EMIGRACJA - Zmęczenie - List Nr. 23

 

                                                                                   Rosny Sous Bois 20.02.1986


Kochana nasza Mamo,

                                                                                            

       Dziękujemy bardzo za Twój ostatni list. Siadam i natychmiast odpowiadam.  

        O moich planach zawodowych napisałem Ci już poprzednio. Czego szukam ? Co ? Po co ? Dlaczego ?… Dodam tylko jeszcze teraz : gdy słonko świeci pięknie i czuję nadchodzącą wiosnę, to z nim i z nią, ten dziwny, nieprawdopodobny i nierozeznany Stwór ściska mnie w dołku nad żołądkiem błagając o możliwość ujścia i eksplozji, chcąc bardzo bym dostał wszystkie negatywne odpowiedzi od firm do których napisałem podania o pracę, by na zawsze skończyć z tym moim zawodem. Nic nie mam, niewiele umiem,  dogaduję się już po francusku a po angielsku znam dwa słowa, ale WIEM, że MUSZĘ s’epanouir, s’eclater (żyć pełną piersią) i iść dalej. Muszę spalić ten tlen, spić tą rosę budzącej się wiosny, skonsumować ten pokarm biologii, który rośnie we mnie i wciąż nie jest strawiony. Dlatego dalej cierpliwie męczę się w geologii, by w wolnych chwilach szukać, planować i robić „coś mojego” o czym będę Cię informował. 

        A męczę się okrutnie w trzy-systemowym trybie pracy. Przez tydzień mam „szychtę” od 12h00 do 20h00, kolejny tydzień od 20h00 do 04h00, kolejny od 04 do 12h00 i tydzień odsiadki. Jakkolwiek znoszę dwie pierwsze zmiany, to ta ostatnia, od 04h00 do 12h00 jest POTWORNA. Nie potrafię zasnąć o 20h00 by obudzić się o 02h00 w środku nocy i dojechać 120 km do pracy. Nie zasypiam to się denerwuję. Denerwuję się, to nie zasypiam… Efekt - zasypiam około 23h00 by budzik zerwał mnie na nogi po 3 godzinach snu…. 

        Umieram... Zamieszkałem więc w hotelu około 5 minut jazdy samochodem od pracy, by choć o godzinę przedłużyć sobie sen… Ale to wcale nie pomogło a naraziło nas na koszty. Po kilku takich hotelowych dniach, w środku bezsennej nocy, około 24h00, wstałem, złapałem za pióro i głośno szlochając w moim pustym pokoju, ledwo widząc poprzez cieknące łzy, napisałem do Halinki list, który wręczyłem jej następnego dnia…… NIE KOCHANA – TO NIE JEST DLA MNIE. JA TU SIĘ WYKOŃCZĘ !!!  Wolę 1000 nocy w hotelu, ale w ustalonym rytmie i przy chociaż 4 godzinach ciągłego snu niż taką szarpaninę… Dłużej tego nie wytrzymam. Wracam do hotelu, albo będę ulicznym sprzedawcą…. To jest naprawdę Kochana Mamo nie do zniesienia…!!! Nie dziw się więc, że ostre zakręty mojej zawodowej kariery ponownie ukazują się na horyzoncie. Ponownie jestem w dole mojej sinusoidy życia i ponownie pomimo wszystko wierzę, że to musi się zmienić...

   Piszesz, że cieszysz się z naszego zaproszenia, ale znasz już Paryż. A więc, po pierwsze Nasz dom jest Twoim domem i nie musimy nic zwiedzać a po prostu pobyć ze sobą i tym zrobisz nam Kochana Mamo największą radość, a po drugie, Paryża nie da się poznać w ciągu jednego, dwóch czy nawet 20 dni. Oprócz zabytków są jeszcze parki i wszystkie w nich miejsca, gdzie jeździmy w wolnych chwilach. Chłopaki szaleją na swoich rowerkach, Halinka biega za nimi w dresie a ja statecznie spaceruję rozmyślając. Musimy kupić trzeci rower dla Halinki by im coraz częściej dorównywała, bo coraz szybciej jeżdżą. Tak więc gdybyś miała trochę czasu do spędzenia z nami to ja miałbym towarzysza do spacerów i rozmów podczas gdy Oni robiliby wyścigi na rowerach w lasach Bulońskim, Vincent czy Montreuil.

     Twoje i nasze wakacje : jak już pisałem nie jestem na 100% pewny że będę miał urlop w sierpniu w związku z poszukiwaniem innej pracy. Ale zakładając te 99% na tak, wziąłem się do planowania wakacji. Kupiliśmy mapy i przewodniki. Kuba zasiadł z kalkulatorem do liczenia kilometrów i pomału wyłania się nam obraz i trasa naszego Tour d’Italie, którego kopię dołączam do tego listu. Wierzę, że uda nam się razem z Tobą poznać ten kraj z jego małymi miasteczkami i starymi, małymi  kościołami. Uda się na razem poznać jego mieszkańców, jego historię, zwyczaje i kuchnię z prawdziwym spagetti, ravioli, białym winem i oczywiście pamiątkami z przeszłości na każdym kroku. To byłoby cudowne pozwolić sobie na cały miesiąc spędzony razem.    

    Czekam na Twój komentarz. Dziś rozpoczynam odsiadkę w domu – 20 dni, ale pracowałem 9 tygodni bez przerwy i już trochę byłem zmęczony. A do tego złapało mnie lumbago i chodzę zgięty jak paragraf łykając jakieś piguły…


To wszystko, całujemy i ściskamy z całej siły

                                                                                 Halinka, Kuba, Bartek i Marek

 

P.S. Spływają już negatywne odpowiedzi od firm naftowych na moje spontaniczne podania o pracę… no i dobrze !!!!!

 

 

Komentarze