HANDLOWIEC - Zdrada czy samorealizacja ? - List Nr. 76


                                                                                Courcouronnes 10.11.93                                                             


Kochana Mamo,

 

            Choć nie mam najciekawszych ani też najlepszych wiadomości to z jednego cieszę się najbardziej : jeżeli nie Siostra ani Ewa to na pewno ja i Kuba będą kontynuować Twoje pamiętnikarskie dzieło. Ty napisałaś swoje „Wiosna, Lato, Jesień”, czas więc na kontynuację czegoś mojego, czego jeszcze nie zatytułowałem, ale do czego dziś chcę dorzucić koleją cegiełkę. A będąc do bólu wiernym mojemu pamiętnikarstwu nie mogę nie napisać o porażkach i czarnych chmurach gromadzących się nad moją głową. Może więc pod wpływem Andersa, którego aktualnie czytam, mam ochotę zatytułować ten list : BEZ OSTATNIEGO ROZDZIAŁU. Rozdziału w ostatniej firmie, która mnie zatrudniała.

            Nie chcę zbytnio zagłębiać się w kolejne warstwy mojego kondensatora świadomości, o którym już w mojej wczesnej młodości pisałem, zastanawiając się nad duchową stroną naszego jestestwa. Cieszyłem się, że mając go jako tako naładowanego intelektualną materią, mam przyjemność zapuszczać się w jego rozległe zakamarki i przeżywać coś czym jest myśl, refleksja, skojarzenia i analiza.

            Nie chcę więc filozofować i dochodzić co, jak i dlaczego, ale fakt jest faktem : jeszcze nie zdążyłem wrócić z USA do Paryża, gdy mój szef dowiedział się o planowanej „operacji” odejścia i założenia mojej własnej firmy. Jak się dowiedział ?  Świat jest tak mały, że sama obecność handlowca z Europy w Victoria, w świecie NAFCIARZY (Oilfield), rozeszła się bardzo szybko.

            Rozpętała się telefoniczna wojna na linii Paryż - Victoria. Mój niedoszły "partner" przyznał się do namawiania mnie do bezpośredniej współpracy - SORRY Marrek, mimo wszytko dalej jestem gotowy na współprace z Tobą, ale nie umiem kłamać i o wszystkim powiedziałem Twojemu szefowi, przyznając się do rozmowy z Tobą już w Paryżu. Wrócimy do rozmowy jak już odejdziesz definitywnie z tamtej  firmy.

            Po tym posypała się lawina zdarzeń. Rano, w dniu 02.11.93 zostałem na „dzień dobry” zawieszony w czynnościach zawodowych. Jednocześnie w Polsce zrobił się szum po poinformowaniu klientów o zaistniałej sytuacji. Rozpierducha totalna, z której muszę wyjść z twarzą i podać się do dymisji choć wolę być zwolniony, bo wtedy otrzymam „bogaty” zasiłek dla bezrobotnych biorąc pod uwagę moje wysokie zarobki. Najbardziej boję się, że otrzymam „ostrzeżenie z naganą wpisaną do akt” bo wtedy ambicja nie pozwoli mi pozostać, sam się zwolnię i nie otrzymam zasiłku dla bezrobotnych. Na dzień dzisiejszy wszystko wskazuje na to, iż zdanie, które noszę w sercu od 10-ciu już lat, a które przeznaczone jest dla Ciebie jako pierwszej, tzn. KOŚCI ZOSTAŁY RZUCONE… zostanie napisane i wypowiedziane w najbliższej przyszłości i od najbliższej przyszłości zależy w jaki sposób zostaną one rzucone.

            Jedno jest jednak pewne i niezmienne, tak samo jak na początku 1984 roku, kiedy byłem bez pracy, bez dachu nad głową i bez dokumentów tożsamości : wiara i optymizm, że wszystko musi się udać i nieograniczona energia, która pchała mnie do przodu. Jakiś daleko schowany i nieśmiały a jednak odczuwalny dreszczyk emocji, adrenaliny, chęci walki, twórczego niepokoju. Niepohamowanej energii i wiary, że PRZECIEŻ NIE MOŻE BYĆ ŹLE JEŻELI CHCESZ !!! O ileż bardziej jestem dziś doświadczony, ileż więcej wiedzy (nawet tej językowej) posiadam i ileż kontaktów mam więcej. I jakby tuż przed tym ostatnim rozdziałem : ukończony i umeblowany dom z moim własnym, wyposażonym,  biurem.

 

                                        Mój domowy gabinet

 


            Głowa więc do góry Kochana Mamo – dopiszemy wkrótce kolejny rozdział, o którym Ty jedyna wiesz, o którym myślę od wielu już lat, i który też musi się udać.

        Podjąłem ryzyko, bo musiałem go podjąć, bo byłem naciskany przez klientów i przez dostawcę. Kolejny raz byłem obrońcą uciśnionych choć nie jestem pewien czy rzeczywiście czuli się uciskani. Moją działalność uważam za usprawiedliwioną i z podniesionym czołem gotów jestem do odpowiedzialności.

            I to tyle. Kolejne wiadomości po kolejnych faktach. Jak sytuacja się wyklaruje i pozostanę „na swoim” to natychmiast przyjeżdżam na objazd klientów do Polski.

 

Całuję Cię mocno,


                                                                                                                                  Marek

 


Komentarze