PARYŻ - Niezależny Konsultant - List Nr. 52

 

                                                                          Rosny Sous Bois, 23.09.1988

 

Kochana Mamo,

 

            Jak już wiesz z rozmowy telefonicznej, nie wyszedł boutique spowodowany brakiem zgody właściciela na „BARTEK & Co”.

Decyzje w sprawie Czadu miały rozstrzygnąć się do 15.09. a tymczasem, dziś jest już 23.09. a ja dalej czekam.

Kolejna sprawa, najnowsza, rozstrzygnięta jest w 90%. Ta ostatnia to praca w Afryce dla niemieckiej firmy Gauff Ingenieur.

 

            Ale rozpocznę od początku, Gdy byliśmy na urlopie w Polsce to z Francji zadzwonił do mnie Karol (mieszkał u nas), że jakaś firma z Frankfurtu prosi mnie o pilny kontakt. Super, wracam do Paryża przez Frankfurt, to zatrzymam się i dowiem o co chodzi. To prawdopodobnie ci sami, którzy już dawno temu odzywali się do mnie. Granicę Polski przekroczyliśmy dość sprawnie, bez większej kontroli i ok. 20h00 byliśmy już w RFN. Po noclegu w miejscowości CHAM pojechaliśmy prosto do Frankfurtu nad Menem.

Firma GAUFF Ingenieur to drugie pod względem wielkości biuro projektów w Niemczech. Zatrudniają około 440 inżynierów i techników. Projektują na całym świecie, nawet w Rosji.  Ich zakres działania to architektura, budownictwo, drogi, mosty, koleje żelazne, itp… Od niedawna ruszyli z hydrogeologią w Afryce. Na tym kontynencie mają już swoje agencje w Burkina Faso, Wybrzeżu Kości Słoniowej, Zairze, Gwinei i Kongu. Przy Burgeap są Goliatem choć przyznają, że Burgeap znany jest na świecie z solidności i to godny partnerstwa Dawid. Zanim się odezwali, rozmawiali o mnie z Burgeap i z FED (Fond Europeen de Developpement – Europejski Fundusz Rozwoju), który finansował mój projekt w Czadzie. Opinie o mnie były podobno bardzo dobre. Pomimo, że Burgeap chciał mnie zatrzymać dla siebie to uczciwie wydał mi bardzo dobre referencje.

 Na spotkaniu w biurze GAUFF, w szklanym, nowoczesnym, klimatyzowanym wieżowcu, w którym poczułem jak afrykańska słoma wyłazi mi z butów, dowiedziałem się, że rzeczywiście chcą mnie zatrudnić - Gdzie miałbym pracować ? Zapytałem. - Gwinea, Wybrzeże Kości Słoniowej, Mali lub Burkina Faso, czyli cała Afryka francuskojęzyczna. - A jakie warunki proponujecie ?  - „Freelance” a więc Niezależny Konsultant – czyli kontrakt po kontrakcie, bez stałego zatrudnienia (tak jak w Burgeap), ale też bez składek na ubezpieczenie, emeryturę, bezrobocie, itp… co jednak płacił mi Burgeap. Pierwszy raz słyszałem o takiej formie zatrudnienia (FREELANCE). OK…- A ile za takie coś proponujecie ?...- 40 000 FF + wszystkie koszty w Afryce…To jest 10 (!!!!) razy tyle ile zarabiałem w hotelu jako nocny stróż, z tym, że tu NA CZYSTO !!! Innymi słowy 4 dychy na konto, bo wszystkie koszty w Afryce po ich stronie… Nic więc dziwnego, że po raz pierwszy w moim życiu zrozumiałem co znaczy zmuszać się do ukrycia swoich emocji, bo chyba się zakrztusiłem i nieco zbladłem... Niby ideał ale to jednak cholerne ryzyko bo co potem ? Kiedy stałe zatrudnienie we Francji ? Szybko ochłonąłem i odpowiedziałem, że raczej interesuje mnie około 30 000 FF i stałe zatrudnienie.         

Z tym też wróciliśmy do Paryża, choć zdecydowałem się zaczekać i ponownie nastawić się na Czad lub Benin z Burgeap.

            Udałem się więc do salonu Mitsubishi by wybrać samochód (Pajero) na przejazd przez Saharę wraz z rodziną, bo taki był tym razem mój plan. Ustaliliśmy trasę podroży, zaplanowaliśmy wszystko na ostatni guzik i … 05.09 przyleciał do mnie na jeszcze jedną, dodatkową rozmowę Dyrektor z Gauff :  zgadzają się na stały kontrakt na trzy lata, ale za pensję 25 000 FF, a więc 1000 mniej niż Burgeap i nie zgadzają się na wyjazd z rodziną samochodem do Afryki, bo nie znają mojego zmysłu orientacji, mojego samochodowego doświadczenia i nie chcą brać moralnej odpowiedzialności za mój wypadek lub zagubienie w pustynnych przestrzeniach…. A tam rzeczywiście należałoby przejechać Saharę z północy na południe. - No nieee… co to, to nie… Nie chcę… DZIĘKUJĘ. Poczekam na Burgeap – wolę Czad lub Benin.

            I tak czekałem cierpliwe kilka dni by usłyszeć nagle przez telefon od Dyrektora ds. Afryki w Burgeap : „Wiasek, sorry,  przegraliśmy Czad i Benin. Musisz dalej czekać aż coś innego podpiszemy…”

            Nadszedł czas błyskawicznej decyzji. Szkoda Czadu i Beninu choć bez entuzjazmu nie byłaby to dobra praca a rzemiosło. Dzwonię więc do GAUFF’a : - zgadzam się na współpracę z Wami, ale jadę jako Freelance !!! Za 4 dychy         

            Polecę więc samolotem do Burkiny Faso (dawnej Górnej Wolty) i znowu bez rodziny. Mieszkał będę na początku w Bobo-Dioulasso, „niedaleko” (200 km) granicy z Wybrzeżem Kości Słoniowej, choć zajmować mam się całą Afryką francuskojęzyczną i mam tworzyć biuro hydrogeologii firmy Gauff Ingenieur w Abidjan. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się ściągnąć Cię i pokazać Afrykę.          

            A podsumowując ten ostatni tak intensywny okres w moim życiu zawodowym to chyba przegrałem, przynajmniej w moim osobistym odczuciu.

            Po pierwsze, nie dostałem żadnego stanowiska kierowniczego, pomimo, że zasłużyłem i było mi obiecane (w Beninie). Może jest to wciąż cena „emigracji” bo jak dał mi do zrozumienia zaprzyjaźniony Francuz : nie wyobraża sobie jak francuski inżynier chciałby podporządkować się chłoptasiowi z Polski, mówiącemu słabym językiem francuskim i z mocnym akcentem. Polak we Francji to imigrant nadający się do prac fizycznych i do gorzały (soul come un polonais – „pijany jak Polak”) a nie do zarządzania. On nie może zarabiać dużo więcej i kierować Francuzami. Osobiście wierzę, że pomimo tego stereotypu jest to możliwe, ale może okazać się trudniejsze niż znalezienie pracy w swoim zawodzie i wyjazd do Afryki (tak jak mnie się udało). A jak wiesz, mnie przeraża fakt pozostania do emerytury poniżej poprzeczki, którą sam sobie postawiłem. Nie mogę wiecznie być KONSULTANTEM i SPECJALISTĄ…

            Po drugie, uważam, że przegrałem, bo nie udało mi się zacząć czegoś swojego, czegoś własnego. Pewnie, że można zacząć coś za dwa lata, pewnie, że można nazbierać więcej pieniędzy, pewnie, że jest jeszcze wiele innych argumentów, ale dla mnie liczy się bardzo szybko uciekający czas… Doświadczenie bowiem, wejście w środowisko, danie się poznać, pozyskanie zaufania klientów skądkolwiek by byli, to o wiele większy kapitał niż pieniądze. Jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia i do zobaczenia… Należy się spieszyć. Będę wciąż się upierał, że lepiej zacząć wcześniej i z małym kapitałem niż dorobić się i zaczynać na większą skalę. Jako mały, mam czas realizować siebie a kupując coś od innych mogę tylko to modyfikować.  

            Głową jednak muru nie przebijesz. W ciągu tych trzech miesięcy niewiele straciłem. Finansowo nawet dorobiłem na hojnym francuskim bezrobociu. Nauczyłem się za to bardzo dużo. Poznałem świetnego, życzliwego mi francuskiego prawnika, a jego znajomy dziennikarz zaproponował mi nawet wywiad jako z młodym, ambitnym, dynamicznym Polakiem - imigrantem, przeciwwagą do utartych stereotypów. Liznąłem firmy handlowej i sklepikarstwa, douczyłem się języka i negocjacji, spotkałem nowych, ciekawych ludzi, poznałem bliżej Niemców no i … dam sobie kolejną szansę by u nich odskoczyć…


            I to tyle z moją pracą albo raczej z moim charakterem, bo ktoś inny na moim miejscu siedziałby do końca życia w Burgeap’ie i cieszył się z zer przybywających na koncie i z komfortowego życia… Ze mną jest zupełnie inaczej…


            Czekając więc na podpisanie umowy z Gauff Ingenieur i ponowny wyjazd do Afryki (ok.15.10.), nudzę się jak mops i gram dużo w tenisa by nie zarosnąć tłuszczem. Na moje urodziny (Boże, to już 35 lat !!!!) Halinka kupiła mi piękną kaszmirową, marynarkę YSL, za prawie 4500 FF. Świat się wali… Ale też chodzimy często do kina i teatru. Ostatnio byliśmy na „Complot” (Spisek), Agnieszki Holland, o ks. Popiełuszce. Bardzo dobre i robi duże wrażenie. Liczę, że wkrótce pojadę podpisać ten kontrakt do Frankfurtu to może „podskoczę” do Ciebie na dwa dni, bo to już „bliziutko”.

 

I to chyba wszystko,

 

Całujemy Cię mocno


                                                                             Halinka, Marek, Kuba i Bartek

  

Komentarze