EMIGRACJA - Rodzinne Sprawy - List Nr. 13

 

                                                                                          Paryż, 08.02.1985

 

 

Kochana Mamo,

 

Prawie równocześnie otrzymaliśmy od Ciebie dwa listy. Właściwie nie lubię odpisywać natychmiast i szybko na żadne listy a zwłaszcza takie problematyczne. Nauczyłem się, że dobrze jest przeczekać okres emocji i uniesień (jeżeli ładunek na to pozwoli). Z pewnej perspektywy lepiej widzi się wiele spraw a i z biegiem czasu przychodzą do głowy coraz to lepsze rozwiązania. Listy Twoje wymagałyby właśnie takiego dystansu. Zawierają dużo spraw, które cieszą i smucą, napawają otuchą i nadzieją i które są bardzo przykre. Nie mogę jednak czekać, bo ten ładunek jest zbyt duży i dlatego w tym samym dniu siadam i piszę. Postaram się być rozsądny i opanowany i nie napisać czegoś niepotrzebnego. Wiadomości od Ciebie chciałbym podzielić na 3 części :

 

  1. Bardzo dobrze się stało, że mój ostatni list – odpowiedź na wiadomość o śmierci Babci wysłałem tydzień temu. W ten sposób możesz poznać moje zdanie na wiele tematów, zdanie, które często zaskakująco pokrywa się z Twoim. Gdybym poprzedni list pisał teraz, byłbym niechybnie posądzony o pisanie „pod Ciebie” a i Ty sama nie byłabyś pewna szczerości moich słów. Nie będę więc do niego wracał, ale potwierdzę z całą mocą to co poprzednio napisałem. Nie, Kochana Mamo… Ja nie mam „kopniętej matki”. Ja mam matkę, która jest CZŁOWIEKIEM, która czuje, jest wrażliwa i UCZCIWA, która nie pozuje, nie udaje i jest SZCZERA. Jest lepsza od wielu udawaczy, którzy w ten sposób się do Ciebie zwracają. Wybacz im Mamo ich maleńkość. To małe ludziki, o których tak często pisałem. Maciutkie, krótkowzroczne, widzące tylko koniec swojego nosa. Łudzące się posiadaniem kondensatora świadomości a mające naładowane zaledwie jego graniczne płytki. Odżegnujące się od problemów, bo niezdolne im podołać, idące na łatwiznę, bo każda najmniejsza trudność jest dla nich nie do przeskoczenia. A wszystko starannie chowane pod maską: „po co, nie warto, po co się męczyć, po co dodawać pracy i kłopotów, trzeba żyć nowocześnie”. Ile razy świat już słyszał tych ”nowoczesnych” od czasu swego zarania ? Ile razy te słowa były przykrywką i maską dla leniuchów i „małych” ludzi ? Mamo ! Jak ja to dobrze znam. Znam tu też takiego jednego intelektualistę, który twierdzi, że Włosi, Szwedzi, Kanadyjczycy, Szwajcarzy, Anglicy, Austriacy, itd… to skończone głupki. Zapytaj go tylko ilu ich osobiście zna, z iloma rozmawiał w ich językach, i który z ich krajów odwiedził nie mówiąc o znajomości ich historii... Żadnego i z żadnym i w żadnym.  Znam to więc Mamo i cieszę się, że może nareszcie to dostrzegłaś.
  2. Wiem jak bardzo teraz cierpisz, jak bardzo jest Ci smutno, samotnie i tragicznie. Wyobrażam sobie jak zostałaś nagle sama w tym zbudowanym Waszym pomniku. Cisza i tylko pamiątki, drobiazgi i ślady mieszkającej do niedawna Babci krzyczą do Ciebie. Staram się zagłębić do ludzkiej duszy i widzieć Cię skurczoną bólem rozpaczy. Potrafię wyobrazić sobie zgniecione serce, ściśniętą krtań i charakterystyczny skurcz powyżej żołądka. Wiedz Kochana Mamo, że czuję to tak samo jak Ty i z Tobą przeżywam. Nie jestem jednak tak blisko i dlatego łatwiej i chłodniej mogę popatrzeć na to wszystko. To Twoje cierpienie Mamo jest właśnie powodem do pewnego pozytywizmu i właśnie w takich chwilach człowiek najbardziej się dowartościowuje. Właśnie w takich chwilach, gdy najlepiej wartościuje się rzeczy tego świata, gdy najlepszy jest moment na „kontemplowanie” linii swojego życia i gdy podchodzi się do niej z pełną samokrytyką. Nurzaj się Mamo w tym cierpieniu. Nie wstydź się go i przeżywaj godnie. Z tego cierpienia musi narodzić się nowy kwiat, czysty i dorosły. Byłaś dzieckiem jesteś sierotą. Stań na nogi, nie pozwól sobą kierować, kartkuj po tysiąckroć swoje życie, bądź samokrytyczna. Na pewno znajdziesz swoją spokojną, rozumną dystyngowaną drogę, na pewno znajdziesz spokój. Zrobiłaś w swoim życiu kilka błędów. Któż ich jednak nie robi ? Rzecz w tym by mieć ich świadomość, by zrozumieć, by samemu do tego dojść. To jest ulga, to jest odrodzenie, to jest szczęście. Szczęście analizy, myślenia, refleksji i łagodności. Cóż wobec takiej wielkiej sylwetki może znaczyć czyjaś ułomność w postaci zazdrości, egoizmu czy nieświadomości. Dlatego raz jeszcze piszę : stań ponad maluczkimi. Nie WALCZ na miłość boską o własny POT, nie dopominaj się o owoce Twojej ciężkiej pracy krzycząc „nie zostawię domu”, tego domu !!!! Nie, Kochana Mamo, która może teraz cierpisz bym ja czy Jaga, by może ktoś zupełnie obcy mógł być szczęśliwy. Nie przekonuj się więc i nie broń swoich myśli i ideałów. POSTANOWIŁAŚ, WYBRAŁAŚ !!!! A jeśli tak, to o czym jeszcze mowa ? W czym rzecz ?  Patrz z góry na tych wszystkich, którzy już teraz chcą otrzepać ręce od jakiejkolwiek odpowiedzialności. Przyjmuj rady, kiwaj głową, ale miej wielką duszę potrafiącą łagodnym uśmiechem wybaczyć kunktatorstwo i małowartościowe rady. Pamiętaj, że ci, którzy dają Ci "dobre" rady i mają czelność ironizowania Twoich gustów, przekonań, upodobań czy pomalowanych paznokci, niegodni są całowania Twoich spracowanych rąk, spływających łez i zmarszczek Twego czoła. Oni może nawet nie wiedzą, że takie rzeczy istnieją, że pocałunek, kosmyk siwych włosów, scałowane łzy czy przyciśnięcie do ust zmarszczonych, czasem posiekanych nożem i pachnących zapachem robionego obiadu palców, jest więcej warte od łudzących wartości materialnych. A więc jeżeli Ty coś postanowiłaś to niech będzie to święte. Niech nie odbierają Ci Twojego potu i szczęścia. Jesteś młoda, nie potrzebujesz opieki i pomocy, Jesteś niezależna !!! Jak można chcieć odebrać Ci ten dom, treść Twojego życia. Zresztą spokojnie… sam się unoszę, bo przyznam, że rozpędziłbym to towarzystwo i ustawił, jak należy. A więc powtarzam po raz drugi moją radę : zostań sama. A póki co, pomysł z jakąś gosposią jest idealny. Jakieś wartościowe rzeczy mogłabyś dać Jadze. Niech się cieszy, ma i pilnuje. Twoja pensja wystarczy Ci w zupełności na życie. A może w końcu uda mi się kiedyś zarabiać tyle by podziękować Wam, moim Rodzicom za to czym i kim jestem (sic ! stróżem nocnym) i na przykład w tajemnicy przed całym światem posyłać Ci pieniądze na taką gosposię. W każdym razie nie mów o tym nikomu. Niech to będzie nasza tajemnica. 
  3. Wrócę jeszcze na moment do tego co już kiedyś pisałem i co kiedyś ująłem jako noce i dnie. Dziś można to również nazwać okresami kryzysów. W życiu są one czymś normalnym. Może to właśnie nasza ludzka pokuta za czyjeś zło. Może to właśnie jeden z tych czynników, które decydują o równowadze w przyrodzie i które tworzą ten bilans muszący zawsze być na zero. Pamiętaj więc Droga Mamo, że tkwisz teraz właśnie w takim kryzysie, w takiej nocy i burzy, ale wiedz dobrze, że znowu będzie dzień i znowu zaświeci słońce. A na koniec podsumuję wszystko co przemawia za tym byś była przekonana co do słuszności Twojej decyzji, pozostania w Libiążu, w Twoim Libiążu i Twoim pięknym domu :

 

-      NIE WOLNO go sprzedawać, bo to jest TWOJE ŻYCIE.

Niech niektórzy zrozumieją, że chcą podciąć Ci korzenie życia, cel życia i Twoją duszę. Niech mają choć odrobinę wyobraźni by zobaczyć Cię w więzieniu mieszkania w bloku lub nawet małego domku w Krakowie, gdzie wszystko będzie dla Ciebie obce i nie pielęgnowane Twoją ręką. To byłby ABSURD i krew się we mnie burzy na taką kretyńską myśl. Wybacz im jednak. Oni naprawdę nie znają smaku pracy, smaku zmęczenia, smaku potu i radości wynikającej z ich efektów.

-       Jaki filozof wymyślił by dzielić skórę na żywym niedźwiedziu. Przecież to jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek decyzje. Jeszcze krwawi rana po śmieci Babci… Nawet jeśli taka myśl się pojawi powinna wyniknąć z realnych przesłanek po jakimś czasie, może po roku, kiedy sama zdecydujesz, że nie dajesz rady i musisz coś zmienić. W końcu… może rzeczywiście mieszkanie w samotności to dla Ciebie będzie zbyt duży ciężar i wbrew Twoim dzisiejszym oporom sprzedaż dom i przeprowadzisz się do Krakowa. To jest możliwe, ale nie dwa tygodnie po tragedii, kiedy nic nie jest jeszcze wiadome. Jesteś doskonałym organizatorem. Sama na pewno doskonale zorganizujesz sobie życie, a jeżeli ta organizacja zawiedzie, to dopiero WTEDY można pomyśleć o zmianie.

-       Życie ludzkie to wielka niespodzianka i niewiadoma, zwłaszcza jeżeli nie stara się mocno trzymać go w garści i zwłaszcza gdy nie ma się wystarczająco dużo wyobraźni. Pomyśl sama czy gdy planując fundamenty domu w Libiążu podejrzewałaś, że Twoje życie i życie całej naszej rodziny tak się potoczy ? Niech więc młoda jeszcze, niedoświadczona, żyjąca chwilą i upajająca się „intelektualnymi” dyskusjami, wycieczkami i młodością Jaga, ma na tyle wyobraźni by pomyśleć, że może kiedyś jej się nie ułoży tak jak do tej pory. Życie jest pełne niespodzianek… i może kiedyś ten dom właśnie dla niej będzie przydatny ??

-       W końcu, w 1974 roku, też podczas identycznego dzielenia skóry na żywym niedźwiedziu, Jadzi dostał się ten kawał skóry, który do wielu rzeczy zobowiązuje. Nie tylko do zapewnienia Tobie spokojnego „złotego wieku” ale także do zapewnienia pewnej KONTYNUACJI. Kontynuacji czegoś co Wy swoją pracą rozpoczęliście. Kontynuacji rodzinnego DOMU. Swoją pracą daliście podwaliny pod pewną stabilizację, może po raz pierwszy od dawna w naszej szeroko pojętej Rodzinie, w zupełnie przypadkowym miejscu Polski. Chyba nie można tak łatwo tego niszczyć. Łatwo jest trwonić, przejeść i przepuścić. Gorzej uszanować czyjąś pracę i jeszcze starać się pomnożyć jej efekt. Ale to już jest sprawa mojej Siostrzyczki i ewentualnie jej męskiego, silnego i „charakternego” ramienia jakim jest Janusz. 

 

I to chyba tyle Kochana Mamo. W następnej korespondencji, napiszę Ci o moim nowym odkryciu w hotelarstwie i jeszcze podejmowanych krokach w geologii. Opiszę Ci też wszystkie nasze przyjęcia/kolacje i to co zastosowaliśmy z Twoich rad. Prawdę mówiąc list przyszedł w piątek a w sobotę "zaimponowaliśmy" naszemu domowemu lekarzowi i jego małżonce naszą skromną kolacją (ale to w następnym liście). 

 

Póki co uczę się w hotelu języka francuskiego po 4 godziny dziennie. Właścicielka jest zachwycona swoją rolą nauczycielki i tak zdolnym i pracowitym uczniem a ja zasypuję ją ćwiczeniami i tekstami do poprawy by do maksimum wykorzystać jej spontaniczny (jeszcze) zapał. O relacji właścicielka hotelu – ja, napiszę osobno.

 

 

Póki co całujemy i ściskamy,

 

 

 

H + K + B M

 

 

 

Komentarze