EMIGRACJA - Madagaskar - List Nr.17

 

                                                                                                  Paryż, 26.04.1985


Kochana Mamo,


W ślad za krótkim listem i zaproszeniem podanym przez państwa Światkowskich piszę kolejny list. Tym razem, choć tam jeszcze nie byłem (ale mam już dużo wiadomości), chcę napisać Ci parę słów o Madagaskarze. Dziś, już nie czekam na ostateczną decyzję ze ściśniętym sercem jak z początkiem kwietnia, dziś już zbyt wiele wiem by cieszyć się z przygody, na którą znów jestem za stary i zobowiązany rodzinnie. Dziś, nawet jeżeli odpowiedź będzie pozytywna, bardzo drogo sprzedam swoją skórę.

 

Niezależnie od masy materiałów, artykułów, kontaktów i informacji, które zbieram na temat Madagaskaru, dalej działam na polu hotelarstwa. Właśnie przed chwilą skończyłem pisać artykuł na temat stanu paryskiego hotelarstwa i możliwości jego poprawy. Jak widzisz bezczelności i tupetu mi nie brak, ale po pierwsze, każdego kto zapisuje się na ten staż (który chcę zacząć 02.09.) pytają o parę zdań na ten temat, a po drugie, ja naprawdę mam już sporo spostrzeżeń i uwag a także własne zdanie i własne pomysły co do hotelarskiej stolicy (w końcu) świata. Pytanie więc od firmy, która organizuje te kursy (płatne) było wodą na mój młyn i z odpowiedzi w kilku zdaniach zrobił się artykuł na dwie strony mojego „maczku”. Jak więc widzisz wciąż coś się dzieje i wciąż brak mi czasu na realizację moich pomysłów.

 

A ponieważ właśnie skończyłem zbieranie informacji o Madagaskarze (posiadam ich na tyle by targować się o moje ewentualne wynagrodzenie) i ponieważ ewentualna negatywna decyzja zakończy całkowicie ten rozdział, przeto postanowiłem napisać Ci na świeżo parę zdań o tym małym, kolejnym zakręcie mojego życia. Tobie i ewentualnie moim gałganom, którzy być może czytać będą tą swoistą, rodzącą się, kronikę Rodziny Wiącków. Zanim przejdę już całkowicie do Madagaskaru napiszę jeszcze, że mój wyjazd na Madagaskar był już prawie zaklepany.  Zatwierdził mnie szef biura kadr, dyrektor firmy w Paryżu i właściciel firmy, Szwed, który rok temu zjechał z Madagaskaru, bo tam zaczyna „czerwienić” się sowiecka zaraza. Jak się przekonasz, nie zaczyna a razi już pełną czerwienią. Po tych jednak trzech kwalifikacjach ostateczny głos ma dyrektor TAM, na miejscu, bo to z nim bym pracował. To jemu podlega 5 kopalń miki i grafitu i kilkaset zaniedbanych plantacji orzeszków ziemnych, kawy i Bóg wie czego jeszcze. Nota bene, nie omieszkałem powiedzieć Szwedowi, że jako człowiek dynamiczny i aktywny miałem w Polsce 0.25 ha porzeczki czarnej pod uprawą. Zdziwił się, bo po co inżynierowi babranina w ziemi, ale szybko zrozumiał, że może w Polsce to jeszcze nie krwista czerwień, ale na pewno mocny róż socjalizmu i każdy „orze jak może”. I tyle tego przedłużającego wstępu. Przechodzę do „Paradis des Naturalistes”, czyli Raju dla Nudystów, „L’ile a la mesure d’un continent”, czyli Wyspy na miarę Kontynentu czy też „Un resume du monde”, czyli Esencji Świata jak mawiają „Madagaskarofile” i przewodniki turystyczne.


  Madagaskar – czwarta pod względem wielkości wyspa świata o powierzchni około 627 000 km2, czyli prawie dwa razy tyle ile Polska. Długa na 1580 km, szeroka w minimum na 400 km, w maximum na 600 km. Od Afryki dzieli ją ok. 400 km Kanału Mozambickiego. Cała wyspa wyniesiona jest wysoko ponad powierzchnię morza. Średnia wysokość to 1 300 m npm. Najwyższy szczyt to 2 876 m npm. Z geologicznego punktu widzenia zbudowana jest w większości ze skał magmowych, granitów, gnejsów, itp.

4/5 wyspy znajduje się w klimacie równikowym, w strefie tropikalnej, ale to wysokości determinują znacznie klimat i obniżają jej średnie temperatury, które na wschodzie osiągają w zimie 13oC, w lecie 33oC (lato to grudzień, styczeń, luty - zima to czerwiec, lipiec, sierpień), w wyniesionej zaś części, relatywnie 12oC i 24oC.

W 90% społeczeństwo Malgaskie zajmuje się rolnictwem lub hodowlą. Uprawia się głównie ryż, kukurydzę, fasolę i maniok. W niektórych korzystnych klimatycznie rejonach (wschód) kawę i goździki, które eksportowane stanowią pewien zauważalny już procent w Malgaskim budżecie. Zachód i Północny-Zachód to trzcina cukrowa, Północny-Wschód to wanilia, której Madagaskar jest pierwszym światowym producentem. Inne przyprawy to pieprz, tytoń, kakao, orzeszki ziemne i rośliny perfumeryjne.

Hodowla to głównie bydło i owce. A tak a propos bawołów to przypomniała mi się pewna ciekawostka. Otóż dawniej, zgodnie ze zwyczajem plemienia Antanadroy (wszyscy Malgasze dzielą się na 7-m plemion) bywało, że młody żonkoś, jako dowód swej dojrzałości, szedł kilkanaście dni do najbliższej wsi, by ukraść woła i doprowadzić go do swojej wybranki. Dzisiejszy Madagaskar zmienił nieco sens tej plemiennej tradycji. Dziś, kradzież byków i wywożenie ich statkami na pobliskie wyspy francuskie Reunion i Mauritius stało się jednym ze sposobów „dawania sobie rady” w budowanym tam „marksizmie wierzącym” i spowodowało znaczne uszczerbki na szczeblu ogólnopaństwowego stanu pogłowia bydła. Artykuł pt. „Vol de Zebus dans la Grand Ile a tourne au drama” czyli „Kradzież byków na Wielkiej Wyspie obrócona w dramat” najlepiej świadczy o skali tych praktyk.

Ale wrócę do światka cyfr. "Minerałowo" Madagaskar jest bardzo bogaty. Mika, grafity, boksyty i bardzo dużo kamieni głównie półszlachetnych to podstawowe minerały. Podobno jest jeszcze ropa, węgiel i trochę diamentów. Ale ropą interesują się Amerykanie, których trzy firmy AMOCO, OCCIDENTAL PETROLEUM I MOBIL plus włoski AGIP prowadzą już intensywne poszukiwania.

Pomimo jednak pewnych bogactw, przemysł wytwarza tylko 8-10% dochodu narodowego. A jakiż to przemysł? Małe tkalnie, przemysł skórzany i drzewny. Jedna cementownia, jedne zakłady tytoniowe, jeden browar i dwie fabryki bawełniane. Na całej wyspie jest ok. 400 km kolei żelaznych. Drogi bite (ale nie asfaltowe), to około 2 000 km. Poza tym trakty, które są nieprzejezdne w porze deszczowej. Częściej operuje się tam pojęciami czasu niż odległości. Np. ze stolicy Antananariva do Majungi (500 km) jedzie się 2 dni. Z Antatnanarive do Fort Dauphine (1100 km) 3 dni.

Stolicą Madagaskaru jest Antananarive zamieszkane przez około 800 tys. mieszkańców, z jednym uniwersytetem i czterema liceami. Istnieją „podobno” prywatne szkoły z językiem francuskim, ale jak podaje jeden podręcznik z 1952 roku, to co młodzież z Madagaskaru przerabia w wieku 19 lat, młodzież francuska w wieku lat 13. No ale 1952 to nie 1985. Pozostałe największe miasta to: Fianarantsoa - 100 tys. mieszkańców, Tamatave - 100 tys., Tulear - 70 tys., Majnuga - 60 tys. – i jeszcze parę od 5 do 50 tys.

Na wyspie mieszka około 9 mln. mieszkańców, w tym 50 tys. Białych (głównie Francuzi) i 10 tys. Chińczyków zajmujących się handlem.

I to tyle jeżeli chodzi o cyfry (później jeszcze będą tylko wojskowe samoloty sowieckie). Jako upominki kupuje się tam beryle (czerwone, zielone, niebieskie), ametysty, granaty, turmaliny krwiste, zielone i brązowe plus drobiazgi ze skóry krokodylej, dywaniki z mokaitu i obrusy haftowane… 

 


 

No i ciekawostka : TAK, NASZ RODAK - Pan baron Maurycy Beniowski, o którym pisał Juliusz Słowacki, a którego literatura „madagaskarska” określa jako podróżnika i awanturnika. Zawitał w 1760 roku na Wielką Wyspę, by tu założyć miasto Louisbourg i Port Choiseul i chcieć obwołać się królem Madagaskaru. Skoro jednak nie znalazłem go w spisie tamtejszych władców… coś mu się nie udało. A idąc dalej tym polskim śladem, to w Paryżu, w Bibliotece Polskiej, poznałem dwóch młodych księży, którzy za miesiąc wyjeżdżają na misje na Madagaskar. Oczywiście planów wspólnych świąt było już co niemiara, ale jeszcze ani oni, ani my tam nie jesteśmy. A będąc przy księżach to dodam, że z religii króluje tam katolicyzm – 50% ludności, 40% jest muzułmanów i 10% tzw. różne.

Z innych polskich śladów to Major Lepecki, który badał to możliwości osiedleńcze dla Polaków, kiedy w 1937 roku Francja przymierzała się do podarowania Polsce tej wyspy na kolonię i Arkady Fiedler zakochany w tym kraju i piszący o nim kilka książek.

Przejdźmy dalej - kolej na historię. Malgasze to kuzyni Indonezyjczyków pomieszanych częściowo z Afrykanami. Czy jednak była tam ludność autochtoniczna? Oprócz wątpliwej jakości legend nie znaleziono żadnych śladów. Pierwsza pewność to koniec średniowiecza, kiedy to Arabowie zakładają osady handlowe na wybrzeżu północno-wschodnim.

W 1500 roku Portugalczycy nazywają wyspę Saint Laurent. W 1527 roku, Francuz, niejaki Jacques Fromiz ogłasza wyspę jako francuska w imieniu króla Ludwika XIII. Od tego czasu tylko liczne napady piratów, mezalians królowej Beaty z francuskim kapralem (na wyspie Świętej Marii – tuż obok Madagaskaru) i próba „cesarska” naszego Beniowskiego zakłóciły obecność Francuzów na tej wyspie.

W tym samym czasie, kiedy Europejczycy starali się zakorzeniać na wybrzeżu wschodnim, Malgasze tworzą pierwsze struktury społeczne w centrum kraju. W XVII wieku, jeden z autochtońskich arystokratów zakłada Antananarirve, którą wielki król Andrianampoininrrina (!) ogłasza stolicą kraju w 1794 roku. Od tej pory raz nawiązuje stosunki z „Białym” wybrzeżem, raz się je zrywa. Wpływ Francuzów jest jednak nieodparty. Zakładają pierwsze embriony przemysłu, zakładają szkoły i handlują.

Pierwszy poważny konflikt malgasko – francuski wybucha w 1883 roku. Malgasze zajmują północną cześć wyspy i zmuszają do emigracji na pobliską wyspę Nosy-Be dwóch książąt malgaskich współpracujących z Francją. W odpowiedzi, Francja wysyła karną ekspedycję morską. W 1885 roku, król Malgaski Rainilaiaivony akceptuje częściowo protektorat Francji. W 1894 roku ma miejsce druga ekspedycja i generał francuski Duchesne zajmuje stolicę Antananarive. Dziewięć miesięcy później parlament francuski deklaruje Madagaskar kolonią francuską.

Pierwszy gubernator (generał Gallieni -1896/1905) zrobił taki porządek, że królowa Rananalone III musiała uciekać do Algierii. Gallieni utworzył administrację, rozwinął handel, zaczął budować drogi, otworzył pierwszy odcinek kolei żelaznej i rozpoczął inwestycje publiczne w stolicy. Jego następcy do 1939 roku kontynuowali to dzieło. Uwikłana w drugą wojnę światową Francja, przestaje inwestować w Madagaskar. Pogarszający się kryzys doprowadza do wybuchu powstania w 1947 roku. Liczne ustępstwa w stosunku do Malgaszy i zmiana prawa w 1956 roku doprowadzają do współrządów Malgasza - Philiberta Tsiranana.

Jako wiceminister doprowadza on do proklamowania 26 kwietnia 1960 I Republiki Madagaskaru. Tsiranana, zaprzyjaźniony z Francją prowadzi politykę opartą o zdrowe zasady ekonomii wolnorynkowej. W 1972 roku rozruchy prowadzone przez komunistów na południu kraju, doprowadzają do powstania w stolicy ANTANANARIVE. Tsiranana ustępuje na korzyść generała Ramanantsoa, który pomału zaczyna rozluźniać kontakty z Francją i wiąże się z krajami komunistycznymi. Biedak zbyt mało znał historię polskich komunistów w czasie ostatniej wojny i nie mógł znać historii, która wydarzyła się parę lat później w niejakim Afganistanie. Zginął więc „w niewyjaśnionych” okolicznościach w 1975 roku, by rządy wzięła w ręce wojskowa dyktatura, która całą władzę przekazała Przewodniczącemu Rady Najwyższej Rewolucji – byłemu oficerowi marynarki francuskiej, kapitanowi fregaty, Didierowi Ratsiraka (oczywiście tubylec), który już nie tyle rozluźniał stosunki z Zachodem, ale zerwał je definitywnie. Jako obrońca ludu zaczął zawracać Madagaskar na drogę, którą nazwał „Marksizmem Wierzącym”. Do czego doprowadziła ta „czerwona droga” po dziesięciu latach? Oprócz sowieckich baz wojskowych, sowieckiego sprzętu wojskowego, sowieckich i północno-koreańskich doradców i kontroli całego kraju poprzez nacjonalizację – do ruiny moralnej i materialnej.

Tak więc dochodzimy do Madagaskaru DZIŚ. Artykułów na ten temat znalazłem bardzo dużo. Nie mam czasu na chronologiczne i tematyczne zestawienie spraw, dlatego ta część będzie może trochę chaotyczna.

Komunikacja. Chyba najbardziej dokuczliwa ze względów gospodarki gałąź. Samo funkcjonowanie telefonu w stolicy kraju stało się przedmiotem żartów. Na połączenie w mieście czeka się pół godziny. Jedyne drogi bite, które istnieją, na tyle się pogorszyły i podziurawiły, że w stosunku do 1974 roku dystanse przemierza się 2 do 3 razy dłużej. W 1977 roku sprowadzono z Węgier 150 autobusów, z których 5 lat później „poruszało się” jeszcze 50. Oczywiście nie ma mowy o częściach zamiennych, których brakuje przecież do tych samych autobusów Węgrom, Polakom i Czechom.

Ale fakt „pomocy” z zaprzyjaźnionego kraju socjalistycznego zaistniał. Że bez żadnego pozytywnego rezultatu ? Jakież to ma znaczenie, skoro plik takich „handlowych” gestów pozwolił na sowieckie zainstalowanie się na wyspie. Modelem Prezydenta Ratsinati jest… Rosja Sowiecka, z którą wiąże wiele nadziei. Bezpośrednim ideałem prezydenta – prezydent Korei Północnej. To właśnie Korea Północna zapewnia mu ochronę osobistą (tak jak Kubańczycy Kadafiemu). To Koreańczycy w malgaskich mundurach stanowią kadrę pilotów wojskowych Mig’ów. Migów i całego sprzętu lotniczego znajdującego w bazie Diego–Suarez na północy wyspy (jedyny liczący się punkt strategiczny), bazie obsługiwanej notabene przez Sowietów. W Północnej Korei szkolą się też oficerowie malgascy. Stypendia studenckie przyznawane są tylko tym, którzy studiują w kraju komunistycznym. Studiowanie na Zachodzie jest zabronione. Największy port – Tamratowe, otrzymał pozwolenie na zainstalowanie tam sowieckiego konsulatu z 200 osobami obsługi !!  Dalej… Ponad 400 stażystów wysłanych zostało do Moskwy w celu nauki na „komisarzy ludowych” w przewidywaniu utworzenia systemu jednopartyjnego. Planuje się wprowadzenie kolektywizacji i ustalanie odgórnego planu produkcji rolniczej. Jeżeli któraś „gmina” odda za mało żywności lub sprzeciwi się temu haraczowi będzie pozbawiona prawa przydziału maszyn i remontów. Boże, Boże, widzisz co zaczyna się dziać i nie grzmisz. Pisałem to już kiedyś, że ludzkość musiała Cię obrazić byś karał ją tak okrutnie.

Dalej.... Madagaskar żyje w reżimie policyjnym. Policja polityczna (hitlerowskie bojówki SD i sowieckie KGB) tamtejszy DGID, kierowany jest przez szwagra prezydenta. Dziś nikt naprawdę nie wie kto kogo słucha – który szwagier, którego? Nędza jest coraz większa. Niegdyś eksporter ryżu (vide Polska – zboża przed sowiecką okupacją) dziś importer, a od pół roku z prośbą o pomoc ekonomiczną do… Stanów Zjednoczonych. Nie ma się co dziwić, skoro produkcja ryżu spadła z 1,3 mln. ton w 1982 do 0.1 mln ton w 1984, a więc więcej niż 10-cio krotnie w ciągu 2 lat...!!! Produkty pierwszej potrzeby: ryż, olej, mydło, żarówki itd. znikły z półek sklepowych… Prezydent Ratsinati nawiązuje stosunki z NRD, ale równocześnie dziennikarze Malgascy wstrzymali ataki na USA i cały Zachód (Francja, RFN), bo wszyscy proszą „o pomoc”. Tu ważna jest polityka a nie gospodarka. Dlatego też nagle okazuje się, że nawet jeżeli jest pomoc to nie ma nikogo kto mógłby przewieźć te tony żywności z Europy Zachodniej i Ameryki. Transport jest prywatny i kto za darmo wyśle statki? Kto ? Ano, oczywiście, też ten kto nie bawi się w ekonomię tylko politykę. Widzi więc malgaski doker, robi zdjęcia malgaski dziennikarz zaprzedany reżimowi, że tony AMERYKAŃSKIEJ mąki rozładowywane są z NRD-owskich, polskich i sowieckich statków. Brawo, durni zachodni demokraci. Upajacie się swoją demokracją, wolnością i dobrobytem. „Czerwonego Smoka” traktujecie jako odmieńca ideowego. Nie. Nie. Nie. Strzeżcie się, bo pewnego dnia wejdzie do was przez kuchenne drzwi... No, ale wróćmy do Madagaskaru. Prasa oczywiście została ocenzurowana. Nędza farmaceutyczna jest totalna. Więcej produktów aptecznych znajduje się we francuskiej szufladzie niż w licznych malgaskich szpitalach. Chirurdzy operują bez antybiotyków. Ale pomoc idzie przecież z Zachodu ?! Tak, tylko, że wszystko trafia na czarny rynek, na którym sprzedaje się lekarstwa po cenach astronomicznych. Degradacja obyczajów, zwiększenie bandytyzmu i rozwój korupcji spowodowały, że za dostanie się do szpitala płaci się horrendalne łapówki, choć lecznictwo oczywiście…. jest bezpłatne – SOCJALISTYCZNE!!!

Wszyscy kradną, wszyscy nie ufają wszystkim. Średni zarobek urzędnika - to 20 000 Franków Malgaskich, robotnika 13 000 FM. Jest to poziom, który wystarcza na wyżywienie czteroosobowej rodziny w ciągu 10 dni. Reszta to oczywiście własna „inicjatywa” czyli uprawiane ogródki i maleńkie działki przydomowe. Skąd my znamy to chłopo-robotnictwo socjalistyczne. Za 20 000 FM można kupić jedną butelkę whisky lub zrealizować 3 recepty medyczne. Mnie, na stanowisku z-cy dyrektora kopalni miki, zaproponowano miesięcznie 420 000 FM + niezależnie od tego 5 000 FF na paryskie konto, ale po zebraniu informacji, które Ci opisuję, powiedziałem, że pojadę za drugie tyle. Na razie ciągle cisza....

 Wspomniałem o czarnym rynku. To nie Polacy wymyślili „czarny rynek” w Budapeszcie, Rijece, Zagrzebiu, Miszkolcu i Lwowie. Dżinsy za biżuterię w Rosji, karakuły w Grecji i kożuchy + płaszcze skórzane w Stambule. To nie Polacy są obdarzeni tą wspaniałą żyłką dawania sobie rady. To po prostu mieszanina czerwieni z szataństwem – zmusza narody do poniżania się, do zejścia w średniowiecze i handel wymienny. Znam to z autopsji boć przecie sam sprzedawałem używane majtki, rajstopy, dżinsy, złote obrączki i żelazka… na chłonnym wileńskim, lwowskim, jugosłowiańskim czy nawet rodzimym, klimontowskim rynku. Malgasze to też ludzie i też wśród nich są operatywne jednostki. Latają więc samolotem na francuski Reunion i Mauritius (700 km) jako turyści. Ale widzą tylko okolice lotnisk, które stały się ogromnym „pchlim” targiem. Sprzedaż na „naszej” (Madagaskar) wyspie dwóch butelek whisky pokrywa podróż tam i z powrotem. Sprzedaż jednej używanej opony równoważy dwie średnie, miesięczne pensje….

I tak to nasz komunistyczny bohater, prezydent Ratsiraka, sprowadza kraj z kapitalistycznej na socjalistyczną drogę „wierzącego marksizmu” tłumacząc ostatnio pogarszającą się nędzę faktem, …iż…Malgasze jedzą za dużo !!! Bożesz, mój Ty Boże, ależ ten socjalizm i komunizm wyrabiają w obywatelach dobry apetyt !! A jeżeli ktokolwiek z partyjnych, polskich cenzorów pozna treść tego listu niech wie i zapamięta, że za te wszystkie zbrodnie, któregoś dnia zabraknie gałęzi na drzewach dla ich wieszania!!

 

I to tyle Droga Mamo wiadomości o kraju, gdzie jeszcze nie jestem, już się nim interesuję, ale może, w którym nigdy nie będę.

 

 

 

Całujemy mocno

 

H + K + B  + M

 

 

P.S. chciałbym Ci jeszcze napisać o polskiej dziennikarce z Życia Warszawy, która przyjechała tu, mieszkała w naszym hotelu (słaby jak dla dziennikarza) jadła francuskie jedzenie popijając francuskim wienm, późno wracała do hotelu lubując się nocnym Paryżem i... szukała informacji szkalujących kapitalizm, Francję i cały „imperializm Zachodu”. Obraziła się, gdy powiedziałem jej, że nie kocham zaprzedanych polskich pisarczyków. Ale tu nie boję się nikogo.

Komentarze