRIPTUM

 

-----------------------------------------------------------------------------------

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze