EMIGRACJA - Afrykańskie "jaskółki" - List Nr. 15

 

                                                                                                        Paryż, 18.04.1985

Kochana Mamo,

Dość dawno już nie pisałem, ale po pierwsze byłem bardzo zajęty a po drugie, kiedy już zabierałem się do pisania pomyślałem, że lepiej będzie poczekać i podać list przez Państwa Światkowskich, którzy jutro lecą do Polski. Tak będzie szybciej.

Jak więc już wiesz, nastał u nas długo oczekiwany czas stabilizacji. Okres gości, wydawania, ubierania się, planowania, itp…

Co wieczór, od kilku już miesięcy, odrabiam w hotelu zadane mi przez właścicielkę ćwiczenia z języka francuskiego, które ona sprawdza i na czerwono koryguje na swojej „dziennej zmianie”. Uśpiło to trochę moje działania by pod koniec marca poderwać się z tych uznanych za przyjaciół laurów. Znowu prośby o pracę na lewo i na prawo, znowu dylemat hotelarstwo czy geologia. Szybka łatwizna (swój zawód) czy żmudne dochodzenie do tego co się pokochało. Już byłem zdecydowany na wyższą szkołę hotelarską w Lozannie, już posłałem prośbę o wpis na listę studentów i już miałem wysłać odpowiedni czek….. gdy z moich starych podań o pracę przyszły 3 odpowiedzi : "biorą mnie pod uwagę" i proszą o kontakt. Te 3 ewentualne możliwości to Madagaskar - kopalnia miki jako z-ca dyrektora, Kongo - jako hydrogeolog przy wierceniach studziennych i Czad to samo co Kongo. Wstrzymałem więc hotelarstwo.

          W międzyczasie przyjechali do nas na Wielkanoc (dwa tygodnie), rodzice Karola,  państwo Światkowscy.

        W międzyczasie odbyłem rozmowy z właścicielem i dyrektorem kopalni na Madagaskarze (najbardziej są chętni na moją kandydaturę). 

        W międzyczasie spłynęły do mnie wszystkie informacje na temat metod nauki języków obcych najróżniejszymi metodami, m.in. metodą teatralną, czyli uczestnictwo w spektaklach i metodą sugestii. 

        W międzyczasie dostałem ofertę pracy jako recepcjonista dzienny w hotelu „Bel Hotel” (tuż koło placu Pigalle), w którym pracowałem kilka nocy jako nocny recepcjonista jeszcze we wrześniu ubiegłego roku i … 

        W międzyczasie napisałem masę listów do największych światowych sieci hotelarskich z prośbą o pracę na jakimkolwiek stanowisku nawet najniższym, ale z możliwością podnoszenia kwalifikacji i nauki. 

      W międzyczasie też, coraz bardziej znane mi środowisko paryskiego hotelarstwa, poleciło mi staż recepcjonisty dla dużych hoteli.  

 

Światkowscy z Krzysiem, Kubą i Bartkiem  za świątecznym, emigracyjnym stołem

       

                               Z Rodzicami Krzysia (Karola)

Nie dziw się więc Droga Mamo, że długo nie piszę. Nie piszę do nikogo już od 1,5 miesiąca, ale za to wiem już prawie wszystko o Madagaskarze. I ciągle się waham… Piękna to bowiem rzecz dla kawalera : step, jeep, 150 Malgaszy do zarządzania (czytaj gonienia do roboty) plus 120 ha zaniedbanej plantacji orzeszków ziemnych do zagospodarowania „przy okazji” obowiązków kopalnianych. To byłaby „budowa” mojego życia. Coś czego szukam. Czyn. Wielki czyn do zrealizowania i wielka przygoda do przeżycia, ale… Do najbliższego miasta jest 6 godzin jazdy po bezdrożach a w porze deszczowej często nieprzejezdnych. Cóż więc z willi z czarną obsługą, jeżeli dzieci nie mają szkoły z językiem francuskim. Apteczka francuskiej gospodyni jest lepiej zaopatrzona niż niejeden tamtejszy szpital. Operacje wykonuje się bez antybiotyków, które oczywiście można kupić na czarnym rynku. Czerwona zaraza komunistyczna (sowiecka) panoszy się tam coraz bardziej a skutki ich gospodarczego ustroju widoczne są na każdym kroku. Nie wiem, nie wiem, nie wiem. Postawiłem warunek, że pojadę z rodziną, jeżeli kopalnia jest niedaleko Antananarive (stolica) lub sam na rok-dwa, ale za bardzo wysoką pensję. Czekam. Co będzie ? Powinienem znać odpowiedź w kwietniu. Dziś mija jego połowa. 

Podobnie z Czadem i Kongo, ale tam posłałem tylko papiery i czekam na decyzję. W każdym razie, jeżeli nic z tej geologii nie wyjdzie to od 1.09 zaczynam staż hotelarski.

                                        Rodzina Ś.  w chińskiej restauracji

   

                          To były miłe chwile...i jak nie skończyć na Pigallu ??

Z innych spraw : dwa tygodnie chodziłem na język angielski bo przeraża mnie, że tu nie tylko francuski ale i angielski muszę znać by „kimś” zostać. Niestety zrezygnowałem, bo to za drogo. Od 01.05 ponownie zaczynam kurs języka francuskiego na Alliance Francaise. Do 28.04 daję lekcje języka polskiego 6-cio letniej dziewczynce, córce Francuza polskiego pochodzenia za co mam konwersacje po francusku. A więc nauka gratis. No i jeszcze chodzi mi po głowie jakieś pół etatu jako kelner by połączyć kiedyś hotelarstwo z restauracją.

Tak czy inaczej dalej kocham hotelarstwo i jeżeli wyjechałbym gdzieś dalej „za chlebem” to tylko po to by więcej zarobić, kupić hotel i prowadzić go według moich, lepszych zasad niż te które teraz oglądam. Pomyśl, jak można być szczęśliwym poza tą przeklętą komuną, która zabija wszelką inicjatywę i radość samorealizacji. To jakiś koszmarny system prosto z piekła.

Święta Wielkanocne z rodzicami Karola upłynęły bardzo pozytywnie, w super atmosferze. Były po polsku, z chrzanem, jajkami, szynką i tym razem Szopenem. Przy okazji chciałbym Cię prosić o przysłanie płyty Mazowsza, która zawsze towarzyszy mi na Wielkanoc.

Myślę, że Państwo Światkowscy czuli się nas doskonale i nawet chyba zaskoczyliśmy ich naszą pozytywną energią. Stanęliśmy też chyba na wysokości zadania jako gospodarze a ja na koniec zaprosiłem ich (po raz pierwszy kogokolwiek na tej wspaniałej emigracji) do chińskiej restauracji naprzeciwko „mojego” hotelu. Było super. 

A przy okazji tematu restauracji, to nie wiem czy wiesz od czego bierze się nazwa BISTRO.... Ano od rosyjskiego słowa bystra (szybko). Kiedy "Biała", rosyjska emigracja, tuż po rewolucji sowieckiej w 1919 roku (ci którym udało się zbiec) otwierała przyuliczne budki, czy małe knajpki, to często wołała do swoich kelnerów  BYSTRA, BYSTRA, BYSTRA (szybciej szybciej, szybciej) obsługujcie klientów. Stąd paryskie Bistro to nic innego jak przywłaszczona przez Francuzów nazwa baru z prostymi, szybkimi daniami. "Restaurant" natomiast, to zupełnie coś innego. To prawdziwa restauracja z bogatym jadłospisem.

Inną restauracyjną ciekawostką Paryża jest Cafe-calva... Tu też na pewno odkryję Ci jeden z paryskich sekretów. Cafe-calva to nic innego jak "naparstek" kalwadosa (wódka w jabłek) dodany do mocnej kawy espresso. Pija ją każdy robotnik idący rano do pracy. Tak zaczyna się paryski dzień... - cafe-calva SVP...

Czkam już na Ciebie by o tym wszystkim Ci opowiedzieć i zaprowadzić do moich zaczarowanych paryskich miejsc. U nas piękna wiosna i wspaniała pogoda. Drzewa puszczają pąki i rozwijają się. Ty, jak przyjedziesz, to zobaczysz u nas wczesną jesień.


Całujemy Cię mocno i do następnego listu,

 

H + K + B = M

Komentarze