AFRYKA - Dziewczyny z Paraku, Tatasomba i Park Narodowy - List Nr. 48

 

                                                                                                  Parakou 15.03.1988

 

Kochana Mamo,

            A więc jestem już „zaaklimatyzowany” w Parakou. A nawet zadomowiony, jeżeli wizyty gości w moim domu można tak nazwać.    

            Zaledwie 2 dni po mojej przeprowadzce, wieczorową porą, zapukał do mojego „gabineciku” Gilbert : - Monsieur – przyszła młoda dziewczyna i pyta czy nie chciałby pan z nią porozmawiać… Ocho,…przyjechała świeża, Biała krew – pomyślałem – Niech wejdzie do salonu – odpowiedziałem… - dowiem się czego chce.

Parę minut potem wchodzę do salonu i kogóż widzę… kilkuletnią dziewczynkę…. Zamarłem – Ile ty masz lat dziecko ?  Zapytałem doskonale wiedząc po co przyszła  - siedem (7 !!!!) Monsieur. - Zwariowałaś ? - Potrzebujesz pieniędzy ? - Głodna jesteś ? Dopytuję. - Nie, ale chciałam być pierwsza… - No to zmykaj stąd do domu bo dostaniesz po tyłku !!!

            Po takich emocjach usiadłem do przygotowanej przez Gilberta kolacji. Nie minęło pół godziny jak słyszymy kolejne pukanie do drzwi. - Idź zobacz co to za kolejny gość.  Poszedł otworzyć i po krótkiej wymianie zdań wraca : - Monsieur, przyszła inna dziewczyna i mówi, że tamtej pan nie chciał bo była za młoda a ona ma 14 lat…- Czy może wejść ??? - Gilbert, wyrzuć ją stąd jak najszybciej i bierz się do sprzątania. Wot !!  Afryka i Czarno - Białe ludzkie stosunki…

            Ale wróćmy do innej Afryki. W zeszłym tygodniu wyznaczałem kolejnych 10 miejsc wiercenia studni, najdalej na Północy Beninu.  

            Północ Beninu to dwie ciekawostki : zabudowania Tatasomba i Park National de la Pandjarie. Oba te egzotyczne cudeńka znajdują się w miejscu łączenia się trzech państw (Beninu, Toga i Burkiny Faso). 

            Tatasomba, to charakterystyczny i nietypowy sposób zabudowy wiosek jednego plemienia, którego podział administracyjny rozbił na trzy narodowości a Park Narodowy to obszerny teren sawanny zamieszkany przez dzikie zwierzęta takie jak lwy, słonie, bawoły, zebry najróżniejsze małpy i antylopy, który również podzielony został pomiędzy trzy wymienione wyżej państwa.

            Tatasomba więc, to zespół połączonych ze sobą okrągłych, o różnej średnicy i wysokości glinianych chat pokrytych okrągłymi dachami z liści palmowych. Wąskie murki pomiędzy chatami zapewniają dokładną izolację od otoczenia. Wejście do całego zespołu to jeden otwór w największej z chat. Wewnątrz zaś, to wzorowa organizacja życia. W największej chacie śpi głowa rodziny (mąż) wraz z dzieciakami płci męskiej i kozami. Inne chaty to kuchnia i pomieszczenia dla żon z małymi dziewczynkami. Na „pięterku”/placyku, pomiędzy ścianami chat, łażą kury i mieszczą się okrągłe spichlerze na kukurydzę, maniok i bawełnę… Wszystko to wygląda jak połączonych kilka baszt o różnej wielkości i średnicy pośród których wygospodarowano kilka „podwórek” i „placyków”.

 

                Ananasy za grosze

            Do Parku Narodowego de la Pandjarie pojechaliśmy sami z Adamem, bez obowiązkowego przewodnika.. Tam jeździ się z tubylcami i dużymi samochodami typu Toyota. A my… naszym Renault 9. Trochę miałem duszę na ramieniu widząc słonie przechadzające się w poprzek drogi, 10 metrów od naszego samochodu, ale zamarłem całkiem, gdy na polnej drodze, przed nami, siedział spokojnie i obojętnie kudłaty lew. Nie bardzo wiedzieliśmy co zrobić. Trąbić nie wypada, bo wokół cisza i pełna przyroda. Adam zatrzymał samochód, pozamykaliśmy szczelnie okna i odczekali kilka minut aż znudzone kocisko, wstało i nie zwracając zbytnio na nas uwagi, poszło w step…

 

                                                   TATASOMBA
 


                                              Park De La Pandjerie

            Spaliśmy w obozie dla niewielu przyjeżdżających tu turystów (campemant). Mizerne domki kempingowe, nocny ryk lwów i pomruki hipopotamów z pobliskiej rzeki nie pozwalały na dobry sen w puszczonej wolno wyobraźni, zwłaszcza, że całą noc pali się tu ogniska by odstraszyć nieproszonych „gości” przyciąganych jednak zapachami ludzi i pieczonego mięsa…


        Mój projekt W Beninie dobiega końca. To nie był dziewiczy Czad i powiązany drutami sprzęt wiertniczy. Tu, francuska firma Cofor, pod dowództwem Monsieur Lacala, wierci jedną studnię dziennie. Ledwo nadążam z badaniami hydrogeologicznymi. Animacją zajmuje się Jacques a instalacją pomp zupełnie inna firma. To jest ten rytm, który tak krytykowałem w Czadzie : przyjeżdżają, wiercą, instalują i... odjeżdżają. Ale tu świadomość ludzi jest większa niż w Czadzie, infrastruktura lepsza (drogi, miasta, serwis, sklepy, dostępność części zamiennych), a więc i prawdopodobieństwo utrzymania pomp w ruchu też jest o wiele większe. Pozostanie mi już wkrótce  tylko napisanie sprawozdania. Ale to już w paryskim biurze.

            Moje przyszłe sprawy zawodowe pomału się klarują tak jak przewidywałem. Niestety całkowicie nie na moją korzyść, na moje ambicje i na moje apetyty, ale… coś się rozjaśnia. Wczoraj od mojego szefa dowiedziałem się, że podczas pobytu w Paryżu zostanie mi zaproponowane stanowisko Dyrektora Wydziału Utrzymania Pomp Wodnych (ręczne, słoneczne, elektryczne, itp..) na terenie całego Czadu. Stanowisko podległe Dyrekcji Departamentu Wody przy Ministerstwie Rolnictwa, gdzie Louis będzie Dyrektorem Technicznym. Pensja to ok. 25000-30000 FF miesięcznie i kontrakt na 2 lata. W takim przypadku pojechalibyśmy razem z całą rodziną. To są jak na razie „przecieki” ale bardzo prawdopodobne. Wolałbym oczywiście Czad z ONZ-em niż z Burgeap, ale na razie cisza z ONZ-tu. Jak więc widzisz, nie będzie mi dane stanowisko Szefa Agencji w Beninie. Fakt, że mój język francuski nie jest jeszcze najlepszy, ale też tak jak przewidywałem, Dominique wcale nie ma ochoty wyjeżdżać jeszcze z tego benińskiego „raju”.

    Czy rozeznałaś się w samolotach i wizach do Beninu. Tak bardzo chciałabym pokazać Ci i Togo i Benin i tak różny i inny Czad. Za parę tygodni wracam do Paryża a już w czerwcu powinniśmy zawitać w Polsce…

I to tyle, pozdrawiam Cię i mocno całuję,

                                                                                               Marek

Komentarze