PARYŻ - Nie tracąc czasu - List Nr. 50

 

                                                                              Rosny Sous Bois, 20.06.1988

 

 

Kochana Mamo,

 

            Oj, gore mi gore !!!! Głowę mam już pełną nowych pomysłów. Przechodziłem w jednej z galerii handlowych i zobaczyłem napis „boutique a vendre” (sklep do sprzedania)… Cholera… Może to dla mnie ?

            I  zaczęło się… Nieprzespane noce, kłębiące się myśli i… jesteśmy o krok od jego zakupu. Boutigue mieści się w Galerii Handlowej, która znajduje się w 20-tej dzielnicy obok Place de Nation. Pośród 90 innych jest ten, może „nasz”. Jest dwóch kandydatów na jego zakup. Nie jesteśmy więc sami a wygra ten, którego wizja zostanie zaakceptowana przez właściciela galerii. Oczywiście z naszej strony najpierw musimy wszystko sprawdzić przez znajomego adwokata.

            A jeżeli wszystko będzie OK to wchodzi w grę albo boutique – biżuteria fantazyjna albo ubranka dziecięce. W obu przypadkach trzeba będzie zrobić mały remont, urządzić powierzchnię sprzedażową i wystawę, potem odwiedzić dziesiątki producentów by wybrać to co najlepsze. Najlepsze, to nie znaczy najdroższe. To musi być coś z charakterem. Obojętnie czy biżuteria, czy ubrania, czy buty…- to musi mieć swoją osobowość. Podobnie zresztą jak urządzenie tego boutique’u. Tu, we Francji, jest wszystko. Trzeba tylko dobrze wybrać.

            Trzeba tylko zdecydować się jaki to ma być charakter i umieć „sprzedać” swoją wizję i swoją osobowość a potem z gustem to wykonać. Zapalam się coraz bardziej do tej mojej kolejnej być może przygody zawodowej. Zaczyna się od jednego sklepu... a potem… wolna droga w szeroki świat, jeżeli odniesie się sukces. Problem w tym, żeby czymś się wyróżnić : może czapki kaszkiety, może „krata” a la Szkot, może z haftowanym lub drukowanym imieniem. To wspaniała perspektywa dla plastyka lub kogoś kto śmie jako magister inżynier geolog z tym się zmierzyć. Wariat !!!   Ale lubi zero-jedynkowe rozwiązania : sromotnie przegra (co też będzie jakimś doświadczeniem) lub wygra.

 Burgeap płaci mi do końca lipca, potem mogę przejść na bezrobocie z zasiłkiem 70% ostatniej podstawowej pensji, a więc… dużo grosza wystarczającego na wiele miesięcy. Jest więc czas na działanie, a jak się uda to zostawię to Halince a ja pojadę na kolejną misję do Afryki.

            Przy okazji, muszę Ci napisać, że projekt, który prowadziłem w Czadzie to duży sukces. Pracuje bez problemu 95% pomp. Czeka na mnie Czadyjska Administracja, a Burgeap czeka na podpisanie z nią umowy. Ja też czekam, ale coraz bardziej wkurza mnie to czekanie.

            Wracając do boutique to na razie myślimy o jego nazwie. Może Aline lub Alina dla biżuterii i Bartek lub Bartolini dla ubranek dziecięcych. Może Blanc et Rouge (Biało-czerwone) czyli z polskim akcentem.

            Dlaczego by nie zrobić sieci takich sklepów w Europie, Ameryce i Azji ?? Oczywiście jeżeli poniesie nas sukces… To jest realne i tak właśnie stało się z takimi sieciami jak Petit Boy, Petit Bateau, Jacardie, New Baby, Tartine et Chocolat, i wiele innych.       

            Kochana Mamo. Znowu coś nowego, znowu masa pomysłów, znowu żyję pełną piersią choć wielu patrzy na mnie ze zdziwieniem, bo zamiast kupić dom i mieć komfortowe życie w Afryce (której wcale jeszcze nie pożegnałem) to ja pcham się w „ryzyko”, w coś czego nie znam, w ogromną konkurencję.


        Trzymaj kciuki i do szybkiego zobaczenia w Polsce,


Całuję i pozdrawiam

                                                                                                                                                                                                                                                                                   Marek

Komentarze